Wednesday, January 12, 2022

29.A course in miracles/Kurs cudów

 

The sad figure on the picture it’s me soon after I arrived in Poland. Deep down, I didn’t want to find God, and missed my world without Him!  I was seeking for something I know: suffering, and tortured myself cutting tree branches. I gave up, and began harassing holding against me the old food devotion. I’m not kidding: I was eating off the floor, whipping myself with thoughts… Slowly, I started feeling worse. 

My mouth felt dry, I got really skinny and shuffled when I walked. One morning I realized that I’m killing myself. While my modest diet still supplied energy, it was affecting the acid-base balance. In solidarity with ego, never allowed myself an apple. My mind decided to release the prisoner, when I finally got it.  The same day Angelo arrived. My brother noted the sickly-looking Danka, and called him. We went to the private practice: the general practitioner steered me to a psychiatrist.

I agreed for a treatment. I’ll keep coming to a hospital ward for a few hours. For so long, I’ve listened only myself! The hateful voice railed against myself so mercilessly… It was my treasure. All my thoughts turned to ego. It could be malicious, or victim, but always so important! I go to therapy to meet my poor prother – the same self-obsessed fellow. I can talk with him, instead of listening to one voice… It’s a miracle.

Smutna postać na zdjęciu to ja niedługo po przyjeździe do Polski. W głębi duszy nie chciałam znaleźć Boga. Brakowało mi świata bez Niego! Szukałam tego, co znajome: cierpienia. Torturowałam się piłowaniem gałęzi, poddałam i kontynuowałam dręczenie, oskarżając o dawne przywiązanie do jedzenia. Słowo daję, jadłam z podłogi, biczując myślami... Stopniowo miewałam się coraz gorzej.

Czułam suchość w ustach, wychudłam i powłóczyłam nogami. Któregoś ranka dotarło do mnie, że się zabijam. Moja skromna dieta dostarczała energii, ale zaburzała równowagę kwasowo-zasadową organizmu. Solidarna z ego, nie pozwalałam sobie na jabłko. Mój umysł postanowił uwolnić więźnia, kiedy to pojęłam. Tego samego dnia zjawił się Angelo. Mój brat zauważył zabiedzoną Dankę i go zawiadomił. Poszliśmy do prywatnej przychodni: lekarka ogólna skierowała mnie do psychiatry.

Zgodziłam się na terapię. Będę przychodzić na oddział na parę godzin dziennie. Tak długo słuchałam tylko siebie! Nienawistny głos oskarżał bez litości. Był moim skarbem, wszystkie myśli krążyły wokół ego. Mogło być ofiarą lub przestępcą – zawsze na pierwszym miejscu. Pójdę na leczenie, żeby spotkać mojego brata - biedaka, który ma obsesję na własnym punkcie. Będę z nim rozmawiać, zamiast słuchać jednego głosu... To cud.

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.