M.
was the very first person I met when I started my London
job. I liked the 40-year-old straight from the beginning. Chatty
Jamaican introduced me to the residents and told me about the chores.
M. lived in London for many years. Her only daughter, born when M.
was 16 was living on her own.
Working
with her was nice: M. cooked Caribbean (like spicy rice and peas or
fried bananas) food for the residents, talked and laughed a lot. We
chatted about her Jamaican husband, who liked blue movies, about
dieting and communism in Poland. M. liked me; “Don’t worry, I’ll
tell a good word about you to the manager!” – She told me once.
M.
was fired for using one of the residents’ Blue Badge scheme.
Happy-go-lucky M. often parked in a spot for the handicapped, someone
reported her eventually. One year later someone told me, that M.
wanted to buy a hula hoop. I understood that she was all right. You
don’t think about hula hoop if you are not ok, do you :)
M.
była pierwszą osobą, jaką poznałam, kiedy zaczęłam pracować w
Londynie. Od początku polubiłam tę czterdziestolatkę.
Rozmowna Jamajka przedstawiła mi rezydentów i wyjaśniła
obowiązki. M. mieszkała w Londynie od lat. Jej jedyna córka,
urodzona, gdy M. miała 16 lat, mieszkała osobno.
Dobrze
mi się pracowało z M. Gotowała karaibskie jedzenie (jak pikantny
ryż z groszkiem i smażone banany) dla rezydentów, dużo mówiła i
śmiała się. Rozmawiałyśmy o jej jamajskim mężu, który oglądał
filmy dla dorosłych, o odchudzaniu i komunizmie w Polsce. M. lubiła
mnie. „Danka, szepnę o tobie dobre słówko do naszej menadżerki!”
– powiedziała kiedyś.
M.
została zwolniona za używanie inwalidzkiej karty parkingowej
rezydenta. Niefrasobliwie parkowała na miejscu dla
niepełnosprawnych; ktoś w końcu na nią doniósł. Rok później
usłyszałam, że M. chciała kupić hula hoop. Zrozumiałam, że
dobrze się miewa. Jeśli coś nie gra, człowiek nie myśli o hula
hoop:)
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.