Wednesday, October 5, 2022

Safe place/Bezpieczne miejsce


Everything has the meaning, and is supposed to teach me a lesson. Few days ago I met a drunken man on the street of Chełm: he was asking for a few pennies, and seemed eager to talk with me. We chatted a bit: Grzegorz told me about his dead parents, sister who saved him after a suicide attempt, and self-harm scars on the forearm. 

In the end he asked if I could visit him in Monar, non goverrnmental organization focused on helping drug addicts and homeless. I agreed, and told about it in my Day-Care Psychiatric Unit. They all told me to give up, because he’s alcoholic and so on… I thought that Heaven is ruled by the principle: I love, while our Earth: I need to unite with something. For a while, I felt lonely, and really wanted to be like them. Still, I went to Monar, but Grzegorz wasn’t there. I met him on the street again, he really wanted to talk. I told him that I found my language talking with God, and suggested to do the same… We agreed to meet this Friday: he has to tell me how it went. On my way home I was thinking about the weird thing, which happened on my way to Monar. I noticed a small snake in the middle of the road. He was alive, but instead of moving from the danger zone, he was spinning around his own tail. I looked at him: everybody is thinking that he’s quite evil, but he didn’t do anything wrong! I took a piece of branch, and moved him into a safe place. 

Wszystko ma znaczenie, posiada cel: nauczenie lekcji. 

Parę dni temu spotkałam pijanego mężczyznę na ulicach Chełma, prosił o parę groszy, zależało mu jednak na rozmowie. Rozmawialiśmy trochę, powiedział mi o zmarłych rodzicach, siostrze która uratowała go po próbie samobójczej, bliznach po samookaleczeniu na rękach. Poprosił, żebym go odwiedziła w Monarze, zgodziłam się i opowiedziałam o tym na Dziennym Oddziale Psychiatrycznym. Wszyscy radzili mi, żeby dać spokój, bo jest pijakiem i temu podobne. Pomyślałam, że Niebo rządzone jest przez zasadę: ja kocham, podczas gdy nasza Ziemia: muszę się z czymś zjednoczyć. Przez chwilę poczułam się samotna, chciałam być jedną z nich. Pomimo wszystko poszłam do Monar: nie znalazłam tam Grześka. Spotkałam go na ulicy, jak wcześniej, bardzo chciał rozmawiać. Powiedziałam, że odnalazłam własny język rozmawiając z Bogiem i radziłam uczynić to samo. Zgodziliśmy się spotkać w piątek, ma opowiedzieć jak mu poszło. Wracając do domu myślałam o dziwnej rzeczy, która zdarzyła się w drodze do Monar. Znalazłam małego węża na środku jezdni. Był żywy, zamiast jednak się ruszyć z niebezpiecznej zony, obracał się wokół własnego ogona. Patrzyłam na niego: każdy myśli, że jest niesympatyczne, on jednak nie zrobił nic złego! Znalazłam kawałek gałęzi i przeniosłam go w lepsze miejsce.


No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.