Thursday, July 14, 2022

65.A course in miracles/Kurs cudów

 

Despite good intentions, sometimes the unknown force could steer us in the wrong direction. I left my old life believing that I want to find God, but instead I wished to settle the old debts with the person I’ve got so fed up: Danka. “Nobody can say anything about you. Whatsoever people say is about themselves. But you become very shaky, because you are still clinging to a false center” – Osho wrote. What I’ve found out about myself was suicidial.

My self-image, created in good faith by my parents, teachers and others was presenting a handicapped person in the wheelchair. I didn’t always approve it, and just felt ashmed of it. I realize that actually I’m not a victim. I’ve had many chances in life to be happy. But I never forgave „the cripple” the cruel youthful days, when I was frightened of everyone, and other humiliations. Subconsciously I wanted him gone.

I really don’t appreciate my life: that’s why leaving the world was easy. Living alone in Poland, I wasn’t seeking God. Instead, I was judging my „invalid” accusing of a lack of love, and obsessing about stomach. The decision was: guilty, but I was wrong, of course. Like C.G.Joung said, until you make the unconscious conscious, it will direct your life and you will call it fate. „The cripple” is still here, but now I don’t hate him. It’s my miracle.

Pomimo dobrych intencji, czasami nieznana siła kieruje nas w złym kierunku. Zostawiłam dawne życie wierząc, że chcę znaleźć Boga, lecz zamiast tego pragnęłam uregulować rachunki z osobą, której miałam dosyć: Danką. „Nikt nie może powiedzieć niczego o tobie. Cokolwiek mówią ludzie, dotyczy ich samych. Pomimo tego, drżymy, trzymamy się bowiem fałszywego centrum” – pisał Osho. To, czego dowiedziałam się o sobie było samobójcze.

Obraz własnej osoby, tworzony w dobrej wierze przez rodziców, nauczycieli i innych przedstawiał osobę upośledzoną na wózku. Nie akceptowałam jej i wstydziłam okropnie. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem ofiarą. Miałam wiele okazji do szczęścia. Nie wybaczyłam jednak „kalece” okrutnych dni młodości, kiedy bałam się wszystkich, i innych upokorzeń. Podświadomie chciałam się jej pozbyć.

Nie doceniałam życia, dlatego odejście ze świata było łatwe. Mieszkając samotnie w Polsce nie szukałam Boga. Zamiast tego, sądziłam „inwalidę” oskarżając o brak miłości i obsesję na punkcie żołądka. Werdykt brzmiał: winny, byłam jednak w błędzie. Jak pisał C.G.Joung, dopóki nie uczynisz podświadomego świadomym, będzie kierowało twoim życiem, a ty nazwiesz je przeznaczeniem. „Kaleka” nadal tu jest, ale przestałam ją nienawidzić. To mój cud.


No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.