Sunday, September 26, 2021

9.A course in miracles/Kurs cudów

 

I found this frog among dead leaves. The animal always reminds me the story told for many, many years by my mother. When I was one year old I squashed pretty little frog: deliberately, and with a smile. “I thought: there’s something wrong with the child!” – She would say. My mother was the first to notice the “monster” living in me. All my life I had to hide it. I was screwing up at the beginning. Gradually I managed to get in order the isolated, afraid thing. 

I created and introduced a new image: they took it. It took me years, but I finally got them. The “monster” was still there, but they didn’t notice. I stopped being decent, just leaving everything behind. Now, with the cat out the bag, and they gave me a strange look… “Think about it: what weakens us is feeling offended by deeds and misdeeds of our fellow men. Our self-importance requires that we spend most of our lives offended by someone.” – Don Juan said.

I discovered something. Other people didn’t mattered to me, but the “monster”!  They were only reflection. All the time, I would ask: “Do you see the beast?” The plan is simple. Instead of hiding the monster, say: “You don’t like it? Me too. Get the lead out!” This would be a real miracle… Besides, I’m not that bad. I took a photo of the frog, and released. I could have kill her…

 Znalazłam tę żabę pośród liści. Zwierzątko przypomina mi zawsze historię, którą przez wiele lat opowiadała matka. Kiedy miałam roczek, rozdeptałam zieloną żabkę, celowo i z uśmiechem na ustach. „Pomyślałam: coś jest nie tak z dzieckiem!” – mówiła. Jako pierwsza dostrzegła „potwora” żyjącego we mnie. Musiałam go ukrywać przez całe życie. Kiepsko mi szło na początki. Stopniowo doprowadziłam do porządku samotne, wystraszone stworzenie.

Stworzyłam nowy obraz i prezentowałam nowy obraz. Zajęło mi to lata, ale wszyscy dali się nabrać. Nie dostrzegli, że „potwór” nadal tam siedział. Przestałam być porządna, zostawiając wszystko. Wyszło szydło z worka, ludzie patrzą spod oka... „Pomyśl o tym: osłabia nas bycie obrażonym przez czyny i postępki innych. Nasze poczucie ważności wymaga spędzania większości życia, czując się urażonym” – mówił don Juan.

Odkryłam coś: nie obchodzili mnie inni ludzie, lecz “potwór”! Byli jedynie odbiciem. Przez cały czas pytałam: „Widzieliście bestię?” Ratunek jest prosty. Zamiast ukrywać potwora, trzeba rzec: „Nie podoba ci się? Mi też. Weź mu przyłóż!” Byłby to prawdziwy cud... Poza tym, nie jestem taka najgorsza. Zrobiłam żabie zdjęcie i wypuściłam na wolność. A mogłam zabić...

Tuesday, September 21, 2021

8.A course in miracles/Kurs cudów

 

I met this woman two years ago on a train to Matera. Eccentric and single, the  French in her 50’s was teaching languages in Africa. She wrote a lot of books and her life was of a constant travel. She used to live in hotels and B&B where every morning breakfast shows up. “That’s enough for me! I’m eating only once: croissants or cheese sandwich. For the rest of the day, I drink water or lemon tea!” – She told me.

I grew up in a house where everyone was cooking. Meal times were not fixed, and as a result I was eating all the time. This continued all my life. Now, in my searching for God I wanted to end up with compulsive eating, and decided to try the method proposed by the polyglot from the train (she spoke five languages). Eating once a day, something simple, like bread and salad.

My brother knocked on the door when I thought about it. Both with wife, they bought bread that evening. He brought me a loaf. “You know, maybe you use it!” – He said. I took it as a sort of sign: I’m going in the right direction. Actually, I allow myself for something more than one meal, and eat some fruit but the days of being around food are gone.

Poznałam tę kobietę dwa lata temu w pociągu do Matery. Samotna i ekscentryczna, Francuzka po pięćdziesiątce uczyła języków w Afryce. Napisała dużo książek i podróżowała bez przerwy. Mieszkała w hotelach i B&B gdzie rano serwują śniadanie. „To mi wystarczy! Jem tylko raz, rogaliki albo kanapkę z serem. Przez resztę dnia piję wodę lub lemon tea” – rzekła.

Wychowałam się w domu, gdzie gotowali wszyscy. Nie wyznaczano godzin posiłków, w rezultacie jadło się bez przerwy. W moim szukaniu Boga chciałam skończyć z kompulsywnym jedzeniem i spróbować metody poliglotki z pociągu (mówiła w pięciu językach). Jedzenie raz na dzień, coś prostego jak chleb i sałatka.

Brat zapukał do drzwi, kiedy o tym myślałam. Obydwoje z żoną kupili chleb tego popołudnia. Przyniósł mi bochenek. „Może ci się przyda!” – powiedział. Uznałam to za znak, że idę w dobrym kierunku. Tak naprawdę, pozwalam sobie na coś więcej niż jeden posiłek, dodaję trochę owoców, minęły jednak dni kręcenia się wokół jedzenia.

Wednesday, September 15, 2021

7.A course in miracles/Kurs cudów

I don’t like Poland that has made my “mirror of impressions about yourself” (as don Juan called it). The false image has lost his power abroad. The English had no idea that Danusia is religious, obedient, and I could have been different. The positive view collapsed quickly. After my father died, my mother triumphantly handed closed in a frame of sin, dark picture of guilt… The dislike for the past make me want to throw things. 

 

The old barn (a memento of grandfather Józef) was filled with garbage bags. I found some stuff to burn, and made a fire. The chairs, clothes, a whole pile of books and newspapers quickly turned to ash, but little that helped. I could still see the past! In Buddhism, the reincarnation process of being reborn is associated with suffering… We pay for past sins, in short. According to the scientists, we live about 100 milliseconds far behind times.

We are born and reborn because we feel guilty. Our “simulation” keeps the past still present on the principle: “We've as much evil inside, as people see in us.” Each time, our neighbours have the power to remind us of our sins. In any case, my trash went to to Depułtycze Królewskie. Maybe my subconscious will accept this as a symbol, and avoid new parents… Never give up on a miracle.

Nie lubię Polski. Ukształtowała to, co Don Juan nazwał zwierciadłem wyobrażeń o sobie. Fałszywy wizerunek stracił moc za granicą: Anglicy nie mieli pojęcia, że Danusia jest religijna, posłuszna i mogłam być inna. Pozytywny obraz runął jednak szybko. Po śmierci ojca matka triumfalnie wręczyła mi oprawiony w ramę grzechu, ciemny portret winy. Niechęć do przeszłości sprawia, że lubię wyrzucać rzeczy.

Stara obora (pamiątka po dziadku Józefie) była pełna śmieci. Znalazłam rzeczy do spalenia i roznieciłam ognisko. Fotele, ubrania, stos gazet i książek zmieniły się w popiół, niewiele to jednak pomogło. Nadal widziałam przeszłość! Reinkarnacja – proces rodzenia się na nowo w buddyzmie wiąże się z cierpieniem. Krótko mówiąc, płacimy za dawne grzechy. Zdaniem naukowców, „żyjemy” z opóźnieniem około 100 milisekund.

Rodzimy się na nowo, bo czujemy winni. Nasza „symulacja” czyni przeszłość obecną, na zasadzie „tyle w tobie zła ile widzą inni.” Za każdym razem, nasz bliźni przypomni o grzechach. W każdym razie wywiozłam śmieci do Depułtycz Królewskich. Moja podświadomość przyjmie to jako symbol I uniknie nowych rodziców, być może. W cuda trzeba wierzyć...