Saturday, November 30, 2013

Hospital towel/Szpitalny ręcznik



We met A. back in 2009. Born in Napoli he lived in London for 30 years. A. worked in the hospital and was getting married. He was typical Southern Italian macho. “There was something I didn’t like in her!” – Revealed. talking about his fiancé, Italian woman in his age. “I told her to change lipstick, buy smaller glasses, and cut the hair off. In the end, I told her to lose some weight – and only then I fancied her!”.
 
Italians are devoted when it comes to their families; for many years A. was helping his relatives, who were coming to London. He invited us for a dinner once; the bill was about 80 pounds. Instead of paying, he had a chat with the owner of the restaurant (his cousin). “He made me pay only for wine: his nephew is living at mine. I’m getting him a job!” – He told us.

Once we went to visit A.; his flat was full of towels and bed sheets from the hospital. He insisted to give us something and we agreed in the end. Big mistake: after my daughter was born, a midwife was coming to ours. Once she noticed a big towel from the hospital :) According to Italian custom, we had to invite A. for a dinner. We wanted to but it took us too much time and A. got offended. Italians!

Poznaliśmy A. w 2009 r. Pochodził z Neapolu i mieszkał w Londynie od 30 lat. Pracował w szpitalu i miał się żenić. A. był typowym macho z Południa. "Coś mi się w niej nie podobało!" – opowiadał o narzeczonej, Włoszce w jego wieku. "Powiedziałem, żeby zmieniła szminkę, kupiła mniejsze okulary, obcięła włosy… Na koniec kazałem schudnąć – dopiero wtedy mi się podobała!".

Włosi są bardzo rodzinni; A. przez wiele lat pomagał swoim kuzynom, którzy przyjeżdżali do Londynu. Pewnego razu zaprosił nas na obiad; rachunek wynosił około 80 funtów. Zamiast płacić, A. porozmawiał z właścicielem restauracji (swoim kuzynem). „Kazał mi zapłacić tylko za wino. Jego bratanek mieszka u mnie: szukam mu roboty!” – powiedział.

Pewnego razu poszliśmy odwiedzić A. Mieszkanie było pełne ręczników i prześcieradeł ze szpitala. Nalegał, by coś nam dać i w końcu się zgodziliśmy. Duży błąd: kiedy moja córka przyszła na świat, do domu przychodziła położna. Pewnego razu zauważyła duży ręcznik szpitalny:) Zgodnie z włoskim zwyczajem, powinniśmy zaprosić A. na obiad. Chcieliśmy, ale zabrało to nam za dużo czasu i A. się obraził. Włosi!

Thursday, November 28, 2013

Nursery for the parents/Przedszkole dla rodziców



Every day except Sunday and Bank Holidays, at about 8 am I can hear children running to get their yellow School Bus. The memories are coming back. I used to hate school: it was fearsome and unpleasant. It was something to be afraid of. Miss B. who was shouting at small kids, a boy who worried me, long and boring lessons…
It is always dark just under the lamp.

My daughter started her nursery when she was two-and-a half. It was early, but I was glad she was accepted: it made my life easier. She liked her nursery at the beginning, but after a month “I won’t go!” started. I was upset: coping with two small children the whole day was difficult. Sometimes I would make her go anyway, but I felt bad about it.

Sometimes I'm coming to take her home a bit earlier. Other children are waiting for their parents. “Have you seen my mum?” – They ask. I understand them. Yes, it’s good to play with other kids, but when you’re only thee, it’s nice to stay with your mum as well. “I don’t want to go!” – My daughter told me today. “I know, my child, but there is also your brother at home!” – I thought.

P.S. I have to admit that I can write this post only because she's at the nursery!

Każdego dnia oprócz niedzieli i świąt, około 8 rano słyszę dzieci biegnące do żółtego autobusu szkolnego. Powracają wspomnienia. Nie cierpiałam szkoły, była groźna i nieprzyjemna. Zawsze było czego się obawiać. Pani B. która wrzeszczała na małe dzieci. Chłopiec, który mnie zaczepiał, długie i nudne lekcje…

Moja córka poszła do przedszkola, kiedy miała dwa i pół roku. Było to wcześnie, ale cieszyłam się, że ją przyjęli: czyniło to moje życie łatwiejszym. Lubiła przedszkole, jednak po miesiącu zaczęło się „Nie pójdę!” Denerwowało mnie to: przebywanie z dwojgiem małych dzieci było niełatwe, czasami zmuszałam ją do pójścia, miałam jednak potem wyrzuty.

Czasem przychodzę po nią wcześniej, inne dzieci czekają na rodziców. „Widziałaś moją mamę?” – pytają. Rozumiem je. To prawda, dobrze jest przebywać z innymi dziećmi, ale kiedy masz trzy lata, miło jest pobyć z mamą. „Nie chcę iść do przedszkola!” – powiedziała córka dziś rano. „Wiem, dziecko, ale w domu jest jeszcze twój brat!” – pomyślałam.

P.S. Trzeba przyznać, że mogę pisać ten post, ponieważ córka jest w przedszkolu. Gdybym nie miała czasu dla siebie, bardzo szybko zmieniłabym się w starą wiedźmę:)

Monday, November 25, 2013

Velvet d’Amour



I was reading that article: the 19-year-old Polish Monika Jagaciak was shooting for Victoria’s Secret catalogue. The photos displayed super-slim figure of Polish stunner… I felt like: “Bad for you, Danka. You are fat!” The “guilt” of my extra pounds took over. The message of the photos was: “Only when you are slim, you are beautiful. Being fat makes you rubbish!”
 
But does it? Another article form Mail Online: “Velvet D'Amour, a New York native now based in Paris, tried to make it as a model when she was 21 years old but was deemed 'too fat' by agents.” 'It was highly ironic that I was getting signed at age 38 and near 300 lbs!’ – She says. D'Amour encourages women to embrace their 'imperfections' and be proud of their bodies.

On her diversity-focused women's magazine, Vol Up 2. she says: “At the end of the day, the true beauty we will all be the simple acts of kindness which have made a difference in the lives of others, which no cellulite or wrinkle can ever erase”. Being fat doesn’t make us rubbish, and being slim won’t makes us perfect and happy.

Czytałam artykuł: 19 – letnia polska modelka Monika Jagaciak pozowała do katalogu Victoria’s Secret. Zdjęcia pokazywały super szczupłą figurę polskiej piękności. Pomyślałam: „Źle z tobą, Danka! Jesteś za gruba!”. Poczułam ciężar dodatkowych kilogramów. Zdjęcia przekazywały informację: “Jesteś piękna, kiedy jesteś szczupła. Tłuszcz robi z ciebie potwora!”.

Ale czy na pewno? Kolejny artykuł z Mail Online: “Pochodząca z Nowego Jorku i mieszkająca w Paryżu Velvet d’Amour szukała pracy jako modelka, gdy miała 21 lat, lecz została odrzucona jako „zbyt gruba” przez agentów.” „Była to ironia losu, że zostałam zaakceptowana w wieku 38 lat, ważąc prawie 136 kilo!” - mówi. Zachęca do pokazania „niedoskonałości” i bycia dumną z ciała.

W poświęconym odmiennościom Vol Up 2 mówi: „W ostatecznym rachunku prawdziwą pięknością będzie zwykły akt dobroci, który zmieni czyjeś życie, którego nie zdoła zatrzeć celullitis ani zmarszczki.” Tłuszcz nie czyni z nas potworów, a bycie szczupłym nie uczyni nikogo doskonałym. Ani szczęśliwym.