Syn
Boży broczy krwią, przelewa strugi łez: teraźniejszość oferuje
wszystko, co potrzeba, on jednak widzi przeszłość. Prawdziwy świat
można oglądać TERAZ – to niebiańskie miejsce, które pamiętam
z dzieciństwa. Chwila obecna jest dobra: piekło trzeba wymyślić.
Przemierzam znajome drogi w zalanym słońcem mieście, z depresji
wyrywa mnie przypomnienie. Charles Bukowski pisał, że nogi miał
zgrabne i silne… Dręczymy się świadomie oraz metodycznie. Rozum
szuka drogi ucieczki: pokój Boży jest blisko, ratunkiem jest wiara
w grzech. Świat, gdzie zmieniają się formy skał i nakrycia głowy
papieży naucza ustami świętych. Bernard z Clairvaux inicjował
wyprawy krzyżowe: bitwa posiada wymiar duchowy, twierdził. Walcząc
przeciw niewiernym, pokonujemy występek, nagrodą jest życie
wieczne. Terminy łacińskie, jakich używał „Doktor Miodopłynny”
stawiają uzbrojonych duchownych w pozytywnym świetle. Wojna z
pogaństwem jest „necessitas” czyli konieczna. Teolog wprowadził
nawet termin „malicidium” – zabójstwo niechrześcijan
zapobiega złu, które takowi popełnią. Fraza: „I milites
Christi, armati et non ornati” pokazuje, że celem „snu” jest
pokonanie umysłu. „Rycerze Chrystusa, nie zdobni, lecz zbrojni”
są przewidywalni i jednowymiarowi... Zupełnie jak Non-Player
Character, czyli niegrająca postać, kontrolowana przez komputerowy
program.
Jezus nie widział wrogów, lecz bliźnich. Głosił dobrą nowinę – Królestwo Boże jest w nas, nie w przyszłości, lecz teraz. Jego przebłyski możemy dostrzec w radosnych, pełnych spokoju momentach… Wiara w grzech przekształca rozum w bestię, którą naszym zdaniem jesteśmy. Uwięzieni templariusze przyznawali się do plucia na krzyż, oddawania „niezgodnym z naturą” praktykom w sprawie seksu i składania „obscenicznych pocałunków” na tyłku Wielkiego Mistrza. Osądzał ich głos, który zachęcał do mordowania Greków bizantyjskich. Uczynił krzyż symbolem okrucieństwa. Drwi z Boga, dowody istnieją wszędzie. Budynek cmentarny w Materze zdobi fraza pozbawiona sensu: „Z ciszy tych grobów wznosi się głos który uwielbia Stwórcę działa z miłosierdziem i sprawiedliwością żyje wiecznie.” Jak wiemy, głosu z grobu nie słychać. Nie może „działać” i jako że właściciel został pochowany, nie „żyje wiecznie.” Pomimo wszystko, posiada głębokie znaczenie, znane z doświadczenia. Ciekawy napis głosi: „Wszystko, co ma związek z Bogiem zakrawa na szaleństwo.”
Sama to miałam potwierdzić – szukanie prawdy zakończyła terapia na dziennym oddziale psychiatrycznym. Porażka udzieliła lekcji: dziesięć miesięcy w Polsce stanowiło powtórkę całej egzystencji. Od kiedy pamiętam, moim postępowaniem rządzą dwa słowa: „Popełniłam błąd.” Życie podcinało mi nogi, upadki były bolesne. Pewnego dnia nie miałam odwagi się podnieść i resztę drogi przebyłam na wózku inwalidzkim, popychana przez bliźnich. Projekcja wytwarza karzący świat, oczekując cierpienia, żyję w ciągłym lęku. Przyczyną bólu są inni; jesteśmy zniewoleni, pokorni… I wściekli. Upragnione, cnotliwe oblicze kryje pragnienie zemsty. Nasz atak jest słuszny, to właśnie symbolizowało piłowanie gałęzi. Postawa ofiary nie zwalnia od winy a żywot służy akumulowaniu błędów. Pociąga nas występek. Droga, którą wyznacza jest trudna, ale posiada cel: niszczymy to, co nie ma prawa istnieć. Grzech bliźnich posiada moc, stając się efektem, potwierdza istnienie zła jako przyczyny. Doznane krzywdy usprawiedliwiają stwierdzenie, że radość jest iluzją, a ból jest prawdziwy. W rzeczywistości szukamy go, podobnie jak winy: bez nich nasz świat to obraz. Nadajemy mu ważność, cierpiąc. Padół łez nie pozostaje dłużny: jak pisał don Juan, poczucie własnej wyjątkowości jest siłą motywującą, stojącą za każdym atakiem melancholii. Niesiemy krzyż, pomni nauk o jego zbawczej sile. Mój duch – antyczny wojownik asura – jest wrogiem Syna Bożego. Dotknięty amnezją, wypiera prawdziwą tożsamość, zostając tym, kim zechce. Matka-ego uczy nienawiści do siebie.
