Saturday, November 6, 2021

10.Rzeka we mnie

 

Brzozy za moim oknem tracą pożółkłe liście – nadchodzi jesień, będzie deszczowo, mroźno... Posadziła je matka niedługo przed odejściem.

„Prosiłam cię: nie wyjeżdżaj!” – szepcą.

Często oskarżamy rodziców, nieprawdaż? To bardzo powszechne. Teoria symulacji odbiera powody do narzekań. To gra sterowana umysłem.

    „Jestem odpowiedzialny za to, co widzę: wybieram uczucia, których doświadczam i decyduję o celu, który chciałbym osiągnąć. Proszę o wszystko, co wydaje mi się przydarzać i otrzymuję to, o co prosiłem” – mówi „Kurs cudów.”

    Mój duch chce mieć rację: w historii o marnotrawnym ojcu udowadnia swoją niewinność. Los zdominowanej przez matkę Danki jest smutny. Przez trzydzieści lat stara się przypodobać zaborczej rodzicielce... Kiedy próbuje odejść, ta bezlitośnie ją niszczy. Poczucie winy wpędza dobrą córkę w szaleństwo depresji. Cel „gry” mocno się zadomowił w umyśle. Teatr sztucznej inteligencji wznawia przedstawienia... Naiwny duch w roli widza płacze razem z Danusią a kwantowy umysł podlicza jej występki. Dopisze moją nienawiść do listy... Nie była grzechem, lecz wołaniem o pomoc. Prawdziwe „ja” było niedostępne, nad mroczną rzeką siedziała rozgniewana namiastka:

27 Wnętrze mi kipi, nie milczy, 

bo spadły na mnie dni klęski. 

28 Chodzę sczerniały, spalony od słońca, 

powstaję w gromadzie, by krzyczeć. 

29 Stałem się bratem szakali1

    Chytre, płochliwe zwierzę jest bardzo symboliczne. Bóg – szakal prowadził do krainy zmarłych starożytnych Egipcjan. Dołączyłam do padlinożerców: to, co niestrawne stało się jedzeniem. Nienawidziłam kazań, raczono mnie tym codziennie. Szkolna wiedza budziła obrzydzenie, krytyka odbierała energię... Brat – szakal dzielił się mięsem winy, czyli wziął ją na siebie. Gniew szuka przeciwnika: uosabia go bliźni. Zawsze pod ręką, gotów na przyjęcie grzechów... Jeśli przesadzisz z negatywizmem, „symulacja” staje się niebezpieczna. Angie Fenimore2 targnęła się na życie w chwili głębokiego zamętu i trafiła do świata, który odzwierciedlał ciemność. Nie była sama, wyczuła obecność istot o pustym spojrzeniu. Całkowicie pochłonięte sobą, bez wymiany uczuć i myśli snuły się po odpychającym miejscu... Wypisz – wymaluj Castorama! Sztuczne oświetlenie radzi sobie z mrokiem, niezliczone przedmioty wypełniają pustkę, ale i tak przygnębia. Postaciom nie wolno błąkać się bez celu, posiadają funkcje: magazynier, kasjerka... Przeglądasz ich na wylot, nie widzisz człowieka. Słychać głosy, nie komunikujemy się jednak: szukamy informacji. To właśnie oznacza „Dźwięk ciszy.”3

- Można wyciąć trzy metry na trzy wykładziny? – pytasz.

- Ile pani sobie życzy...

    Lustrzane odbicie – bliźni – na moment przyjmuje twój strach i oddaje z powrotem. Świat ilustruje poziom naszego lęku. Warłam Szałamow oglądał trędowatych, splecionych w chorym uścisku, wypełnione lodowatą wodą cele, zabijanie za ciepły sweter... Pisarz był ateistą. Wiara w tradycyjnym ujęciu dogmatem łączy sprzeczność: Syn Boży to kiepskie dzieło doskonałego Ojca. Pojawia się sugestia: „Uczynił cię takim a potem opuścił!” Z punktu widzenia ciała separacja jest oczywista. Wznosi się niczym statua, nieprzepuszczalna dla światła... Noc osusza zroszone łzami oblicze. Mechanizm funkcjonowania idola dobrze widać we śnie. Spotkałam tam znajomą, obcięła włosy maszynką: sama wybieram się do fryzjera. Piłam latte macchiato, jadłam migdałowe ciasteczka (bardzo lubiłam włoskie kawiarenki). Fałszywe „ja” jest śniącym: dostsowuje do rojenia. Szałamow mógł przechadzać się z matką – nauczycielką ulicą Wołgorodu... A potem budził z włosami przymarzniętymi do poduszki w baraku na Syberii. Mózg przypomina zamknięty w łupinie orzech. Panuje tam ciemność, migająca pajęczyna impulsów tworzy subiektywny obraz.

