I
wrote it somewhere, but I will write it again: my husband says that
I’m “fissata” and he’s right. I tend to get obsessed with
things I like, and then stay fixated with them before something else
catches my attention. And in fact, that’s exactly what happened
with the awesome Sam Cleasby. She is, I have to confess, my idol.
I’ve been reading her blog in the last few days, and I’m becoming
increasingly impressed. I just love this woman, who, in her own
words, is “over sharing her life” – not because she’s
incredibly brave coping with a very severe illness. I deeply admire
Sam, who despite her multiple surgeries, chronic pain and even
difficulty in moving is still having fun. Shortly before her last
hospital stay, Sam published a blog post: “Tramlines is a Sheffield
festival that is an amazing party in July each year. This year felt
like the best one yet! I got through on a bucket load of pain meds,
my The Alinker UK, my Neo-Walk cane, very good friends and the
brilliant access team. Festivals can feel like an unattainable
mountain when you have a chronic illness. So I thought I’d share a
few of my top tips…”
Just
below there is a big photo of Sam, sitting on her Alinker (it’s a
walking bike). Unfortunately not long after the Tramlines her bowel
perforated, she got sepsis and ended up in coma. “I’m trying to
get through comments and messages but I have over 10,000 of them!I
can’t thank you all enough for all the lovely support and sharing
your own stories”
– She wrote on Facebook several months later. 10,000 that’s a
lot! Certainly she wouldn't answer, if I wanted to send her an email…
Too bad, because if I’m honest I wanted to do this. The letter
could look like this: “Dear Sam, I’ve been reading your blog post
called ‘Hello 2022’ - you’re talking about suicidal thoughts.
‘And when you have constant, chronic pain, it is easy to feel a
little hopeless and think that nothing will be different. It feels
exhausting to think about another year in pain. It feels draining and
scary’ – You wrote. I’m glad that you added that you’re not
in danger, you’re medicated, and open with your partner about those
feelings… I wasn’t. Two years ago, physically I was as healthy as
a horse, but my state of mind was very low. Well, that doesn’t
sound good, but to me, the year 2022 (and 2021 as well) were marked
by mental illness. I won’t go into details: I’m not so brave like
you, and there is a stigma associated with diseases of this kind.
However I have the courage to confess that I tried to commit suicide.
I had enough sense to back off my plans, but soon after I walked away
from my Italian husband and children.’”
“’Indifferent
and emotionally detached from reality, I was ‘seeking for God’ in
Poland. During the long months, tormented by loneliness and
ridiculous thoughts, I was starving myself almost to death. I’m
back to my family now, going through therapy and doing much better,
but two years ago my life changed forever. It’s easy to feel
broken: it is enough to listen to your own inner voice, that keeps
saying that you suck. I believe him: life in such moments seems
awful. I’m ashamed about the past, and scared about my future…
But not alone, because you’re there, wrapped in medical tubing,
with stoma bag and big scars, you don’t give up too easy. You’re
fighting and surviving before our eyes. You’re proving that even
such a difficult life has great value. Sam, thank you for
such a wonderful lesson. Thank you for all the battles you’ve faced
and won. You’re so right while saying: ‘Sometimes, it doesn’t
feel like a win, but I am still here and every survival is a
celebration of life.’ I’ll conclude my letter repeating what
somebody else wrote: ‘You’re heroic! Massive respect!”