“Rodzice są przecież dla dziecka centrum jego wszechświata.” - pisze Susan Forward.1 „Jeśli twoi wszystkowiedzący rodzice źle mówili o tobie, musi to by prawdą. Jeśli matka zawsze mówi: ‘jesteś głupi’, znaczy to, że jesteś głupi. Jeśli ojciec ciągle mówi: ‘Masz zły charakter’ znaczy to, że go masz. Dziecku brak jest odpowiedniego dystansu, który umożliwiałby zakwestionowanie tych opinii. Kiedy te negatywne opinie przenosisz z ust ludzi do twojej podświadomości, internalizujesz je. Internalizacja negatywnych opinii - zamiana ‘ty jesteś’ na ‘ja jestem’ - leży u podstaw niskiej samooceny.”
Sekret w tym: jeśli myślisz, że jesteś dobry, to nie musisz cierpieć. Przychodząc na świat, przynieśliśmy cenny dar, niewinność. Odebrano go nam i na miejscu dziecka pojawił się grzesznik. Chcąc zasłużyć na przebaczenie, musi się nacierpieć. Ciemny zakątek umysłu kryje wstydliwy sekret: matka mnie nienawidzi. Jej słowa zapisane w pamięci utworzyły postać, którą można kierować za pomocą poczucia winy. Nadały cel: miałam zadowolić rodzica. Próbowałam, ale bez efektów. Świadkiem moich wysiłków był bliźni – on również się poświęcał i wiedział, jak unieszkodliwić brutalne słowa krytyki. Zalewasz się łzami i jest ci wybaczone! W zamian za ból otrzymujemy niewinność. Jest ważny, ogłasza, że dobry Bóg przegrał. Podczas zimowych miesięcy w moim umyśle, naturalnie wielorodnym (według Systemu Rodziny Wewnętrznej) pojawił się nowy głos, nazwałam go Czarnym Księdzem. Prowadził do raju, wymyślając grzechy i potępiał wszystko. Teoria wirtualnej rzeczywistości stała się obsesją, bo jeśli żyjemy w symulacji, to świat jest siedliskiem zła. Myliłam się: iluzoryczność sprawia, że jest doskonałym miejscem. Jak pisał Cyceron, prawdziwe „ja” to duch, nie jednostka fizyczna. Świetlista postać myśli, że padół łez zredukował ją i umniejszył: stoi w ogonku kolejki, szoruje wannę, codziennie zjada bułeczki… Syn Boży zjawia się tu w przekonaniu, że stworzył coś prawdziwego. Zaprzecza własnej tożsamości i cierpi z powodu iluzji. Królestwo Niebieskie oznacza stan łaski, on jednak je ukrył. Widzi stany przejściowe: drzewo zmienia się w deski, papier oraz popiół… Mamy świadomość, że następują zmiany – nadając im nazwy, tworzymy rzeczywistość.
