Pages

Wednesday, December 31, 2014

It’s raining/Deszcz pada

I’m not very active on Facebook group for writers, but some people would post and comment daily. There is a new short story competition going one. A “satire” got a lot of attention: it turned out that the author wrote about our group for writer. An old pervert gets killed; the orgy fan belonged to a group of sculptors.

 
All female sculptors were ready “take off their knickers and open legs” for him. The author did her best to make it clear who is who, changing a bit their last names. The group of the sculptors makes very bad impression: “Fucking artists, the worst perwerts they are!” Been reading the comments – most of the times the “protagonists” praised the story.

You’ve no sense of humour!” – They would say if someone felt offended. It reminded me of my auntie, quite particular person. It happened once that we had a talk and she started offending my parents. In a bid to avoid arguing, I pretended that I find it funny. “If you spat into pig’s eye, it will say it’s raining!” – She told me. She was right.

Nie jestem zbyt aktywna w grupie pisarskiej na Facebook, ale niektórzy codziennie umieszczają tam posty i komentarze. Ostatnio ogłoszono nowy konkurs na opowiadanie. Pewna „satyra” zdobyła dużo uwagi: okazało się, że autorka opisała naszą grupę pisarską. Stary zboczeniec zostaje zabity; fan orgietek należał do grupy rzeźbiarzy.

Wszystkie rzeźbiarki „gotowe były zdzierać majtki i rozwierać uda” dla niego. Autorka postarała się ułatwić zrozumienie, o kogo chodzi, zmieniając nieco nazwiska. Grupa rzeźbiarzy robi bardzo złe wrażenie: „Pieprzeni artyści, to najgorsi zboczeńcy!” Czytałam komentarze: zazwyczaj „bohaterowie” chwalili opowiadanie.

Nie masz poczucia humoru!” – pisali, gdy ktoś czuł się obrażony. Przypomniała mi się moja ciotka, dość szczególna osoba. Wdałam się kiedyś w rozmowę, podczas której zaczęła obrażać moich rodziców. Chcąc uniknąć kłótni, udałam, że mnie to bawi. „Pluj świni w oczy to powie, że deszcz pada!” - powiedziała ciotka. Miała rację.

Tuesday, December 30, 2014

Pan

In Greek mythology Pan is the god of the wild nature and mountains. According to Plutarch during the reign of Tiberius (A.D. 14–37), the news of Pan's death came to a sailor. A divine voice hailed him by way of the island of Paxi: "Thamus, are you there? Take care to proclaim that the great god Pan is dead." The news was greeted from shore with groans and laments.
 
Hayao Muyazaki anime film “Princess Mononoke” is set during in medieval Japan, an era when ancient gods were still alive. Lady Eboshi is the ruler of Irontown, a small mining settlement. The people are devastating the forest looking for iron ore which angered the gods. Eboshi opposes nature. Her antagonist Princess Mononoke, was raised by the wolves, and deeply resents humankind.

She’s fighting to save the God of the Forest, but Eboshi is killing him anyway... About one month ago we were told that the authorities would stop the trucks from coming to the factory in our industrial estate. It never happened, despite that radioactivity concentrations have been found in the industrial wastewater. Will mankind first kill the nature, then themselves?

W greckiej mitologii Pan był bogiem gór i dzikiej natury. Według Plutarcha za panowania Tyberiusza (14-37 n.e.) wieści o śmierci Pana doszła do marynarza. Boski głos wołał do niego z wyspy Paxi: „Thamusie, jesteś tam? Ogłoś wszystkim, że Pan umarł!” Wiadomość została przyjęta z wielkim żalem i lamentem.

Akcja “Księżniczki Mononoke” (reżyseria Hayao Muyazaki) osadzona jest w średniowiecznej Japonii, kiedy starożytni bogowie byli jeszcze żywi. Pani Eboshi rządzi „żelaznym miastem,” małą osadą górniczą. Mieszkańcy niszczą lasy, co gniewa bóstwa i ich klany. Eboshi walczy z naturą. Jej przeciwniczką jest księżniczka Mononoke: wychowana przez wilki gardzi rodzajem ludzkim.

Walczy by ocalić Boga Lasu, lecz Eboshi udaje się go zabić... Około miesiąca temu powiedziano nam, że władze powstrzymają ciężarówki przyjeżdżające do fabryki na naszym osiedlu. Nigdy się tak nie stało, chociaż w ściekach przemysłowych stwierdzono stężenie radioaktywne. Czy ludzkość zniszczy najpierw naturę, a potem siebie?

Sunday, December 28, 2014

30.La donna cannone


Another real-life illustration. The woman says: "When I was small, my grannie used to put some water and sugar over the piece of bread. 'There, it's white Nutella! Take and eat it!' - She would say”.

