I
find it hard not to take the photos in the office in the nearby town. There
are seven calendars on the wall: three for 2012, four for 2013 and
two pictures of Saint Pio and Saint Madonna (underneath someone
placed some artificial flowers). Female official is using one finger
to write something on her computer.
She’s complaining: "O can’t understand it! Who can explain how could I print the pages?" I wanted to ask her a simple question once but she wouldn't let me to finish the question. "I do not know, I only do the tokens!" I had no doubt - she had no intention to find it out, making sure, that the suppliant would leave her alone and she wouldn't have to explain anything.
The
female clerk, about fifty years old was living in the communist
paradise, which Polish missed so much in difficult Nineties. She's
responsible for nothing, the job is easy, her wage is certain - the
days are passing by, marked off in seven calendars, and every day is
taking the clerk from the small town closer to her pension...
Z
trudnością powstrzymuję się od robienia zdjęć w urzędzie w
pobliskim miasteczku. Na ścianie pokoju wisi siedem kalendarzy: trzy na rok
2012, cztery na 2013. Ponadto, dwa obrazki ze świętym ojcem Pio i
Matką Boską (pod nim umieszczono mały bukiet sztucznych kwiatów).
Urzędniczka palcem jednej ręki pisze na komputerze.
„Kto
to zrozumie! Kto mi powie, jak się drukuje teraz?” – narzeka.
Raz chciałam zadać jej proste pytanie – nie pozwoliła mi nawet
dokończyć zdania. „Nic nie wiem, ja tylko bony wydaję!” –
rzekła. Nie miałam wątpliwości, że nie ma najmniejszej ochoty
się dowiedzieć. W ten sposób petenci oszczędzą jej wysiłku
tłumaczenia.
Pani urzędniczka, na oko pięćdziesięcioletnia, znajduje się w komunistycznym raju, za którym tak tęsknili Polacy w trudnych latach dziewięćdziesiątych. Żadnej odpowiedzialności, prosta praca, pewna pensja – kolejne dni, odmierzane siedmioma kalendarzami na ścianach zbliżają urzędniczkę z małego miasta do emerytury…