People do not like to admit that they are wrong. But sometimes it is necessary. Today I would like to admit my mistake... About writing. You see, my humble blog has never had much success. But writing it was important to me... For many reasons. First of all, it was an important interlude in the life of a humble housewife. It showed me that I could do something other than stir pasta and fry schnitzels every day. It taught me that I had something to say... All this was very helpful, so I continued the adventure of creating a blog. I was not too worried about the fact that the number of hits was not optimistic, but one day I decided to increase it. To do this, I joined the “Bloggers” group on Facebook and bragged about my latest post.
“I have the impression that you write for the sake of writing. I can understand that, especially since you've been doing it for a few years now, despite the lack of any interaction from potential readers,” someone commented. I felt offended. “What can I say, he's right! What's the point of creating a blog that no one reads?” - I thought. I was put off writing forever. Slowly, gradually, I became a person who was convinced that there was only room in her life for stirring pasta and frying pork every day. I stopped believing I had anything to say... Now, thanks to writing, that's a mistake! Dear (few) readers of this blog, I would like to announce that the book The River in Me will soon be published by KOS.
Człowiek nie lubi przyznawać się do błędu. Czasami jednak jest to konieczne. Dziś chciałabym wyznać swoją omyłkę… Związaną z pisaniem. Widzicie, mój skromny blog nigdy nie cieszył się zbyt wielkim powodzeniem. Jednak pisanie go było dla mnie ważne… Z wielu powodów. Przede wszystkim, stanowiło istotny przerywnik w życiu skromnej gospodyni domowej. Pokazywało jasno i wyraźnie, iż mogę zrobić cos innego niż codzienne mieszanie makaronu i smażenie kotletów. Uczyło, że mam coś do powiedzenia… Wszystko to było bardzo pomocne, kontynuowałam więc przygodę z tworzeniem bloga. Nie przejmowałam się zbytnio faktem, że ilość wyświetleń nie napawała optymizmem, pewnego dnia jednak postanowiłam ją zwiększyć. W tym celu dołączyłam do grupy “Blogerzy” na Facebook i pochwaliłam moim najnowszym wpisem.
“Mam wrażenie, że piszesz, aby pisać. Rozumiem, zwłaszcza że robisz to z uporem od ładnych kilku lat i to mimo braku jakiejkolwiek interakcji ze strony ewentualnych czytelników” – skomentował ktoś. Poczułam się urażona. “Co tu dużo gadać, ma rację! Jaki sens ma tworzenie bloga, którego nikt nie czyta?” - pomyślałam. Odechciało mi się pisania na dobre. Powoli, stopniowo stałam się osobą, która nabiera przekonania, że w jej życiu jest miejsce tylko na codzienne mieszanie makaronu i smażenie kotletów. Przestałam wierzyć, że mam cokolwiek do powiedzenia… Tymczasem to błąd, właśnie dzięki pisaniu! Drodzy (nieliczni) czytelnicy tego bloga, chciałabym obwieścić, że niedługo nakładem wydawnictwa KOS ukaże się książka Rzeka we mnie.