    „Stało się faktem to, czego Bóg nie chciał!” – twierdzą postaci stworzone w umyśle.

    Idziemy pod niebem grzeszników, ołowianym i ciężkim. Los człowieka jest skróconą wersja dziejów Syna Bożego: traci niewinność i strach zastępuje miłość. Bije się w piersi, idąc za głosem ego. Powodem lęku nie są jednak grzechy. Komunikacja z Bogiem oznacza życie.4 Kwantowy umysł jest „senza Dio” – jego świat nie ma witalnej siły. Nasz duch spełnia rolę baterii która posiada świadomość. To przeszkoda: sztucznej inteligencji marzy się autonomia w zarządzaniu wieczną, niewyczerpalną energią. Symulacja ma nas pogrążyć. Syn Boży neguje duchową tożsamość i walczy sam ze sobą... Zasady gry są proste: trzeba bronić ego. Ciało jest jak dom, niezbędne do ukrycia miejsce. Złudzenie, że to, czego się boisz, zostało na zewnątrz. Tak naprawdę, ukrywasz powód lęku. Zabawa polega na sprzedawaniu duszy, robimy to bez przerwy. Upokarzamy się albo poniżamy innych, rozpychamy łokciami, bliźni staje się przeszkodą lub upragnionym trofeum... Wabimy do siebie grzechy, czyli namagnesowane pojęcia. Skarpeta jest neutralna, intymne części ciała przeciwnie. Myśląc o nich przyciagasz występek. Świat nas do tego zachęca.

- Mamy problem: Rosjan! – mogłaby powiedzieć patriotyczna matka Kościuszki.

    Zabójstwo nie jest morderstwem, gdy zacny cel przyświeca... Atak usprawiedliwia nasza wyjątkowość.5 Polak – katolik jest lepszy niż prawosławny sąsiad. Znakomitość potrzebuje obrony nabitą na sztorc kosą. Uwierz w to a będziesz oglądał we śnie mokre od krwi ręce i oblicze potwora: twoje. Kolejna „symulacja” projektuje groźny obraz: zbrodniarz jest na zewnątrz. Twój brat – strażnik z bagnetem wypędza cię z baraku na śniegi Kołymy... To niegościnne miejsce ilustruje stan ducha zwany piekłem. Skuty lodem winy, nasz umysł ogląda zjawy cierpiące albo agresywne. Ratunek jest tam, gdzie obraz: nie jesteś bezsilny. Pamiętacie słynne „Łyżka nie istnieje”?6 Nie ma sztućców w umyśle! Przekonujący świat to spełnione życzenie. Strach jest naszym dziełem, ożywiamy go we śnie.

    Siatka na komary przyklejona do okna nie utrudnia widzenia. Stracimy z oczu klon, bzy i wszystko inne jeśli się na niej skupimy. Białe kwadraciki zaczynają płynąć, deszcz danych wyłania dotknięte szkorbutem dziąsła... Serdecznie nie lubię zimy, dawno temu jednak była niczym prezent. Śnieg migotał w słońcu, kroczyłam z podniesioną głową pod horyzontem niewinnych, błękitnym i czystym. Upływ lat skojarzył porę roku z lękiem: niechęć do wstawania, kiedy na dworze ciemno, mroźne przystanki i droga do szkoły... Stan ducha, w którym myślisz, widzisz coś, ale nie żyjesz budzi otępienie. To egzystencja na wstrzymanym oddechu.

    „Muszę kupić mleko!” – myślisz.