„My najbardziej lubimy to, co zmienne i kapryśne, nieoczekiwane i dziwne: brzeg morza, który jest trochę lądem i wodą, zachód słońca, który jest trochę ciemnością i światłem, i wiosnę, która jest trochę chłodem i trochę ciepłem.” - pisał Tatuś Muminka. „Tyle jest najrozmaitszych możliwości że włos mi się jeży na karku kiedy o nich pomyślę. A w samym środku tego wszystkiego siedzę ja – i jestem oczywiście najważniejszy.”2
Trudno odejść ze świata, do którego przywykniesz! We śnie chciałam się wydostać z rozpadającego budynku, kiedy na drodze stanęła znajoma jakby postać. Przestraszył mnie niedobry błysk oczu i chorowity wygląd… To moje szalone oblicze, które lubi cierpieć. Jest „Fabrykantem łez”3 – nieustannie przypomina o smutku, bo nasze wspomnienia posiadają emocje. Te negatywne pozwalają mu przetrwać. Walczyło ze mną, gdy szukając Boga próbowałam opuścić zaciemnione miejsce. Kwantowy umysł to moja biblioteka: mam sentyment do książek, bo napisałam wszystkie. Nauczono mnie wprawnego splatania słów, iluzja życia polega na nieustannym tworzeniu własnych opowieści. Jak pisze Joe Dispenza, każde doświadczenie posiada sieć neurologiczną w umyśle… Nasze wspomnienia mają swoje emocje. Myśl przemierza księgozbiór, uaktywniając obwody, które sama wybiera. Rozumem kieruje ciało, uzależnione od uczuciowej chemii. Każdego dnia czytam napisany dawno temu rozdział: obarczona winą przez matkę, odczuwam ciężar słusznej nienawiści. Uruchamiam znajomy program, karząc się samodzielnie: cierpienie jest ceną, którą płacę chętnie. Pozornie chodzi mi o niewinność, w rzeczywistości potwierdzam stan emocjonalny, do którego przywykłam. Danka Markiewicz posiada tylko przeszłość!
Przykre to wszystko, nieprawdaż? Pisanie książki stało się bolesne, ponieważ osądza moją rzeczywistość. Nieznana siła kieruje w złym kierunku pomimo dobrych intencji. Cóż dziwnego – własny wizerunek został stworzony przez innych. Mój obraz przedstawiał kalekę na wózku inwalidzkim. Uraził moje ego: nie umiałam wybaczyć okrutnych dni młodości, kiedy lękałam się wszystkich. Odejście ze świata przyszło mi z łatwością. Nie doceniałam życia, odseparowana od wszystkich, czytałam na okrągło przygnębiające stronice, pielęgnując samotną myśl o śmierci. Szukanie Boga przesłoniło regulowanie dawnych porachunków. Potępiałam „inwalidę” za brak miłości i obsesję na punkcie żołądka. Ożywiałam bolesne emocje, kierując uwagę na przeszłość. Dopóki nie uczynię nieświadomego świadomym, walczyć ze mną będzie własne „szalone oblicze.” Zepchnięte w głębię psychiki, dopomina się cierpień. W dobrych momentach myślę, że Danka została na jasnej powierzchni. Pamięć ukrywa moment, gdy świat przypuścił atak na żywe, radosne dziecko. Byłam świadkiem tej klęski, miejsce miłości zajął nowy towarzysz: strach. Idę przez życie, troszcząc się o ego. Z ciemności dobiega głos więźnia, niedosłyszalny w ferworze innych. Przypomina, że stałam się winna, wybierając oświetloną przestrzeń i chce mi wszystko odebrać. Przekonuje, że lubię cierpieć bo wie, że szukając bólu, znajduję wyjątkowość. Jak pisze Arnold Mindell, wszystko, co przyciąga twoją uwagę, jest tobą. Jestem tworzona bez przerwy: idę przez świat, skoncentrowana na lęku, podświadomy nakaz każe się wypełniać. Lody mascarpone z porzeczką wypełnią brak ducha, odczuwany bez przerwy. Uzależnione od znajomych emocji ciało staje się umysłem.4 Przywołuję wspomnienia: zapisy przeszłości, potwierdzając iluzoryczny obraz. Wiem jednak, że każdy wysiłek ma sens. Nie żyłeś na darmo, Giacomo Leopardi! Szukanie Boga pomogło zrozumieć siebie: pojęłam, że osądzam własne koncepcje, a nie rzeczywistość. Odrzucając cel ego, jakim jest potępienie, nadałam sens egzystencji. Jak mówi piosenka: “Zapamiętać sny i zrozumieć jeden z nich!” Nurkować we własnej głębi i szukać refleksji innych w czeluści Internetu. Dzielić się odkryciem, że myśl o winie kieruje nas do piekła.
„Ale czym to jest jednak, jak nie grą, w którą się bawisz i w której możesz się wyprzeć swej Tożsamości? Jesteś takim, jakim stworzył cię Bóg” - mówi „Kurs cudów.”
