Wednesday, April 27, 2022

3.Zagłuszanie myśli

 

Decyzje są ciągłe: w ślad za nimi muszą podążać skutki. Obserwując siebie można dojść do wniosku, że nieustannie wybieramy między niebem i piekłem. Mój umysł posiada osobliwą tendencję, na przemian dedykuje dni na męczarnie i odpoczynek od cierpienia. Przedstawię je wam: posłużą zrozumieniu. Trzeci marca poświęcony był na frasunek. Natychmiast po przebudzeniu kieruję moją myśl na smutek: nic konkretnego, uogólnione strapienie. Zegar wskazuje piątą: to dosyć późno, każdego ranka palę w piecu, by ogrzać pomieszczenia. Wychodzę z domu o ósmej, terapia na oddziale trwa od dziewiątej do trzeciej. Zależy mi na tym, by po powrocie zastać przyjemne ciepło... Znajoma boleść każe atakować siebie przy pomocy jedzenia. Chwilę po opuszczeniu łóżka kroję plasterki cytryny i zaczynam posilać. Umysł rejestruje występek: Wewnętrzne Dziecko nie umie się kontrolować. Prawdą jest, że za jednym schodkiem do piekła muszą nastąpić kolejne! Mój Krytyk dopisuje do listy nowe przewinienia. Fanatyk zdrowego jedzenia sięga po miód spadziowy i żytnie otręby, zalewa wrzątkiem, pochłania słodzony kleik... Za jedną miseczką idzie druga i trzecia. Zjadam dużo chleba i nadal czuję łaknienie.

Niezależnie od pogody, drogę do szpitala pokonuję na starym rowerze. Rozważam ważną kwestię: powinnam kupić gruszki, kefir czy banany? Zaopatrzę się w tym czy innym sklepie? Zostawiam mój środek lokomocji niedaleko „ABC Drewniaczek.” Łakomy wzrok skanuje nabiał i owoce... Mam ochotę wziąć wszystko, ostatecznie jednak płacę za baton energetyczny (zjadam go natychmiast) i trzy jabłka (starannie wybieram największe). Nie tracąc z oczu celu, jakim jest cierpienie, pochłaniam wszystko zaraz po przybyciu na oddział psychiatryczny. Świat daje kolejny powód, aby się potępić i wodzi na pokuszenie. Na stole w kuchni znajduję apetyczne ciastka i czekoladowe trufle: dar od dwóch pacjentów, którzy kończą zajęcia. Sięgam po cukierki i rurki z nadzieniem... Głód nieustannie się zwiększa, samopoczucie zaś ulega obniżeniu. Próbuję się zrehabilitować, na grupie wsparcia biorę udział w dyskusji: wypowiedź zyskuje uznanie w oczach psychologa. Umysł ledwie rejestruje pochwałę, bo uwagę zaprząta cierpienie. Na przerwach zaglądam do kuchni, zauważam samotne jabłko (poprzedniego dnia wydawano owoce pacjentom) które postanawiam podwędzić. Używam słodyczy do atakowania siebie... Myśl krąży wokół obiadu; o dwunastej zasiadam na znajomym krześle, zjadam gorący krupnik i bigos. Jeden z kolegów ma dietę cukrzycową. Dostaje pojemnik buraczków, na które traci apetyt. Ten problem mnie nie dotyczy! Z satysfakcją wykładam czerwoną, kleistą zawartość na plastikowy talerzyk... Podsycam głód cierpienia: kradnę jabłko i sięgam po ciasteczka. W drodze powrotnej rozważam, co jeszcze kupię w sklepie: wybór pada na banany i kefir. Nie zdejmując wierzchniej odzieży, miażdżę owoce widelcem: koktajl osładza rosnącą pogardę dla siebie...

Wielki krokodyl, w którego paszczy się znajdujecie – to matka” – stwierdził Jacques Lacan. „Nie wiadomo, co może sprawić, że nagle zamknie swą paszczę. To pragnienie matki.”

Celem podzielonego umysłu jest oszukiwanie siebie. Cały sekret w tym, jak definiujemy przyjemność! Mój niedojrzały rozum bawi się sam ze sobą. Identyfikuję się z Małą Dziewczynką, biorąc na siebie rolę Matki i Krytyka. Głosy istnieją, dopóki Danka jest głupia, leniwa, nienażarta i bierna. Lubię rysować na oddziałowych przerwach: usprawiedliwiam się, kiedy słyszę komplement.

