Sunday, August 30, 2015

The Godfather/Ojciec chrzestny

We were going to the seaside few days ago when two carabinieri stopped the car. They had bullet proof vests and submachine guns. It seemed to me that they were seeking for some Mafioso. I was talking about it with my husband’s friend. He lives in Rome where hundreds of people paid their final respects to clan 'leader' Vittorio Casamonica.
  
Six black horses, black-and-gold carriage, helicopter pilot who flew over the city to drop the petals… Vittorio Casamonica The funeral “transformed into an ostentatious show of mafia power” which certainly makes the part of Italian life. P.’s mother lives in Naples.

Every morning she buys bread in supermarket which belongs to mafia. G. is from Salerno. He says that every businessman has to pay something to mafia. Later on we were talking about Angelo’s friend. “He’s very picky eater. He doesn’t like fruits at all!” – Someone said. “He eats it very well only that his mother has to peel it off for him!” – Someone else insisted. Another typical of Southern Italy…

Jechaliśmy nad morze parę dni temu, kiedy dwóch karabinierów zatrzymało samochód. Mieli kamizelki kuloodporne i małe karabiny maszynowe. Zdawało mi się, że szukają jakiegoś mafiosy. Rozmawiałam o tym z przyjacielem męża. Mieszka w Rzymie gdzie setki osób oddało ostatni hołd liderowi klanu Vittorio Casamonica.

Sześć białych koni, starodawna czarno-złota karoca, pilot helikoptera, który latał nad miastem, rozrzucając płatki róż. Pogrzeb “przekształcony w ostentacyjny show, pokazujący siłę mafii, która z pewnością stanowi część włoskiego życia. Matka P. mieszka w Neapolu.

Codziennie kupuje chleb w supermarkecie, który należy do mafii. G. jest z Salerno. Mówi, że wszyscy przedsiębiorcy muszą opłacać się mafii. Trochę później rozmawialiśmy o przyjacielu Angelo. „Jest bardzo wybredny, nie je wcale owoców!” – powiedział ktoś. „Je, ale jego matka musi mu je obierać!” – odparł ktoś inny. Kolejna rzecz typowa dla południowych części Włoch...

Sunday, August 23, 2015

The Crash/Zderzenie

I was going on the bike on footpath. Usually I would go there to avoid the traffic. Few weeks ago I noticed police car parked. A policeman started talking to me. “Are you afraid of the cars?” – He asked. “You cannot go there on the bike!” He left me only to stop another cyclist.
 
It reminded me a story from 2008 if I remember well. The policemen were told that in certain road drunken cyclists’ were seen very often. They parked their car in the corner and waited… In the middle of the night the policemen heard a big noise. They were surprised to see someone’s head inside the car.

It turned out that drunken cyclist bumped against them and broke car window! It was a big story in all Chełm’s newspapers. Anyway we are going to Italy after five weeks in Poland. We were lucky this time – about three weeks of good weather. I will miss my village. I can’t wait to go back again!

P.S. It reads: “Drugs? I don't take it!”.

Jechałam rowerem po chodniku. Robię tak, żeby uniknąć aut. Parę tygodni temu zauważyłam zaparkowany policyjny samochód. Policjant zaczął do mnie mówić. „Boi się pani aut?” – zapytał. „Nie można jeździć tędy na rowerze!” Zostawił mnie żeby zatrzymać innego rowerzystę.

Przypomniało mi to historię z 2008 (jeśli dobrze pamiętam). Policjanci dowiedzieli się, że na pewnej drodze widuje się pijanych rowerzystów. Zaparkowali samochód za zakrętem i czekali na nich… W środku nocy policjanci usłyszeli wielki łomot. Ze zdziwieniem dostrzegli czyjąś głowę w ich aucie.

Okazało się, że pijany rowerzysta zderzył się z nimi i wybił tylną szybę w aucie. Była to duża historia we wszystkich chełmskich gazetach. W każdym razie, wracamy do Włoch po pięciu tygodniach w Polsce. Udało się nam tym razem – trzy tygodnie pięknej pogody. Będzie mi brakować moich okolic. Nie mogę się doczekać, kiedy wrócę!



Sunday, August 16, 2015

Good old days /Stare dobre czasy

My father wanted to do everything in his own way. If you’d tell him to go right he would go left for sure. Dad had a small farm and always used to keep some chickens. Once upon a time there was a cheeky bird in his brood. For some time the very aggressive cock was our nightmare.
 
Sometimes he would “welcome” me at the gate – I was escaping from the cockfighter. Also my mum and brother used to hate him. We begged dad to kill him but he would always refuse. “You’re silly! It’s a good bird!” – He used to say. One day I saw the cock jumping on my father’s shoulders, scratching and pecking him.

The same day we had greasy chicken soup. Been talking about it with Kazik, my father’s old friend. The past seemed so beautiful – I almost missed the cheeky bird. “Enjoy yourself. These are the good old days you’re going to miss in the future.” – They say. But passed years will remain with us forever.

Mój ojciec robił wszystko po swojemu. Gdyby powiedzieć mu, by szedł lewą stroną ulicy, natychmiast ruszyłby prawą. Miał małe gospodarstwo i zawsze trzymał kury. Pewnego razu w stadzie znalazło się złośliwe ptaszysko. Przez pewien czas prześladował nas agresywny kogut.

