Dorota
Strzelecka wrote a post how to get along when the others are
successful, and you feel like a nobody. „I was invited to
interview” - She says. „But they didn't chose me.” It's nice
when someone gets you! I often say: „I arrived in London in
November, two weeks time I had a job already! In Italy, I apply for
ages.” My husband's guilt is evident… But he maybe he'll ease my
burden.
„We'll
go to Warsaw, so you can find a job” - He told me. I wasn't that
happy, honestly. I worked at the office, and it was so really boring!
Still, better
than teaching… The pupils gave me a good lesson! Working with
disabled
adults in beautiful England was nice, but sometimes a hard job. I
still remember D. Her fangs were sharp, and scratched badly! I don't
miss working for someone else, in conclusion.
I
always knew I take after my father. Graduated in the sixties, he was
getting good jobs in the office, or even school headmaster… But he
only wanted to
work in land, and was always quitting. For me, „the only thing”
is writing and illustration. Better than a school/office job, even
without money, I can admit! My husband says that he's not reading my
blog, and you can trust Italians…
PS. It says: „It might be a stupid job, but it's certain.”
Dorota
Strzelecka napisała jak sobie radzić, kiedy inni odnoszą
sukcesy, a ty czujesz się nikim. „Zaproszono mnie na kilka rozmów
kwalifikacyjnych” - mówi. „Lecz na żadnej mnie nie wybrali.”
Dobrze, kiedy ktoś cię rozumie! Mówię często: „Zjawiłam się
w Londynie w listopadzie, po dwóch tygodniach miałam już robotę!
We Włoszech szukam czegoś latami.” Wina męża jest ewidentna…
Może jednak ulży moim mękom.
„Pojedziemy
do Warszawy, znajdziesz sobie zajęcie” - powiedział. Nie
ucieszyłam się, mówiąc szczerze. Pracowałam już w biurze,
strasznie to było nudne! Lepsze
niż uczenie w szkole, to prawda. Młodzież dała mi niezłą
lekcję. Praca
z niepełnosprawnymi w pięknej Anglii była fajna, ale niełatwa
czasami. Pamiętam D. Miała twarde pazury, drapała nimi nieźle!
Podsumowując, za pracą dla kogoś innego nie tęsknię.
Zawsze
wiedziałam, że wdałam się w ojca. Skończył studia w latach 60.
Dostawał dobrą pracę w biurze, był nawet dyrektorem szkoły…
Chciał jednak pracować
na roli, dlatego zawsze się zwalniał. Moja „jedyna rzecz”
to pisanie oraz ilustracja. Lepsze niż praca szkolna/biurowa, nawet
bez pieniędzy! Mogę to przyznać, mąż twierdzi, że mojego bloga
nie czyta, a Włochom można wierzyć...
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.