Sunday, February 28, 2016

Sex in China/Seks w Chinach

There was no point to translate – Jasmine and Italian mouse so far it got 0 page views!” - I said. “You can see that nobody is reading your blog!” - He told me. “Not true. My post about devastating air pollution in China got 926 views!” - I insisted. “It's because of the way Google Search works. Google bots are seeking for popular words, like China!” - He said. 
http://gendercrisis113b.blogspot.it/

I decided to write a post with many words what the bots are looking for: “The majority of people in China are unhappy with their sex lives. Is it because of China's great gender crisis? Chinese families have long favoured sons over daughters. The result is that more than 35 million women are 'missing'. But they are better things than sex”.

A big piece of chocolate. Shopping on eBay for half price. Watching 'Forrest Gump' or 'Gone with the wind'. Listening to Iggy Pop 'Fuqin Alone' (good song for singles). Selling your book other than your editor and your mother.” So, Googlebots, can you find something interesting here?

Mogłam sobie oszczędzić tłumaczenia, Jasmine i włoska mysz jak dotąd miała 0 wyświetleń!” - powiedziałam mężowi. “Widać, że nikt cię nie czyta!” - odparł. “Nieprawda, post o zanieczyszczeniu powietrza w Chinach miał 926 wyświetleń!” - rzekłam. “To sprawa robotów Google. Szukają popularnych słów, takich jak Chiny!” - twierdził.

Postanowiłam, że napiszę post zawierający takie poszukiwane słowa: “Większość Chińczyków jest niezadowolona z życia seksualnego. Czy to powód wielkiego kryzysu płci? Chińskie rodziny przez lata wolały mieć synów, niż córki. W efekcie 'brakuje' ponad 35 milionów kobiet. Ale są lepsze rzeczy, niż seks.”

Duży kawałek czekolady. Kupowanie na eBay za pół ceny. Oglądanie “Forresta Gumpa” lub “Przeminęło z wiatrem”. Słuchanie 'Długość dźwięku samotności' Myslowiz. Sprzedanie własnej książki komuś innemu, niż wydawcy i mamie”. No i jak, roboty Google, widzicie tu coś ciekawego?

Thursday, February 25, 2016

Mangia!

When it's hot and the balcony windows are open, sometimes you can hear the voice: “Mangia!!!” A young mom is encouraging her kid to eat. Nothing seems more important for a mother than child nutrition. I heard about a girl who was feed through syringe: when she had no appetite, her mom would put her lunch into blender and mix it. 
malesbanget.com

But is it that good? Apparently parents should not turn mealtime into a struggle for who has power over the child's eating habits. It could have the opposite effects. A study published in 2002: 70% of 100 college students had experienced forced-food consumption during childhood. Most of them described their feelings of anger, fear, disgust, and lack of control.

When a child eats something he doesn’t want to, he “loses” and the parent “wins.” “So later in life, when he can freely choose the food on his own, he chooses to win. When asked if they would now eat the food they were forced to eat in childhood, 72% said they would not”. Maybe that's why many adults won't touch “healthy vegetables”?

Kiedy jest gorąco i balkony są otwarte, zdarza się, że słyszę głos: “Mangia!!!” Młoda matka zachęca dziecko do jedzenia. Cóż jest ważniejszego dla matki, niż dobre odżywianie jej dziecka? Słyszałam historię o dziewczynce, która była karmiona strzykawką: kiedy nie miała apetytu, matka miksowała obiad w blenderze.

Czy jest to dobre? Wygląda na to, że rodzice nie powinni zmieniać posiłków w walkę o władzę nad “preferencjami jedzeniowymi” dziecka. Przynosi to przeciwny efekt. Badania opublikowane w 2002: 70% ze 100 studentów doświadczyło przymusowego karmienia w dzieciństwie. Większość opisywała uczucie złości, strachu, obrzydzenia i braku kontroli.

Kiedy dziecko je to, czego nie lubi, “przegrywa” a rodzic “wygrywa”. “W dalszym życiu kiedy mają wybór, wybierają “zwycięstwo”. Pytani, czy zjedliby to, co zmuszeni byli jeść w dzieciństwie, 72% odparło, że nie”. Może dlatego tak wielu dorosłych trzyma się z daleka od “zdrowych warzyw”?