Kolejna ilustracja z życia wzięta. Kobieta mówi: "Kiedy byłam mała, babka moczyła chleb i posypywała go cukrem. 'Masz, jedz białą Nutellę!' - mówiła”.

Monday, December 22, 2014

Someone’s yard/Czyjeś podwórko

My cousin lives in USA. I remember him saying that people possess multiple firearms over there. “If my cat is coming into someone’s yard, I’m not going there to get him. My neighbour could have used the gun if he sees someone in his garden!” – My cousin had said. I thought it’s awful, until S. told me what’s happening in Italy.
Źródło: Internet

 “See, Danka, in Italian big cities elderly people are afraid to go shopping. It’s happening that emigres are taking up their houses! According to the law, the police cannot throw away the family with the children… So they can stay in someone’s house!” S. is not very keen when it comes to foreigners – I thought she’s exaggerating, but my husband told me what happened in the nearby town.

Elderly  man went to visit his son. Mr. V. has got Alzheimer and is on the wheelchair. When he was back, he found out that his place was taken up. An émigré family was living there. Mr. V’s career called the police; they did what they could… It’s been 9 months since the old man has to live at his son’s place. It is awful.

P.S. Merry Christmas :)

Mój kuzyn mieszka w USA. Pamiętam, jak opowiadał, że ludzie posiadają tam wiele sztuk broni. „Gdyby mój kotek uciekł do czyjegoś ogrodu, nie poszedłbym po niego. Widzieć mnie na swoim terenie mogłoby wystarczyć sąsiadowi do użycia broni!” – mówił kuzyn. Myślałam, że to okropne, dopóki S. nie opowiedziała mi, co się dzieje we Włoszech.

Wiesz, Danka, w dużych włoskich miastach staruszkowie boją się wyjść na zakupy. Zdarza się, że emigranci zajmują im domy. Zgodnie z prawem policja nie może wyrzucić rodziny z dziećmi – więc pozwala im zostać w cudzym domu!” S. nie przepada za emigrantami, myślałam, że przesadza, lecz mąż powiedział mi, co wydarzyło się w pobliskim mieście.

Sędziwy  mężczyzna pojechał odwiedzić syna. Pan V. ma Alzhaimera i jest na wózku inwalidzkim. Kiedy wrócił, zobaczył, że jego mieszkanie zostało zajęte przez emigrantów. Opiekun pana V. zadzwonił po policję, ta zrobiła, co mogła... Minęło 8 miesięcy, a staruszek musi mieszkać u syna. To jest okropne.

P.S. Wesołych Świąt.

Sunday, December 14, 2014

Comment cluster/Komentujące grono


A proven way to get more comments on your blog: start a Comment Cluster (groups of bloggers who always comment on each other’s articles). Writer Paweł Pollak started interesting polemic on his blog. Since e-books and self-publishing appeared, graphomania produces endless titles a year, he says. Plenty of bloggers are praising the worthless writing.

Paweł Pollak rewieved one selfpublished “graphomaniac novel.” The writer quoted several bloggers who liked it a lot. He started a “hot” polemic. “The web is doing a lot of harm promoting a ‘cult of an amateur.’ Everyone is a creator and nobody receiver.” – Someone wrote. I agree with him. I used to follow several blogs: some authors had as little to say as: „I’m young and fat.”

I started blogging two years ago: I only wanted a “break” from my “desperate housewife’s” life. As, bloggers, we want comments, audience, interest. It looks that any attention would do: the author of “graphomaniac novel” said “Thank you” to Paweł Pollak. After his critique, she sold 770 books.

Sprawdzona metoda na zdobycie komentarzy na blogu: grono komentujące (grupa blogerów, która komentuje nawzajem swoje posty). Pisarz Paweł Pollak rozpoczął ciekawą dyskusję na blogu. Od kiedy pojawiły się e-booki i self-publishing, grafomani wydają niezliczone pozycje. Wielu blogerów wychwala ich „bełkot”.

Pollak zrecenzował “grafomańską” powieść; cytował wielu blogerów, którzy się nią zachwycali. Rozpoczęła się gorąca dyskusja. “Sieć robi wiele złego promując 'kult amatora'. Każdy jest twórcą, nikt nie jest odbiorcą” – skomentował ktoś. Zgadzam się: śledziłam wiele blogów. Niekiedy wszystko, co autor miał do powiedzenia brzmiało: „Jestem młoda i gruba”.

Zaczęłam pisać bloga dwa lata temu: potrzebowałam „przerwy” w życiu „zdesperowanej gospodyni domowej.” My, blogerzy, pragniemy komentarzy, publiczności, zainteresowania. Wygląda na to, że każdy rodzaj „uwagi” się sprawdza: autorka „grafomańskiej powieści” podziękowała Pollakowi za krytykę. Dzięki niej sprzedała 770 książek.