Niewinność oznacza koniec gry. Sen o grzechu poucza, że kara jest potrzebna, i tworzy więzienia. Mój duch strzeże niepowodzeń, bo pragnie ogłosić klęskę. Postać, która grzecznie wyjada płatki Kellogg’s z kubeczka jest niczym dziecko, które boi się wyjść z kołyski. Dzielimy życie z Bogiem, ale myśli z ego. Znajomy głos karze i ogranicza, spędzamy całą wieczność pokonani, bezsilni… Pora zapomnieć złe lekcje! Matka jest obrazem z impulsów elektrycznych: nie może cię potępić. Nadal posiadasz kochające serce i skrzydła. Moje zapomniane dziecko jest bożą myślą – stworzone do życia, niczym motyl raduje się z niego. Danka Markiewicz jak insekt toczy przed sobą brzemię egzystencji... Istnieje w umyśle ego, to iluzja, którą podtrzymują dialogi wewnętrzne. Nieustannie coś łączy: można lubić duży nos lub zbierać na operację plastyczną, gdy umysł powiąże brzydotę i wielkość. Promień słońca na oszronionej trawie rozprasza na chwilę: fałszywe „ja” znika w krótkim przebłysku szczęścia...
Umarli żyją w biegu – śmierć znajduje ich TERAZ. Wciąż dzielę z Bogiem chwilę obecną, ukrywa to zamęt danych informacyjnych. Myśl przebywa gdzie indziej, skupiona na lęku, który znajduje oparcie w słowach. Natrętny głos każe dbać o protezę i cenną odporność... Człowiek jest tablicą ogłoszeniową kwantowego umysłu. To pustka, która w deszczu danych szuka samej siebie. Są niczym porcja pierogów: im więcej, tym lepiej. Kanonik Gremialny oraz Honorowy czy chociaż taksówkarz – liczy się definicja. Naszym wrogiem jest nicość. Torturujemy się myślą: to szpila w głowie Pinhead. Świat daje powód do biadolenia, nadchodzi fala mrozów, radni dostali podwyżki... Ukłucie bólu sprawia nam przyjemność. Podświadomość ukrywa, że wciąż szukamy skarbu umarłych, cierpienia.
Życie bez Boga jest niemożliwe. Egzystencja pozbawiona TERAZ należy do mrocznych istot. Wymyśliły czas: odlicza, ile pozostaną w piekle. Torują sobie drogę nie kontemplując nocy bo wiedzą, że mija. Czekają do brzasku. Staram się pamiętać: Bóg jest tam, gdzie ja, i zaakceptować pokój. Mieszkając z rodziną, widziałam tylko siebie. Brat, którego nie znam to mój mąż Angelo. Chcę rozstać się z dawnym egoistą i zobaczyć bliźniego... Jesteśmy jednym w Bogu, choć sny nas rozdzieliły. Mój duch wybrał tę drogę, zachowam dobre myśli i odrzucę inne. Zrobiłam postępy: przestałam wierzyć w grzechy i wybaczyłam wszystkim. Patrzę na krople rosy, połyskujące w słońcu i próbuję nie myśleć. To najlepsza modlitwa.
Istnieje świat, który nie każe pracować. Pierogi, pyzy, knedle nie mają wstępu, bo istnienie oznacza pełnię. Miłość pozwala odpocząć, otula delikatnym płaszczem... Nie chcę być zakładnikiem ego. Mój „przebudzony” duch to nieobjęte światło, śmierć zniesie „dwoistość” – złudzenie, że fala to nie ocean. Przy odrobinie szczęścia odejściu będą towarzyszyć szklane kulki, o których mówią buddyści... Ta książka to zapis rozmów z Bogiem. Moje rozważania zakończę filozoficznym: wszystko minie, wszystko, lecz światło, które odpowiada, będzie. Nie zostawi samotnej nad rzeką, której nie ma. Zaprowadzi do bezpiecznego miejsca, gdzie sny się kończą i znika Danka Markiewicz.
1. “Toksyczni rodzice.”
2.Cytaty pochodzą z dwóch różnych fragmentów książki “Pamiętniki tatusia Muminka” autorstwa Tove Jasson.
3. “Fabbricante di lacrime” to książka autorstwa Erin Doom.
4. Na podstawie artykułu Joe Dispenza ”You Are The Creator Of Your World – Do This One thing to Control Your Mind” (Jesteś kreatorem swojego świata. Uczyń tę jedną rzecz aby kontrolować twój umysł). (iamfearlesssoul.com)
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.