Sunday, February 21, 2016

Pole can manage/Polak potrafi

I decided to promote my writing through my blog. So far Jasmine and Italian mouse had… 0 views. Internet seems to be the perfect medium to inform people that your novel exist and sell it. A new author is announcing his presence on social network sites, forums and blogs… And his book is “dead” after six months or so.

"Twitter and Facebook don't sell books. Social media is pushing” - D.Dawson says. “As a reader I want the book to pull me”. Some of those who are struggling to promote their book try their luck on Amazon because it has so much market power. KDP doesn't support the Polish language, but as the proverb says: “A Pole can manage”.


Aleksander Sowa is selling his e-books since 2011. “Officially you can't do it” - He says. - “But Amazon does sell Polish stuff”. You have to prepare your manuscript in Microsoft Word, make sure you've got the cover, enter the required information, upload… And repeat the procedure over a dozen times, so KDP will publish it despite it does not support Polish language. So simple.

Chciałam wypromować moje pisanie na blogu. Jak dotąd Jasmine i włoska mysz miała… 0 wyświetleń. Internet zdaje się być właściwym medium do powiedzenia światu o książce i sprzedania jej. Nowi autorzy obwieszczają swoją obecność na portalach, blogach, forum… I ich dzieło jest “martwe” po sześciu miesiącach lub coś koło tego.

Twitter i fb nie sprzedają książek. “Portale społecznościowe popychają” - mówi pisarka D.Dawson. “Jako czytelnik oczekuję, że książka mnie przyciągnie”. Niektórzy nieradzący sobie z promocją autorzy próbują szczęścia na Amazon, który ma siłę marketingową. Nie ma polskiej wersji KDP, ale jak to mówią, Polak potrafi.

Aleksander Sowa sprzedaje swoje e-booki od 2011. “Oficjalnie, nie można ” - mówi. Ale… “W Kindle Store sprzedawane są e-booki napisane po polsku”. Trzeba przygotować maszynopis w Wordzie, zadbać o okładkę, wklepać potrzebne informacje, kliknąć “Upload” - i powtórzyć procedurę kilkanaście razy, aż w końcu KDP opublikuje, pomimo że jest po polsku. Proste.

Thursday, February 18, 2016

No comment/Bez komentarza

My last post had 445 views so far. I was boosting myself, but my husband said that search engine traffic counts about half of what the actual visitor number is. Are most of my visits from bots? They could be. The first rule of blogging stats says that the only way to know if a human is reading your blog is if they're talking with you.
the photo from: www.bidinotto.com

If you've got an engaged audience, they'll comment, email and generally engage in the conversation. Well, I'm not having many comments. People don't email me (except one time when someone promised “a presence on my blog” if I'll be present on his). So I decided to pose a classic “blogger&writer” question: “What do you think about my book?”.

I translated my children's storybook it to attract an army of international readers. Two days of correcting the spelling after Google Translate:) Maybe I'll publish it on Amazon, and someone will appreciate my hard work! Well my dear reader, feel free to leave a comment:)

Mój ostatni post miał jak dotąd 445 wyświetleń. Chwaliłam się, ale mąż powiedział, że czasami połowa odwiedzin witryny to sprawa roboty Google. Czy zaglądają do mnie tylko Googlebots? Możliwe. Pierwsza zasada blogowych statystyk: jedyny wyznacznik tego, czy ludzie czytają twój blog to ich komentarze.

Zaangażowani czytelnicy będą komentować, pisać maile i ogólnie włączać się do dyskusji. Cóż, nie mam wielu komentarzy. Nikt do mnie nie pisze (oprócz jednego razu, kiedy ktoś obiecywał “obecność na moim blogu” jeśli będę się pokazywać na jego). Zdecydowałam się postawić tradycyjne pytanie pisarza i blogera: “Co myślisz o mojej książce?”.

