It’s amazing how the life provides all the answers. Few days ago I was chatting with Ania and Krzyś: I revealed them that since I moved to Italy with my husband, I felt hugely threatened by my mother-in-low. Never mind that she was always extremely polite, cared for me and helped to raise my children. I felt lonely surrounded by Angelo’s family, and totally convicted that everyone is against me. I remember being jealous of the specialities which Maria did especially for her son. I watched him reluctantly feasting on sweet panzerotti with nuts… In fact, Maria was preparing something nice also for myself, but I did all I could do not to see it.
Later that day, one of my colleagues talked about his problems with jealousy: he suspected his wife of seeing another man, and ended his marriage. He had no grounds, but was convicted despite the lack of evidence because he didn’t believe women. For many years, my friend witnessed how his father accused his mother of betraying him. To me, it was the same: I grow up hearing the story of my mother, attacked by the cruel mother-in-low. I really identified with her, and for 10 years of my marriage I lived in my own world, “abandoned” by Angelo and his family.
My mother’s story made a deep, burning impression on me. She talked about herself, but what I learned from her who I am. You could say that I turned into a small mouse, hidden in my own belly. For my whole life, I looked after the small creature: thanks to her, I wasn’t alone. The world around me was dangerous: I was surrounded by the cats, ready to eat my precious little friend. Yesterday I talked about it with Krystian. “You could say that our mice made a deal!” - He said. I swear, that I began to look at him in a different way. He wasn’t a bloody cat any more! It’s easy to transfer a problem to someone else, if you believe that he’s different, but we are all the same.
To niezwykłe, jak życie udziela odpowiedzi. Parę dni temu rozmawiałam z Anią i Krzysiem. Opowiadałam im, że czułam się zagrożona przez teściową, odkąd przeniosłam się do Włoch. Nieważne, iż była dla mnie dobra, pomagała wychować dzieci: czułam się osaczona przez rodzinę Angelo i pewna, że są przeciwko mnie. Pamiętam zazdrość o smakołyki, które szykowała dla swego syna. Patrzyłam z niechęcią, jak zajada słodkie panzerotti z orzechami… Tak naprawdę, Maria szykowała coś smacznego dla mnie, robiłam jednak co mogłam, aby tego nie widzieć.
Tego samego dnia, nieco później mój kolega mówił o problemach z zazdrością. Podejrzewał żonę, że widuje innego mężczyznę, niszcząc swoje małżeństwo. Nie miał do tego podstaw, był jednak przekonany, pomimo braku dowodów, bo nie wierzył kobietom. Przez wiele lat był świadkiem, jak ojciec oskarża matkę o zdradę. Jeśli o mnie chodzi, sprawa wyglądała podobnie, wychowałam się słuchając historii mojej matki, atakowanej z okrucieństwem przez teściową. Identyfikowałam się z nią, przez 10 lat małżeństwa żyłam we własnym świecie, “opuszczona” przez Angelo i jego rodzinę.
Można rzec, że dzieje matki wywarły bardzo głęboki wpływ: mówiąc o sobie, nauczyła mnie, kim jestem. Można powiedzieć, że zmieniłam się w myszkę, ukrytą w moim brzuchu. Przez całe życie, opiekowałam się maleństwem. Dzięki temu nie czułam się samotna. Świat wokół mnie był niebezpieczny, otaczały mnie koty, gotowe zjeść małą przyjaciółkę. Wczoraj rozmawiałam o tym z Krystianem. “Można powiedzieć, że nasze myszy dogadały się ze sobą!” - powiedział. Przysięgam, że spojrzałam na niego w inny sposób. Nie był już przeklętym kotem! Łatwo przenieść problem na kogoś innego, jeśli wierzysz, że jest inny, ale jesteśmy tacy sami.
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.