I
used to know a woman who was really frightened of her husband. He
wasn’t abusing her: it was all about her economical dependency on
him. “You see, men when getting older are often getting crazy! They
are leaving their wife for much younger woman... I’m so afraid that
Daddy would do the same!” – She would say.
When
she got married, the woman chose housewife’s life and left her
office job. For many years she was looking after her child – and
after Daddy. “I have to go, I have to go! Daddy is waiting at
home!” – She would say while visiting her family. “Quietly,
please, Daddy is sleeping!” – She asked when someone went to
visit her.
It
was clear that the husband was in the centre of her world. “Daddy”
never left her for younger woman. He was looking after her when she
got ill – it’s been many years since she died and he’s still on
his own. Still, think it would be better for her if he divorced some
40 years ago. It’s better to die standing than live on your knees.
Znałam
kobietę, która bardzo się bała swego męża. Człowiek ten nie
dręczył jej – przyczyną strachu była finansowa zależność od
męża. „Mężczyźni na starość często głupieją i porzucają
żonę dla młodszej. Boję się, że Tatuś zrobi to samo!” –
mówiła.
Kiedy
wyszła za mąż, kobieta ta wybrała życie gospodyni domowej i
odeszła z pracy w biurze. Przez wiele lat opiekowała się dzieckiem
– i Tatusiem. „Muszę iść, muszę iść! Tatuś czeka w domu!”
– powtarzała, kiedy wpadała z wizytą do rodziny. „Proszę,
nieco ciszej! Tatuś śpi!” – mówiła, gdy ktoś ją odwiedzał.
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.