Napisałam
to kiedyś, powtórzę jednak: mąż mówi, że jestem “fissata”
i ma rację. Mam tendencję do posiadania obsesji na punkcie rzeczy,
która mi się podoba, a następnie krążenia wokół tego tematu,
zanim coś innego przyciągnie moją uwagę. To właśnie ma miejsce
w przypadku niezwykłej Sam Cleasby. Muszę przyznać, że jest moim
idolem. Czytałam jej bloga w ciągu ostatnich dni, robi na mnie
coraz większe wrażenie. Uwielbiam tę kobietę, która według
własnych słów “przesadza z dzieleniem się swoim życiem” –
nie tylko dlatego, że jest niewiarygodnie dzielna w znoszeniu
bardzo ciężkiej choroby. Głęboko podziwiam Sam, ponieważ pomimo
wielu operacji, chronicznego bólu a nawet trudności w poruszaniu
potrafi dobrze się bawić. Niedługo przed ostatnim pobytem w
szpitalu, opublikowała wpis: “Tramlines to festiwal w Sheffield,
który jest wspaniałą imprezą w lipcu każdego roku. Tegoroczny
zdawał się najlepszy z dotychczasowych! Przebyłam go dzięki
wielkim zapasem leków przeciwbólowych, moim Alinker UK, lasce
Neo-Walk, dobrym przyjaciołom i wspaniałemu zespołowi
pomocniczemu. Festiwal wydaje się górą nie do zdobycia jeśli
żyjesz z chronicznym bólem. Pomyślałam, że podzielę się
kilkoma moimi sposobami…”
Poniżej
znajduje się duże zdjęcie Sam, siedzącej na Alinker (to specjalny
rower pomagający w chodzeniu). Niestety, niezbyt długo po Tramlines
jej jelito uległo perforacji, dostała sepsy i zapadła w śpiączkę.
“Próbuję przebić się poprzez wszystkie wiadomości i
komentarze, ale jest ich ponad dziesięć tysięcy! Nie potrafię
podziękować wystarczająco wam wszystkim za wspaniałe wsparcie i
dzielenie się własną historią” – napisała na Facebook wiele
miesięcy potem. Dziesięć tysięcy to bardzo dużo! Z pewnością
nie odpowiedziałaby, gdybym wysłała jej email. Szkoda, bo chciałam
to zrobić. List mógłby wyglądać tak: “Droga Sam, czytam twój
wpis zatytułowany ‘Hello 2022’ – mówisz o myślach
samobójczych. ‘Kiedy jesteś w ciągłym, chronicznym bólu łatwo
o uczucie beznadziejności, myśl, że nic się nie zmieni.
Perspektywa kolejnego roku w bólu jest wyczerpująca. Czujesz się
przestraszony’ – napisałaś. Cieszę się, że dodałaś, że
nie jesteś w niebezpieczeństwie, leczysz się, rozmawiasz otwarcie
o swoich uczuciach z partnerem. Ja nie byłam. Dwa lata temu
fizycznie byłam zdrowa jak koń, ale stan psychiki pozostawiał
sporo do życzenia. Nie brzmi to zbyt dobrze, ale dla mnie rok 2022
(2021 też) upłynął pod znakiem choroby umysłowej. Nie będę
wchodzić w szczegóły – z zaburzeniami tego typu związany jest
stygmat. Mam jednak odwagę przyznać, że próbowałam popełnić
samobójstwo, Miałam jeszcze dość rozumu, by zrezygnować z tych
planów, ale niedługo potem odeszłam od włoskiego męża i
dzieci.’”
“’Obojętna
i emocjonalnie zdystansowana wobec rzeczywistości, ‘szukałam
Boga’ w Polsce. Podczas długich miesięcy, dręczona przez
samotność i niedorzeczne myśli, głodziłam się prawie na śmierć.
Obecnie jestem znów z rodziną, odbywam terapię i lepiej się
miewam, ale dwa lata temu moje życie zmieniło się na zawsze. Łatwo
jest czuć się zniszczoną: wystarczy słuchać własnego głosu
wewnętrznego: powtarza, że jesteś do niczego. Wierzę mu, w takich
momentach życie wydaje się okropne. Jestem zawstydzona własną
przeszłością, przestraszona tym, co przyniesie przyszłość…
Ale nie sama, bo jesteś ty – otoczona przez aparaturę medyczną,
pokryta bliznami, z workiem jelitowym nie poddajesz się zbyt łatwo!
Na naszych oczach walczysz i udaje ci się przetrwać. Udowadniasz,
że nawet tak niedoskonałe życie ma wartość. Dziękuję ci, Sam,
za tak wspaniałą lekcję. Dziękuję za bitwy, którym stawiłaś
czoła i wygrałaś. Masz rację, kiedy mówisz: ‘Czasami nie ma
się wrażenia wygranej, ale nadal tu jestem i każde przetrwanie
jest celebracją życia.’ Zakończę mój list powtarzając to, co
napisał ktoś inny: ‘Jesteś bohaterem! Duży szacunek.’”