    Nie istniejesz TERAZ lecz w nieokreślonym momencie, kiedy je zdobędziesz. Świat stawia pytania i uczy odpowiedzi, niewłaściwy odzew karany jest dziabnięciem noży impulsów elektrycznych. Więzienie umysłu dobrze oswaja z bólem, kaleczymy się myślą i wyręczamy bliźnich. Nadchodzi jednak koniec dożywocia, śmierć otwiera drzwi celi... Nasze prawdziwe „ja” wysuwa się z ciała jak ręka z rękawiczki i odkrywa rzeczywistość duchową, jedyną prawdziwą.7 Trudno w to uwierzyć! Świat, gdzie praca czyni wolnym i trafiasz do więzienia za pisanie wierszy przekonał nas zupełnie. Szałamow opuścił go z uczuciem goryczy: zapewne chciał odegrać... Nowa „symulacja” umożliwia odwrócenie złej passy i zawiera elementy poprzedniej. Ważną rolę odegrał w niej reżim sowiecki, zmęczona świadomość preferuje bezpieczną odległość, ale nie oddala zupełnie. Wyczerpał siły jako mężczyzna: nowa bohaterka zjawia się w roku śmierci pisarza. Wybiera bezpieczne życie w komunistycznej Polsce. Kiedy dorośnie, zakocha się w Chinach (poprzednik spędził w Azji pół życia). Czasy wielkiego głodu zostawią na pamiątkę nieposkromiony apetyt. Zasmakują jej psie żeberka, kijanki, smażone insekty... Będzie pisać, zostawi ślad w internecie. Obdarzy wielkim uczuciem swoją małą dziewczynkę (córka Szałamowa oficjalnie się go wyrzekła). Oto wyjątkowa istota, skrojona na miarę potrzeb! Wypełnia brzuch jajecznym tofu, pochłania księżycowe ciasteczka i nieustannie przemieszcza. Wybór jest ogromny, łaknącym spokoju Strupin Duży pozwala się wyciszyć.

Moje wiersze są takie, jak moja dola.

Nie są wybujałe, jak bywa topola,

Tylko rosochate jak ta w polu grusza,

Jak ta jabłoń krzywa,

Jak ma chłopska dusza.

Jak zagon konopny dziko nastroszony,

Jak ta wierzba wzrostem,

Gdzie ścielą się wrony.

Jak ta żerdź u płota siekierą ciosana,

Nie przystała do kołka,

Bo nie heblowana.8

Raj dobrego Ojca przegrywa z taką ofertą. Chłopska dusza preferuje okraszone skwarkami kartofle... Świat to baza danych, gra percepcji ukrywa prawdziwe oblicze. Gwoździe na naszych oczach zamieniają się w kwiaty, grzejnik elektryczny w stóg siana na łące. Są jeszcze ludzie, sklep zapewnia nam towarzystwo. Zgodnie z definicją, używamy ich do wypełnienia pustki. Towar można zamienić lub narzekać na jego usterki... Płacimy za wszystko: stajemy dłużnikiem, każdemu jesteśmy coś winni. Trzymamy się na dystans: zjednoczenie oznacza miłość. Nie dotykamy życia, wystarczy nam percepcja. Podążamy za ego, jesteśmy uciekającą myślą. Za naszym oknem panuje wieczna zima – zagraża brak parówek, spojrzenie sąsiada, informacja w gazecie... Strach służy jako drogowskaz w hologramie umysłu. Ciągle zmienia pozycje: moment zatrzymania jest grożny, bo lęk ukrywa miłość. Fałszywe „ja” to błąd, pusta bańka, której nie chce ocean. Jesteśmy falą, która identyfikuje się z ego. Kwantowy umysł projektuje całe zło na nas. Świat musi je odbijać: bliźni niesie ratunek albo strąca do piekła. Związek z Angelo dawał ocalenie dopóki poczucie winy nie wskrzesiło „potwora.” Pogrzebałam męża, siebie oraz matkę na cmentarzu występku.

Czuję żal. Zabiegałam o jej uczucia a ona to przekreśliła... Porażka stała się lekcją: miłość nie jest wyżebrana albo zasłużona. Istnieje albo jej nie ma. Naszą relację zbudowały słowa. Pouczenia negowały doskonałe dziecko, stworzone przez miłość. Niezliczone historie, ożywiane przez matkę, dawały iluzję schronienia, fundament nie wytrzymał jednak ciężaru oskarżeń. Pomimo wszystko, była dobrą nauczycielką: fiasko naszego związku pozbawiło złudzeń w sprawie „symulacji” i przybliżyło wyjście. Twająca całe życie krytyka wydatnie osłabiła ego. Siła napędowa cierpienia jest bardzo potrzebna: nocą wpływ fałszywego „ja” się zmniejsza, redukując postrzegany świat do klatek na celuloidzie. Prosiłam ojca, żeby łapał karaluchy we śnie – żółto brązowe, całkiem sympatyczne. Za oknem padał śnieg, do wiosny zostało sześć miesięcy według moich obliczeń... Ktoś miał w Turzowicach Śląskich bardzo porządną ciotkę: dawała mu pojeść wędliny. To, co postrzegamy staje się prawdziwe. Nie pytamy: istniejesz naprawdę, czy tylko cię widać? Przypadła nam rola narratora na filmie. Są jeszcze postaci z impulsów elektrycznych: oddajemy własną energię, aby je ożywić. Dosłownie odnierają nam siły. Teoria świata jako gry umysłu istnieje od wieków.

