Tuesday, March 20, 2018

No cry/Żadnych łez

A strange sound brought my attention, like the wind coming from the stove. Seconds after the fire erupted. Short circuit melted first the plug, and then plastic gas tube. The release of gas caught fire… Few hours later I was cleaning the kitchen, and thinking: “Who would cry if I died?” There is a huge price to pay with moving abroad. 

You won't lose your friends and family, but you'll matter less to them. Your previous life seems distant, you feel like the stranger – because you are. Like the clerk in the empty shop who asked: “Where are you from?”. I told him, we talked about his native country. “I would be better off there!” - He insisted.

His children however prefer living in Bari. “Your life is Italian?” - I asked. “My ex-wife… Italians don't want to adjust!” - He added. I wanted to tell it to my friend who is getting married abroad. We are shaped by the culture in which we were brought up. Changing is difficult… And in the end of the day, you will be always be you.

Moją uwagę przyciągnął dziwny szum, coś jakby wiatr z kuchenki. Parę sekund potem wybuchł płomień. Spięcie elektryczne przepaliło najpierw wtyczkę, a potem plastikowy przewód gazu, który zaczął się palić… Parę godzin potem czyściłam kuchnię, myśląc: „Kto by po mnie płakał, gdybym tu zginęła?”

Życie za granicą ma swoją dużą cenę. Nie tracisz rodziny i przyjaciół, ale mniej dla nich znaczysz. Dawne życie staje się odległe, czujesz się jak obcy – bo nim jesteś. Niczym sprzedawca w pustym sklepie, który zapytał: „Skąd jesteś?” Powiedziałam mu, rozmawialiśmy o jego ojczyźnie. Twierdzi że lepiej by się tam miewał.

Jego dzieci jednak preferują Bari. „Żona jest Włoszką?” - spytałam. „Była żona… Włosi nie chcą się dostosować!” - dodał. Chciałam powiedzieć to znajomej która wychodzi za mąż za granicą. Kształtuje nas kultura, w której się wychowujemy. Zmiana jest trudna…A na koniec i tak zawsze pozostaniesz sobą.