Thursday, September 29, 2022

Mrs. Danusia

 

I write a lot about devil, and I discovered that you cannot love him. And then I thought about… How lonely he must be! Just like a Catholic priest: if I loved one of those men in black, I’d have to be the sinner. “The Thorn Birds” is a beautiful novel about young Maggie and the handsome priest Ralph. Their forbidden love makes them feeling hurt and rejected, they are loyal to the command “You cannot love priest.” Our world strongly supports suffering, you can see it in a legend about a bird who seeks for a thorn tree from the moment it leaves the nest. The mysterious creature sings just once in its life, and impales itself upon the longest, sharpest spine. The price of his song is death. “But the whole world stills to listen, and God in His heaven smiles. For the best is only bought at the cost of great pain” – I read.

This is our credo, let’s hope that we’re wrong because it can’t lead to anything good. Maggie and her priest loved each other a lot, but felt alone, since they weren’t allowed to love. I understand how painful it is! Now, I have an opportunity to reveal it in my Day-Care Psychiatric Unit. A couple of weeks ago we were told to draw our name. Since I remember, I wasn’t happy with the old-fashioned Danuta. The other girls were called Ania, Monika, Agnieszka… It happened however that I heard my name: it seemed to me that in every school there was my namesake. I used to hear: “Mrs. Danusia!” It wasn’t about me, but one cleaning lady called another. So sketched a cleaning lady in our “class” of psychological drawing.

In fact, being a cleaning lady was the purpose of my life. The unhappy relationship of my parents branded me since I remember. I was listening to the stories: my mother needed help, and I was the one to “clean up” her life. Also I was desperate: she convicted me that, metaphorically speaking I have an ugly rat inside me. For that reason, for many years I couldn’t get closer to anyone. Still, I wanted to try if I can give my love… The answer was: no. My father got ill of cancer when I was pregnant with Francesca, my mother informed me that it’s my fault, because I was shacking up with Angelo. It was horrendous: my rat was real, and I offered it to my father! Today, our pretty psychologist asked me to tell my mother what I think about it. I said that she was manipulating me with cruelty, and want her to back off. It’s not that easy, since I’m the Inner Mother. The silly faith that I’m evil makes me seeking punishment. It’s a sad story… At least can be shared.

Pisząc tak dużo na temat diabła odkryłam że nie można go kochać i pomyślałam, że trapi go samotność. Jest jak ksiądz katolicki: gdybym kochała jednego z tych panów w czerni, nosiłabym łatkę grzechu. “Ptaki ciernistych krzewów” to piękna opowieść o młodej Maggie i księdzu imieniem Ralph. Ich zakazana miłość sprawia, że są odrzuceni i cierpią, są wierni przykazaniu “Nie można kochać księdza.” Nasz świat bardzo popiera cierpienie, widać to w legendzie o ptaku, który szuka ciernistych krzewów od kiedy opuści gniazdo. Tajemnicze stworzenie śpiewa tylko raz w życiu, nadziewając się na najdłuższe kolce. “Ale cały świat słucha go, Bóg w niebiosach się uśmiecha. To, co najlepsze zdobywa się za cenę wielkiego bólu” – czytam.

To nasze credo, mam nadzieję, że nie jest prawdziwe, bo nie prowadzi do dobrego. Maggie i jej ksiądz kochali się, ale byli samotni, bo nie pozwolono im na miłość. Rozumiem, jakie to bolesne! Mam okazję opowiadać o tym na Dziennym Oddziale Psychiatrycznym. Parę tygodni temu polecono nam narysować nasze imię. Odkąd pamiętam nie podobała mi się staromodna Danuta. Pozostałe dziewczyny nazywały się Ania, Monika, Agnieszka… Zdarzało się jednak słyszeć moje imię: miałam wrażenie, że w każdej szkole była moja imienniczka. Słyszałam: “Pani Danusiu!” Nie chodziło o mnie, jedna sprzątaczka wołała inną. Narysowałam ją na zajęciach z psychorysunku. Tak naprawdę bycie sprzątaczką to cel mojego życia.