- Ot, tak, z nudów wodzę ręką! – mówię do kolegów. Dorosła Danka przejmuje rolę rodzica: głos Matki rozbrzmiewa wszędzie. Jak dawniej przypomina, że mam krzywe nogi, śmieje się z plombowanych zębów... Pomimo wszystko, celem umysłu jest nieustanna opieka. To uniwersalny mechanizm: moja znajoma czuje lęk, gdy słyszy krzyk Wewnętrznego Dziecka. Osoba ze wszech miar perfekcyjna, odznacza się sporą urodą, zachowała młodzieńczy wygląd... Ma zadbane paznokcie, wychodząc z domu, robi sobie makijaż. Dom Jadzi lśni czystością. Znakomicie gotuje, chłodziarkę wypełniają własnoręcznie robione pierogi, rewelacyjne gołąbki czekają na spożycie... Kobieta po czterdziestce wciąż pozostaje pracowitą Jadwiśką z dzieciństwa. Wychowała się w rodzinie wybitnie dysfunkcyjnej. Matka, głęboko zraniona i opuszczona przez bliskich, w dorosłym życiu wybrała dla siebie rolę męczennicy. Ojciec padł ofiarą przemocy rodzinnej i dawał upust agresji, bijąc domowników. Moja znajoma, jako najstarsza z rodzeństwa, pełniła rolę zastępczej rodzicielki. Bardzo wcześnie poznała tajniki kuchenne, robiła flaczki z kurczaka, pilnowała maluchów, sprzątała do połysku. Matka znosiła ciężką, mężowską rękę, chodziła do pracy i nadzorowała odpowiedzialną Jadwigę. Nie skarżyła się, jej relacja z potomstwem była obojętna. Córka dołożyła starań, by jak najwcześniej opuścić domowe pielesze. Odrzuciła wzorzec reprezentowany przez matkę, identyfikując z silniejszym rodzicem. Znalazła sobie „niewidzialnego męża” - zacny Misiek zjada smaczne obiady i znika, oddaje się zarabianiu pieniędzy, zazwyczaj za granicą. Jadwiga dba o porządek i umila mu życie. Jej Wewnętrzne Dziecko, starannie ukryte, daje się jednak słyszeć: w czasie snu moja znajoma krzyczy i przeklina. Przesadna troska o zdrowie przypomina o nim we dnie: Jadzia rozprawia o dolegliwościach fizycznych i szuka terapeutów. W rozmowie przewija się koper włoski, bakteria probiotyczna dostępna w saszetkach, podejrzane trudności z trawieniem, operacje i niedrożność jelit... Robi poważną minę, widać jednak, że kolekcjonowanie środków leczniczych sprawia jej przyjemność.

„Nic w tym złego!” – powiecie.

Możecie się mylić! Uzależniamy się od komunikatów, zapisanych w pamięci. Zarówno mnie, jak Stenię stawiają na straconej pozycji. Matka znajomej, bita i podporządkowana przez męża, stawała się autorytarna w relacji z najstarszą córką. Jej oko nadal śledzi dorosłą kobietę, gdy poleruje meble i podłogi. Staramy się zadowolić Rodzica, ten jednak pozostaje niechętny. Głos Dziecka dopomina się czegoś dla siebie. Robię mu koktajl mleczno-bananowy i potwierdzam negatywną opinię: Danka to nieudacznik, który żuje bez przerwy. Jedzenie spełnia rolę kija i marchewki, pogardzam sobą za brak umiaru, kupując ciasto z kremem. Już sam przepis na ten smakołyk uruchamia system nagrody!

Napoleonka to wysokie ciastko z dużą ilością różowej i białej pianki w środku” – czytam.1

Mallomars też mają pieniste nadzienie: Marlon Brando upodobał sobie ten rodzaj ciasteczek. Bardzo cenił słodycze, na swojej prywatnej wyspie rozpuszczał w tropikalnym słońcu różne batoniki i polewał owoc kokosa, który spadł prosto z drzewa. Popijał litrami mleka wielkie ilości bułeczek i delektował masłem orzechowym, dopóki nie opróżnił słoika. Miał wielki apetyt: rano zamawiał naleśniki z syropem, banany, śmietankę, płatki, bekon, jajka, w porze obiadu zaś dwa całe kurczęta, lody, szarlotkę albo sernik. Wieczorem nakładał ciemne okulary, aby go nikt nie rozpoznał, kupował sześć hot-dogów od ulicznych sprzedawców i pochłaniał na miejscu... Bywało, że prowokował wymioty po obfitym posiłku i zaczynał kolejny. Pozornie starał się zadowolić swoje Wewnętrzne Dziecko, w rzeczywistości jednak przejął rolę Rodzica. Jego przygoda z aktorstwem rozpoczęła się od próby zadowolenia matki-alkoholiczki. Młody Marlon imitował różne zwierzęta, chcąc oderwać jej uwagę od picia.

„Matka opuściła mnie dla butelki” – rzekł kiedyś. „Oto dlaczego zawsze znajduję kobiety, gotowe mnie porzucić. Muszę powtarzać ten proces.”

Dorosłe dziecko składa odpowiedzialność gdzie indziej, postawa ofiary przynosi korzyści: prawo do narzekań, współczucie ze strony innych... Każdego dnia odbywa się meeting na dziennym oddziale psychiatrii: pacjent pytany jest o samopoczucie. Jeśli o mnie chodzi, odpowiedź powinna brzmieć: „Czuję się jak więzień.” Odkąd pamiętam, towarzyszy mi uogólnione poczucie winy. Mój Krytyk notuje kolejne występki: dziś na przykład zamiast jednego, kupiłam dwa kawałki pysznego ciasta z makiem... Wychodząc z domu, zapomniałam o wyłączeniu piecyka gazowego. To grubsze przestępstwo, głos Matki natychmiast mnie potępił. Pogorszyłam sprawę, kupując dużą Caffe Latte za ponad dziesięć złotych. Wewnętrzny Księgowy szybko to podliczył i zepsuł przyjemność, jak zwykle. Nie mogę się schować przed moją „ławą przysięgłych.” Pora się jej przyjrzeć!





1Kremówka/Napoleonka (domowe-wypieki.pl).

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.