A man searches himself outside. Danka Markiewicz finds herself in words, kefir and bananas. I was walking back from my favourite Gama store (Szpitalna street in Chełm) when I saw the strange couple. Two alcoholics, the woman was pushing an empty pushchair for toddlers. That’s me: I don’t have faith in my old life, but I have the persistence of a maniac. I keep doing the same things to prove that my pushchair is not empty. I gave up on bread and oil, but I’m still trying to incarcerate myself.
I’m making kefir cocktail with bananas, pinching myself for consumerism. “The sinner” is a construct of mind. Instead of creating a new path with God, my mind is holding against him this “ghost.” To be honest, I’m sick of it. Few days ago I ate wholemeal bagels on the street, feeling quite awful. “Maybe someone can help me!” – I thought. I went to the pharmacy. “I keep thinking about food! I honestly do not know if it’s normal, or it is madness?” – I said. A pharmacist advised me to see a therapist. I got the same answer in second-hand clothing store. A man on the appearance of alcoholic was sitting on the passage under railway tracks.
I repeated the question. “You won’t take a shit if you’re hungry!” – He told me. My mind is not ready for miracle, but there’s a change. The old Danka was afraid of everything, and I’m a lot braver. I asked a store clerk to make a photo of me with wholemeal bagel. The figure on the picture looked quite pathetic. Such is life without God. I’m free to repeat all over the same things, but kefir won’t fill my emptiness. My food does not take long to turn into poop. Thinking about it is quite stupid.
Człowiek szuka siebie na zewnątrz. Danka Markiewicz odnajduje się w słowach, kefirze i bananach. Wracałam z ulubionego sklepu Gama (ulica Szpitalna w Chełmie) kiedy ujrzałam dziwną parę. Dwoje alkoholików, kobieta popychała pusty dziecinny wózek. To ja: nie wierzę w dawne życie, lecz mam upór maniaka. Robię te same rzeczy chcąc udowodnić, że moja spacerówka nie jest pusta. Porzuciłam chleb z olejem, lecz nadal próbuję siebie uwięzić.
Robię koktajl na kefirze z bananem i krytykuję za konsumpcjonizm. „Grzesznik” jest wytworem umysłu. Zamiast tworzyć nową ścieżkę z Bogiem, mój umysł wysuwa przeciw Niemu tę zjawę. Szczerze mówiąc, mam tego dosyć. Parę dni temu jadłam razową bułkę na ulicy, czując się dość beznadziejnie. Pomyślałam, że ktoś może mi pomóc. Poszłam do apteki. „Wciąż myślę o jedzeniu! Nie wiem, czy to normalne, czy wpadam w szaleństwo” – rzekłam. Farmaceutka wysłała mnie do terapeuty. Tę samą odpowiedź dostałam w sklepie z używaną odzieżą. Na schodkach koło przejścia nad torami siedział pan o zapitym wyglądzie.
Powtórzyłam pytanie. „Na głodnego się nie wysrasz!” – odparł. Mój umysł nie jest gotowy na cud, zachodzi jednak zmiana Dawna Danka bała się wszystkiego, zrobiłam się bardziej odważna. Poprosiłam sprzedawczynię o zrobienie mi zdjęcia z bułeczką. Fotografia pokazała żałosną postać. Takie jest moje życie bez Boga. Mogę powtarzać te same rzeczy, ale kefir nie wypełni pustki. Jedzenie szybko zmienia się w ekstrementy. Rozmyślanie o nim jest głupie.
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.