Napiętnowało mnie nieszczęśliwe małżeństwo rodziców, odkąd pamiętam, słuchałam historii: matka potrzebowała ratunku, musiałam “posprzątać” jej życie. Też byłam zdesperowana, przekonała mnie, mówiąc metaforycznie, że mam wewnątrz brzydkiego szczura. Z tej przyczyny przez wiele lat nie zbliżałam się do nikogo. Chciałam jednak spróbować, zobaczyć czy mogę dać komuś miłość… Odpowiedź brzmiała nie. Ojciec zachorował kiedy byłam w ciąży z Franceską, matka informowała, że to moja wina, bo żyję na kocią łapę z Angelo. To było straszne: mój szczur był prawdziwy, dałam go mojemu ojcu! Dzisiaj ładna pani psycholog poprosiła, żeby powiedzieć matce co o tym myślę. Mówiłam, że manipulowała mnie z okrucieństwem, chcę żeby dała mi wreszcie spokój. To niełatwe, jako że jestem Wewnętrzną Matką. Dziecinna wiara, że jestem zła każe mi szukać kary. To smutna historia, ale mogę się nią podzielić.


Tuesday, September 20, 2022

My spoon/Moja łyżeczka

 

A quote from Matrix: „Do not try to bend the spoon, that's impossible. Instead, only try to realize the truth: there is no spoon.” It appears to be true in the light of scientific findings. Our only reality is merely only electrical signals in our brain. The spoon is a word, „ponos” are the letters, just rearranged and you cannot see it. The expression „spoon” is supported by several others, like food, plate, meal, together they form the web of meaning: a strong desire to change zero to one. What we’re seeing is your need of something that can be used, and safely handheld. You could say that it represents myself: I wasn’t allowed just live a bit. From the beginning my mother taught me the scary lesson: „I cannot love you because I have done something evil.” The cruel message convinced me that I and need to be punished. I got scared of myself: clearly, my duty was to keep „the devil” tied.

My mind sort of splittered: metaphorically speaking, one part turned into the spoon for suffering. It can be used, and is does what doesn’t want to. It was my Inner Child symbolized by the delicate spider: his weakness caused my fear. At the beginning of my life my mother taught me that one becomes strong, if takes away the force from others. Don’t ask why we’re so weak and defeated! Our helplessness was disturbing, I had to renounce it identifying with the force based on repression. The other part of the mind took over her role, and became the punishing hand, represented by the parent and teacher. She should be defending the spider, but instead she’s holding the spoon, leading her to school, only to draw from the source of knowledge which hates deeply. She works for increased power, it looks like that: my worst memories are related to the suffering in classes.

The unwanted erudition was warming up „my spoon” until it would glow bright red. I had to endure: I would be stuck there, passive and full of hate for myself. I felt lonely, but there was somebody with me: the reasonable punishing hand. „God won’t help you, but I will!” - She said. I would listen to her, in exchange for the custody I had to torture my Inner Child. When I was in the high school, I became a victim of abusive teacher. I was dreaming that somebody would open the door, and my suffering will be ending. I could do it myself, but instead I was holding my super-heated spoon. Hating my own weakness I was giving support to the tormenting power. 

Cytat z filmu “Matrix”: “Nie próbuj wygiąć łyżeczki, to niemożliwe. Zamiast tego spróbuj zrozumieć, że nie ma łyżeczki.” W świetle ostatnich odkryć, tak to właśnie wygląda. Nasza jedyna rzeczywistość to sygnały elektryczne w umyśle. Łyżeczka to słowo, “łykażecz” to litery, po przestawieniu nie możesz jej widzieć. Wyraz „łyżeczka” opiera się na wielu innych: jedzenie, talerz, posiłek. Razem tworzą sieć znaczeń, silne pragnienie by zmienić zero w jeden. Widzimy naszą potrzebę czegoś, co można użyć oraz trzymać w ręce. Można rzec, że reprezentuje mnie samą, nie pozwolono mi po prostu żyć. Od początku matka uczyłam nie groźnej lekcji: „Nie mogę cię kochać, bo dałam życie złu.” Okrutny przekaz dowodził, że muszę być ukarana. Przelękłam się siebie, było jasne, że mam w obowiązku trzymać „diabła” w kajdanach. 

