I
went to nearby town
to buy groceries. Dark-haired man in his twenties is praising oranges
and mandarins. He seems to know every client's name. He speaks
dialect and calls women “zia” (auntie) – but not me. Probably
he knows that I'm not Italian. The owner of Photocopying&Copying
point noticed it immediately.
“Are
you Romanian?” - He asks. “I'm Polish!” - I told him. “Pope's
country of origin! Do you like here?” - He asked. “Sure I do!”
- I said thinking: “I got used to!”. “You won't find a place
like this!” - He insisted. “My husband complains that there is no
place to park a car!” - I joked.
“He
doesn't want to pay! Tell him that we have a car park of 300 places!”
- He said. I promised I will before I left. “The owner of
Photocopying point says that you can park close to the elevator!” -
I said to my husband. “Now I see why it took you ages to print
those pages!” - He observed. Well at least I have something to
write about!
Pojechałam
do pobliskiego miasteczka
na zakupy. Ciemnowłosy dwudziestolatek zachwala mandarynki i
pomarańcze. Zdaje się znać imię każdego klienta. Mówi w
dialekcie i nazywa kobiety “zia” (ciocia) – ale nie mnie.
Pewnie wie, że nie jestem Włoszką. Właściciel punktu ksero
natychmiast to zauważył.
“Jesteś
Rumunką?” - chciał wiedzieć. “Polką!” - odparłam.
“Rodzinny kraj papieża! Podoba ci się tutaj?” - zapytał.
“Jasne!” - rzekłam, myśląc: “Przyzwyczaiłam się.”. “Nie
znajdziesz drugiego takiego miejsca!” - stwierdził. “Mój mąż
narzeka, że nie ma gdzie zaparkować.” - zażartowałam.
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.