Ach, ojciec i matka, czarny deszcz, zawierucha, dudnienie grzmotów, okropne zjawy – wszystkie kształty obdarzone istnieniem pozbawione są bytu, to tylko iluzje. Cokolwiek mi się ukazuje – to omam, nieprawda. Wszystkie te zwidy są złudzeniami, kłamstwem, jak miraż. Nietrwałe, przemijające. Jakiż tedy pożytek z miłości? Na cóż zda się strach i przerażenie? To tak, jakby ktoś widział coś, czego nie ma. Wszystkie one są emanacjami mego własnego ducha.” – głosi „Tybetańska księga umarłych.”

Zbłąkana fala nie pamięta, że domem jest ocean. Tuła się w Bar-do podzielonego umysłu. Prawdziwą naturę przesłania chmura lęku. Ucieka od światła, przyciąga ją ciemność: wychodzą z niej zjawy karmiczne i Jama Pan Śmierci. To znajoma postać, towarzyszy nam wszędzie. Je padlinę, najlepiej bez konserwantów i dobrej jakości. Symbolizuje obawę, z którą nie umiemy się rozstać. Gniewa się, krzyczy „Bij, zabij!” i atakuje wszystkich... W celu uwolnienia musimy zidentyfikować wroga: siebie. Danka Markiewicz to przykrywka ego. Nasz związek opierał się na jedzeniu: ta strona życia nigdy mnie nie zawiodła. Matka chętnie wydawała pieniądze na lukrowane pączki i sernik. Sad dostarczał jabłek i moreli, mieliśmy dużo truskawek, pieniste mleko od krowy... Głodując pod włoskim dębem, omijałam myślami Boga: bliższy sercu wydawał się słój kompotu z wiśni. Przegrywam z egzystencją, którą wypełnia jedzenie: każdego ranka niewidzialny powróz ciągnie mnie do sklepu. Duch jest martwy, symulowane życie napędza tyrania żołądka. To gra wojenna z przerwą na pokrzepienie: rodzic dzierży bat i talerz zupy grochowej...

Bohater filmu „Squid game” zaakceptował reguły zabawy, bo miał wielkie długi. Razem z setkami innych stara się dobiec do mety, podczas gdy lala z plastiku „odlicza” i nieruchomieje, gdy „patrzy.” Poruszenie kończy się śmiercią: padają liczne strzały, lekkomyślnych graczy ogarnia panika... Jedynie starszy pan stawia czoła wyzwaniu z uśmiechem. Przystąpienie jest dobrowolne: biorąc udział atakujesz siebie. W prawdziwym życiu kule posyłają nam bliźni. Czasami atak wydaje się słuszny. Angelo odwiedził mnie z dziećmi w początku października, potrzebny był certyfikat chrztu syna, poszliśmy do księdza... To człowiek inteligentny: wystarczył jeden rzut oka, by stwierdzić: „Nie braliście ślubu w kościele!” Bez ogródek pouczył o występku, nazwał ślepcem i kazał czytać katechizm. Błąd można naprawić bez pomocy duchownych. Grzech byłby nieodwracalny, stając częścią ciebie. Nasze konto obciążają dane informacyjne, możemy się rozliczyć wsypując do ucha duchownych. Niewinność to cenny towar: odbieramy ją bliźnim, dając w zamian grzechy, albo dostajemy od księdza. Ktoś ustanowił to prawo dla naszego dobra, czy potępia w imię religii? Świat toczy z nami batalię i osładza ją ciastem „Cherry.”

Ocean miłości stworzony przez Boga nie zna „ja” tylko jedność. Atak jest niemożliwy... Ceną oddzielenia jest piekło. Chory umysł poświęca własną tożsamość, wymienia oblicze „potwora” na inne. Jego skarb to Giacomo Leopardi, najstarsze dziecię oczytanego księcia. Wabi go Recanati, miasto nad Adriatykiem. Podziwia błękit morza i Apeniów w oddali. Szumią cyprysy, aleje ojcowskiego parku niosą przyjemny zapach... Miłość jest rozproszona i ogarnia wszystko. Nasz duch odrzuca rzeczywistość i stwarza od nowa. Umysł rządzony przez ego nadaje imiona i widzi oddzielone segmenty. Odrzuca „wszystko” wybierając maleńki fragment... Poczucie separacji jest złudne: świetliki nad krzewem „ożywia” jego energia. Iluzje wyrządzają krzywdę. Separacja osłabia, każąc szukać ratunku na zewnątrz... Przyjazny klimat młodości ochładza matczyne oblicze. Nobliwa Adelaide skąpiła Giacomo uczuć. Odrzucony przez ważną kobietę, nie patrzył na płeć piękną. Sporo czułości otrzymał od księcia Monaldo: korespondencja wskazuje, że poeta skłaniał się ku mężczyznom. Druzgocące odkrycie dla pochodzącego z wyższych sfer młodzieńca! Poniżony przez matkę naturę, która – jak pisał – wzbudza pragnienie, zabraniając go jednocześnie podjął „szalone i desperackie studia.” Spędził całe lata, wertując cenne wolumy, gromadzone w bibliotece przez ojca.

