Pages

Wednesday, September 26, 2018

Writing in Italian/Pisząc po włosku

Let’s TALK about periods” - Harriet wrote. The professional blogger and parent influencer, she certainly knows what she's talking about. Toby&Roo gave her the opportunities of her dreams. For me, blogging wasn't my means of income. I used to think that it's a waste of time. I was wrong. About one year ago I sent my illustrations to Bari publisher.

tobyandroo
I went for an interview shortly afterwards. They sort of challenged me: I was asked to write (and illustrate) a story for a children. „Great idea!” - I told them, but I wasn't so sure. Writing in Italian seemed difficult… But it was it so different from English? Five years of blogging actually did pay. It took me only three months to write a story of Giuseppe Pio who is discovering Matera.

I sent them my book and waited… There was no answer for a long while, and I submitted the manuscript elsewhere! La nonna nei Sassi di Matera was accepted (by the first publisher) and my „journey of wannabe” writer – finished. Now I'll be blogging about what you should know about being a published author…

POMÓWMY o miesiączce!” - pisze Harriet. Profesionalna blogerka i wpływowy rodzic, z pewnością wie o czym mówi. Toby&Roo oferuje możliwości jej marzeń. Blogowanie nie przynosiło mi dochodu. Myślałam, że to strata czasu, ale tak nie było. Około rok temu wysłałam moje ilustracje do wydawnictwa w Bari.

Niedługo potem udałam się na rozmowę, postawiono mi wyzwanie: miałam napisać (i zilustrować) opowieść dla dzieci. „Świetny pomysł!” - rzekłam, ale nie byłam taka pewna. Pisanie po włosku zdawało się trudne… Różniło się jednak od pisania po angielsku? Pięć lat blogowania na coś się przydało. Trzy miesiące zajęło mi napisanie historii Giuseppe Pio który odkrywa Materę.

Wysłałam moją książkę i czekałam… Przez dłuższy czas nie było odpowiedzi, zaczęłam wysyłać manuskrypt gdzie indziej! La nonna nei Sassi di Matera została przyjęta (przez pierwsze wydawnictwo) a moja „podróż aspirującego autora” - zakończona. Teraz będę blogować o tym, czego spodziewać się może pisarz, który opublikował…

Sunday, September 2, 2018

Not affraid/Bez lęku

Agnieszka writes about living with her parents, fighting a diseasese, and being grateful for her family and „irrepreceable friend.” She's suffering from joint pain, wasn't working and felt helpless untill she accepted a part-time cleaning job. „I like working there” - Agnieszka says. „I can swear, because the work is hard. I can laugh with my great crew.” 

I was sitting on a bench with other women, who play a housewife (like myself) when T. appeared. She came to Italy seeking for better future, and decided to remain when her husband passed away. Life in her native country is hard, T. says. Her mother, retired teacher, is having 70€ per month. Pretty T. is working hard 7 days a week.

She's not complaining. „I live here alone with my children, but I'm not affraid of anything!” - She told me. My unemployed friends have pity on her. „Poor thing!” - They whispered. But it's us, hiding for years in our easy, accomodating life who is „poor” indeed. Too frightened to breake the close circle of our house, we're paying the price of our weakness.

Agnieszka pisze o mieszkaniu z rodzicami, walce z chorobą i byciu wdzięcznym za rodzinę i „niezastąpioną przyjaciółkę.” Cierpi na bóle stawów, nie pracowała i czuła się bezradna, aż przyjęła weekendową pracę sprzątaczki. „Lubię tam pracować” - mówi. „Mogę przekląć, bo praca ciężka. Mogę pośmiać się z moją fajową ekipą.”

Siedziałam na ławce z innymi paniami, które grają gosposię (jak ja) kiedy zjawiła się T. Przyjechała do Włoch w poszukiwaniu lepszej przyszłości i zdecydowała się zostać kiedy zabrakło jej męża. Życie w jej kraju jest ciężkie, opowiada. Mama T. - emerytowana nauczycielka – dostaje 70€ na miesiąc. Urodziwa T. pracuje 7 dni w tygodniu.

Nie narzeka. „Jestem tu sama z dziećmi, ale niczego się nie boję!” - mówi. Moje bezrobotne znajome litują się nad T. „Biedaczka!” - wzdychają. Ale to my, kryjące się w łatwych, wygodnych życiach jesteśmy naprawdę biedne. Zbyt wylęknione, by wyrwać się z zamkniętego domowego kręgu, płacimy cenę naszej słabości.