Przetłumaczyłam moją historyjkę dla dzieci aby przyciągnąć armię zagranicznych czytelników. Dwa dni poprawiania po Google Translate:) Może opublikuję ją na Amazon i ktoś doceni moją ciężką pracę... Cóż, drogi czytelniku, jeśli z ciebie nie robot - nie krępuj się, pisz komentarze:)


Saturday, February 13, 2016

Amazon

It's very true that I'm "a bit like a pupil" when it comes to books. Only last week I found out that one can self-publish through companies such as Kindle Direct Publishing. Publishing takes less than 5 minutes and your book appears on Kindle stores worldwide.
Photo: COPYRIGHT : JULIAN SIMMONDS

Authors can make changes to their book, or its price, at any time. They earn from 35 to 70 per cent royalty rate for books. “With traditional publishing, you have a lot of support from an editor and a whole team, with self-publishing you have complete control” - Paul Pilkington says. After long years of rejection letters, he published through KDP.

His first novel sold more than 300 000 copies. There is no Polish version of Kindle, some authors are translating their manuscripts and try their luck on Amazon. To sit and watch your book soar up the charts – it seems great! Maybe I'll give it a try. With some luck I may sell 80 e-books and hit 978 000 number on Amazon list:)

To święta prawda, że jeśli chodzi o książki, jestem “trochę bardziej uczennicą”. Dopiero tydzień temu dowiedziałam się, że można opublikować samemu na Amazonie. Zajmuje to (ponoć) 5 minut i książka dostępna jest we wszystkich czytnikach Kindle na świecie.

Autorzy mogą dokonywać zmian w książce (i jej cenie) w każdej chwili. Dostają od 35 do 70% od egzemplarza. “Publikując w tradycyjnym wydawnictwie, dostajesz dużo wsparcia od redaktorów i całej ekipy, w self-publishing masz pełną kontrolę” - mówi Paul Pilkington. Niezliczone listy odmowne skłoniły go do wydania w Kindle Direct Publishing (KDP).

Jego pierwsza powieść sprzedała się w 300 000 kopii. Nie ma polskiej wersji KDP, ale niektórzy autorzy tłumaczą maszynopisy i próbują szczęścia na Amazon. Siedzieć i patrzeć, jak książka wspina się na szczyty list – brzmi nieźle... Może i ja tak zrobię, jak dobrze pójdzie, sprzedam 80 e-booków i dobiję do 978 000 miejsca:)

Thursday, February 11, 2016

Lonely woman/Samotna kobieta

Years ago I was reading an article. Someone revealed that he's addicted to controlling his email account. Checking it was the first thing in the morning. He would go through inbox every hour or so. “That's weird!” - I thought. At that time, I had only one email account and I wasn't big fan of social networking sites. 

It changed since I stopped working. Being at home with the kids does make you lonely sometimes. You tend to spend more time surfing the ‘net. I joined Facebook, started blogging and got sucked into the Web. I end up spending about two hours looking at someone's photos, checking my emails or writing new post (which isn't waste of time:)

Yvette Vickers B-movie star died alone in front of her computer. Her mummified body was found several month later. Social networking sites did connect her with many people, but she lived in an isolation. Vickers received more attention than she did in the final years of her life. Bad consolation.

Lata temu przeczytałam artykuł. Ktoś opowiadał, że jest uzależniony od kontrolowania skrzynki mailowej. Otwieranie jej jest pierwszą rzeczą, jaką robi z rana. Przegląda wiadomości mniej więcej co godzinę. “Dziwne!” - pomyślałam. W tamtych czasach miałam jeden adres mailowy i nie byłam fanką portali społecznościowych.

Zmieniło się to, gdy przestałam pracować. Siedzenie w domu z dziećmi czyni czasem samotną. Spędza się więcej czasu w sieci. Dołączyłam do Facebook, zaczęłam blogować i dałam się wessać w internetowy światek. Spędzam około 2 godzin przeglądając cudze zdjęcia, kontrolując maile i pisząc nowe posty (co nie jest stratą czasu:).

Yvette Vickers gwiazda filmów klasy B zmarła w samotności przed komputerem. Zmumifikowane ciało zostało znalezione szereg miesięcy potem. Portale społecznościowe połączyły ją z wieloma ludźmi, ale żyła w osamotnieniu. Vickers doczekała się więcej uwagi po śmierci, niż za życia. Marna pociecha.

