Saturday, October 17, 2020

Matrix

Our friends attended a small public event. Someone was asked to make a video. I was watching the familiar figures in masks, and had the impression that nobody was there! They sort of disappeared. Last week Italy has make wearing facial masks obligatory. I never wanted to be “senza volto” (faceless) and felt depressed about it… Only one day, though. There's always a positive side, isn't it? 

Źródło: internet

Let's take the famous Matrix quote: “The purpose of the life is to end.” My husband would certainly said that I'm nuts, but I find it liberating. All your life, you get attached to people, things and circumstances. We hold on even to the past, and fear the possibility of loosing all the mess. Being faceless is huge, but sort of helpful for us, struggling with “letting go.”

I have no choice, I have to appreciate all the “death on credit.” And whether I complain, I'm not sorry for the one who put on two facial mask, and went to visit her sister. I don feel bad for the neighbor who almost shitted in her pants only to think that I may come to Poland. No regrets for my friend who was scared to shake someone's hand… And for myself, because I'm not better that them, clearly.

Znajomi wybrali się na małą imprezę publiczną. Poproszono kogoś o nakręcenie filmu, oglądałam znajome postacie mając ogarnięta wrażeniem, że tam nikogo nie było! Tak, jakby wszyscy znikli. Tydzień temu Włochy ogłosiły obowiązek noszenia masek na ulicy. Nie chciałam być “senza volto” (bez twarzy) i czułam przygnębiona… Przez jeden dzień tylko. Dobra strona zawsze się znajdzie, nieprawdaż?

Weźmy sławny cytat z Matrixa: “Celem życia jest się skończyć.” Mąż byłby zdania, że mi odbiło zupełnie, uważam jednak, że to wyzwalające. Całe życie trzymasz się ludzi, rzeczy, okoliczności. Zatrzymujemy nawet przeszłość, napełnia lękiem możliwość rozstania z tym łajnem. Utrata twarzy mała nie jest, ale pomocna dla nas, walczących z “odpuszczaniem.”

Nie mam wyjścia, muszę doceniać całą tą “śmierć na kredyt.” Bywa, że narzekam, ale nie żal mi tej, która nałożyła aż dwie maseczki, idąc w odwiedziny do siostry. Nie szkoda mi sąsiadki, która omal się nie zesrała w spodnie na myśl, że mogę przyjechać do Polski. Żadnego współczucia dla znajomego, który bał się podać komuś rękę… Ani dla mnie, bo lepsza nie jestem.