Czasami “witał” mnie przy furtce, uciekałam przed kogucim zawodnikiem. Również mama i brat go nienawidzili. Błagaliśmy ojca, żeby z nim zrobił porządek, ale zawsze odmawiał. „Co za głupoty! To dobry kogucik!” – mówił. Pewnego razu widziałam, jak ptak skacze mu na głowę, dziobie go i drapie.

Tego samego dnia jedliśmy tłusty rosół. Rozmawiałam o tym z Kazikiem, starym przyjacielem ojca. Przeszłość zdawała się taka piękna – prawie brakowało mi złośliwego ptaka. „Ciesz się, to stare, dobre czasy, za którymi będziesz tęsknił w przyszłości!” – mówią. Ale minione lata zostaną z nami na zawsze.


Monday, August 10, 2015

51.La donna cannone

The next simple drawing: “The superiority of mobile above the sea”.

Kolejny prosty rysunek: “Wyższość komórki nad morzem”.



Friday, August 7, 2015

I want to tell you something/Chcę wam coś powiedzieć

I lost few pounds recently. I’m certainly proud of myself – after some five years I’ve lost the “baby weight”. We went to a festival some time ago. I noticed young mother dancing with her children. She was much bigger than me but she didn’t seem to worry about the extra weight. My friend Patrycja posted this photo on her fb page.


I want to tell you something.” – She wrote. “I'm not pregnant but love my belly and body the way it is. I’m working on it but it’s nobody’s business that I’m ‘fat'. I’m positive that if someone loves/hates/likes/despises or respects me it’s not because of the way I look but for who I am”.

Sometimes extra weight is literally ruining woman’s life. Being “fat” can become an obsession. Nothing can stops you from comparing yourself with every skinny girl… Why? Patrycja is right – if someone really loves you, it’s not because of your fat/slim bottom. And if he does he’s clearly not the right one.

Straciłam ostatnio parę kilo – rzecz jasna jestem z siebie dumna. Po jakichś pięciu latach zrzuciłam wreszcie „ciążową” nadwagę. Poszliśmy na festyn jakiś czas temu. Zauważyłam młodą matkę, tańczącą ze swoimi dziećmi. Była znacznie grubsza ode mnie ale nie sprawiała wrażenia, że przejmuje się swoją nadwagą. Moja znajoma Patrycja umieściła to zdjęcie na swojej stronie fb.

Chcę wam coś powiedzieć.” – napisała. „Nie jestem w ciąży, ale kocham swój brzuch i cale ciało takie, jakie jest. Pracuję nad nim. Ale nikomu nic do tego, że jestem ‘gruba.' I tak wychodzę z założenia, że jak ktoś mnie kocha/nienawidzi/lubi/gardzi mną/szanuje/nie szanuje to nie dlatego, jak wyglądam, ale jaka jestem”.

Czasami nadwaga rujnuje życie kobiety. Bycie “grubą” może stać się obsesją. Nikt nie może cię powstrzymać od porównywania się z każdą szczupłą dziewczyną… Dlaczego? Patrycja ma rację – jeśli ktoś cię naprawdę kocha, to nie za względu na gruby/szczupły tyłek. A jeśli tak, to nie jest z pewnością tym właściwym.



Saturday, August 1, 2015

Bread and oil/Chleb z olejem

I’ve been working for 35 years but I’m not sixty yet!” – S. revealed.”Recently I got a letter from Pension Office. If I would have retired I’d get 900 zł per month” (about 155 pounds). S. and her husband have worked hard their whole life, but when their kids wanted to study, she had found a care assistant job in Italy. 
The photo from: Io mangio e bevo lucano

She went there on a bus. The trip to Sicily lasted 55 hours. Along with her there were other women from Chełm. “One of them made me afraid!” – S. told me. “You’ll eat only water and bread with oil to eat, she said. ‘How many times are you going to Italy?’ – Someone else asked her. ‘I’s my fourth time!” – She said. ‘So you like bread and oil, don’t you?”

Hard-working S. also went there few times in the next years. She had learned Italian, her employers liked her. “They offered to find a job also for my husband. He would earn good money!” – She told me. Still they decided not to leave Poland. To me it’s best patriotism.

Mam 35 lat pracy, ale nie przekroczyłam jeszcze sześćdziesiątki!” – opowiadała S. „Ostatnio dostałam list z II filaru. Gdybym dziś przeszła na emeryturę, dostałabym 900 złotych na miesiąc.” S. I jej mąż pracowali ciężko przez całe życie, ale kiedy dzieci chciały iść na studia, znalazła pracę opiekunki we Włoszech.

Pojechała tam autobusem. Podróż na Sycylię trwała 55 godzin. Razem z nią jechały tam inne kobiety z Chełma. „Jedna z nich nieźle mnie wystraszyła!” – mówiła S. „Będziesz jeść tylko chleb z olejem i wodę, mówiła. ‘Ile razy jeździłaś do Włoch?’ – zapytał ktoś. ‘To mój czwarty raz!’ – odparła. ‘To smakuje ci chleb z olejem, prawda?”

Pracowita S. również jeździła tam kilka razy w ciągu następnych lat. Nauczyła się włoskiego, pracodawcy ją polubili. „Zaoferowali się, że znajdą zajęcie dla mojego męża. Mógłby zarobić niezłe pieniądze!” – powiedziała. Pomimo wszystko zdecydowali, że nie wyemigrują z Polski. Dla mnie to największy patriotyzm.