Sunday, February 7, 2016

Well-beaten path/Wydeptana ścieżka

As a care assistant, I was helping residents with their needs: getting up in the morning, dressing and so on. After it was done, I'd turn on the telly for them. I looked at the elderly people, shrinking in their armchairs and couldn't help but thinking that someone fooled them. Why, they lived just like the society taught them to live.

They did they best to maintain their family – and their adult kids sent them to the nursing home. They worked hard for many years hoping to retire – their pension would pay care home expenses... Is a “one-size-fits-all-plan”: go to school, get a job, have kids really working for everyone?

Top regrets of people who are dying: 1. I wish I had lived my own life. 2. I wish I discovered my purpose earlier. 3.I wish I had taken more risks. 4. I wish I had taken better care of myself. “Don’t think you’re on the right road just because it’s a well-beaten path” - unknown author.

Jako opiekunka, pomagałam rezydentom w codziennych potrzebach: poranne wstawanie, ubieranie się itd. Uporawszy się z tym, włączałam im telewizor. Patrzyłam na staruszków, kurczących się w fotelach, nie mogąc oprzeć się myśli, że ktoś ich wykiwał. W końcu robili wszystko, jak w społeczeństwie przystoi.

Starali się utrzymać rodzinę – dorosłe dzieci wyprawiły ich do domu starców. Pracowali latami, mając nadzieję przejść na emeryturę – pieniądze z niej opłacały im dom opieki. Czy “jednakowy dla wszystkich plan”: skończ szkołę, znajdź robotę, miej dzieci jest naprawdę dobry dla każdego?

Rzeczy których ludzie żałują na łożu śmierci: 1. Braku odwagi żeby żyć, jak się chciało. 2. Że pracowali tak ciężko. 3. Niemożności okazywania prawdziwych uczuć. “Nie myśl, że jesteś na dobrej drodze tylko dlatego, że jest to wydeptana ścieżka” - autor nieznany.

Thursday, February 4, 2016

Doraemon

A Polish joke from the period of communist rule: factory workers were lazy. Their manager decided to employ a Japanese so he would show him how to work. The new employee was doing well, total factory productivity increased. Every day he would shout something in his language. “He says that he's not striking because he belongs to a different trade union!” - His interpreter explained.
żródło: Internet

Watching Doraemon anime series makes me understand why Japanese people are hard working and disciplined. Nobita is only 10 but he learns to be a responsible group member. “Do you prefer going to the store or pull weeds from a garden?” - His mother asks when Nobita is back from school.

When he's playing instead of doing school exercises, she's yelling at the boy and calls him loser. Nobita's teacher is often coming to his house, he'd inform the mother what's going on at school… If Japanese are trained that way right from their childhood, it's clear why Wałęsa was wrong while saying that Poland will become the second Japan:)

Dowcip z czasów komunizmu: pracownicy fabryki się lenili. Dyrektor zatrudnił Japończyka żeby pokazać im, jak się pracuje. Nowy robotnik był świetny, produkcyjność fabryki wzrosła. Każdego dnia krzyczał coś w swoim języku. “Mówi, że nie strajkuje bo należy do innych związków zawodowych!” - wyjaśnił tłumacz.

Oglądając kreskówkę Doraemon rozumiem, dlaczego Japończycy są pracowici i zdyscyplinowani. Nobita ma 10 lat, ale uczy się być odpowiedzialnym członkiem społeczeństwa. “Wolisz iść do sklepu czy powyrywać chwasty w ogrodzie?” - pyta go matka, gdy wraca ze szkoły.

Kiedy bawi się, zamiast odrabiać lekcje, wrzeszczy na chłopca i nazywa go ofiarą. Nauczyciel Nobity często odwiedza go w domu, informuje matkę o postępach w szkole. Jeśli Japończycy są tak “trenowani” od dzieciństwa, łatwo pojąć, czemu Wałęsa się mylił, kiedy powiedział, że Polska będzie drugą Japonią:)