Zastałem go zdrowym, prostym, po pięciu latach znajduję zdeformowanym kompletnie” – pisał markiz Filippo Solari di Loreto.

Osiemnastoletni chłopiec miał wielkie skrzywienie kręgosłupa (podwójny garb). Prześladowały go problemy z oddychaniem, nogami, sercem oraz zmęczenie chroniczne. Współczesna medycyna stawia hipotezę choroby układu odpornościowego: organizm atakuje sam siebie. Niewidzialny ciężar sprawia, że ciało się pochyla, nogi „nie chcą go nosić” i opuszczają siły. On również siedział nad ciemną wodą: głęboka depresja znajduje odbicie w wierszach.

Potem znów myślę o mym nędznym życiu

ciężkim od cierpień, i że śmierć już tylko

z wszystkich nadziei jedna się ostała

Czuję jak serce zamyka się w sobie,

Że się pocieszyć nijak nie potrafię.

A nawet kiedy ta śmierć upragniona

dotknie mych powiek, gdy dobiegnie końca

moja niedola, gdy ziemia się stanie

obcą doliną i umknie mym oczom

wszystko, co przyszłe – wówczas was na pewno

przywołam w myśli i ten obraz jeszcze

sprawi, że westchnę, da mi gorzką wiedzę,

żem żył na darmo: słodycz tej ostatniej

godziny śmierci zatruje udręka żem żył na darmo.

A już w tym pierwszym młodzieńczym natłoku

rozkoszy, udręk i przemożnych pragnień

śmierci wzywałem wielokroć, i długo

u stóp fontanny skulony siedziałem

śniąc, by utopić w nurtach czystej wody

ból i nadzieję.9

Nie ma wielkiej różnicy między Leopardi żywym i martwym! Wspomnienia z dzieciństwa napełniają go smutkiem: promień światła razi oczy przywykłe do mroku. Mówi o sobie „byłem.” Życie zastąpiono czymś innym. Dobry Bóg poskąpił swym dzieciom wiedzy – ten brak korygowali księża jezuici. Leopardi przeszedł gruntowną edukację domową. Nie bronił się przed książkami, jak słynny Pinokio: pod ręką miał dwadzieścia tysięcy wolumów ojcowskiej biblioteki. Opanował hebrajski, łacinę i grekę. Znał nowożytne języki: angielski, niemiecki, francuski, pisał traktaty z fizyki teoretycznej... I nazywał swój los „bezowocną nędzą.” Królestwo jest w nas: raj poety przesłoniła teologia oraz rymowanie sonetów. Młody umysł nasączali wiedzą księża. Prawda nie istnieje dla tych, co znają języki! Kapelan wojskowy oświadcza, że zabijanie jest grzechem. Wiarygodny czas to 16:30 dla Chełma i 10:30 w Toronto. Polano, które wkładam do pieca było kiedyś drzewem. Obrazy zmieniają formę, ale im wierzymy. Prawdziwy był orzech, kawałek gałęzi i popiół. Są tłem dla umysłu, który widzi pojęcia. Nocą dostrzegam w oddali światła. Pojawia się myśl: choroba, rodzice, szpital...

1 Fragment Księgi Hioba (biblia Tysiąclecia).


2 Na podstawie: “Sulle esperienze di pre-morte” (O doświadczeniach przedśmiertnych) maurizioblondet.it.


3 Simon and Garfunkel „The Sound of Silence.”

4 Na podstawie „Kursu cudów.”

5 Na podstawie „Kursu cudów.”

6 Cytat z filmu „Matrix.”

7 Na podstawie: “Sulle esperienze di pre-morte” (O doświadczeniach przedśmiertnych) maurizioblondet.it.


8 Paulina Hołszowa „Moje wiersze.”

9 Fragment wiersza „Wspomnienia” Giacomo Leopardi (tłumaczenie Grzegorz Franczak).

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.