Mój umysł się podzielił, mówiąc metaforycznie, jedna część zmieniła się w łyżeczkę do cierpień. Można jej używać, robi to, czego nie chce. To Wewnętrzne Dziecko, symbolizowane przez delikatnego pająka: jego słabość budziła mój lęk. W początkach życia matka uczyła, ze pozyskujemy siłę którą odbieramy innym. Nic dziwnego, że słaby przegrywa! Bezradność budziła niepokój, musiałam się jej wyrzec, identyfikując z siłą opartą na agresji. Druga część umysłu przejęła jej rolę, stając karzącą ręką, która trzyma łyżeczkę, czyli władza, reprezentowana przez rodzica i nauczyciela… Powinna bronić “pająka” nie robi tego jednak. Prowadzi ją do szkoły, czerpie ze źródła wiedzy, którego nienawidzi. Działa na rzecz siły, wygląda to tak: moje najgorsze wspomnienia związane są z cierpieniem na lekcjach. 

Niechciana erudycja rozgrzewała moją “łyżeczkę” musiałam jednak wytrzymać… Siedziałam w ławce, zdyscyplinowana, bierna i pełna pogardy dla siebie. Czułam się samotna, ktoś jednak mi towarzyszył: rozsądna, karząca ręka, “Bóg cię nie broni, ale ja tak!” - mówiła. Słuchałam jej, w zamian za opiekę musiałam torturować moje Wewnętrzne Dziecko. W czasach szkoły średniej stałam się ofiarą groźnej nauczycielki. Marzyłam, że ktoś otworzy drzwi i przerwie moją udrękę… Mogłam sama to zrobić, zamiast tego trzymałam rozgrzaną do czerwoności łyżeczkę. Nienawidząc własnej słabości, udzielałam wsparcia dręczącej mnie sile. 

Sunday, September 18, 2022

Apple pie/Jabłecznik

 

I really believe that the most important kind of discoveries are simple. I understood for example that the difference between an empty packaging, and the box full of chocolate it’s love. That’s it: our sweets are the poor substitute for a caring hand. I long time ago when I was young I liked waiting when my mother would return with bags full of goodies to explore. For the brief I could love her, the “bad mother” I feared was gone. The “good one” was bringing tasty apple pie from Hetman pasty shop, the garlic pork sausage I ate in large quantities, a big piece of watermelon, butter and bread rolls… Now, when I think of it, I realize that her bags were full of garbage. The reason is simple: the packaging is not rubbish only with my beloved chocolate inside. All that matters is the magical moment of getting something good. I’m telling: “Give me some love, mother!” She says: “Of course, Danka, I bought you donuts with jam.” 

I’m eating them one by one, confirming that my love is located outside. Without my mother and her shopping bags, I’m getting sort of desperate. I might even need so-called charity: let’s say that chocolate is 100% love. It’s only for polite children, and I don’t deserve it, maybe. In that case my need is met by 50% love end even less...

Naprawdę wierzę, że najważniejsze odkrycia są bardzo proste. Zrozumiałam na przykład, że różnicę między opakowaniem czekolady pełnym i pustym stanowi miłość. Tak właśnie jest: nasze słodycze to ubogie zastępstwo opiekuńczej ręki. Dawno temu, kiedy byłam mała lubiłam czekać kiedy matka wróci z torbami pełnymi dobrych rzeczy, które trzeba odkryć. Przez krótki moment mogłam ją kochać, “zła matka” której się bałam znikła. Ta dobra przynosiła smaczny jabłecznik z cukierni Hetman, pachnącą czosnkiem kiełbasę, którą jadłam w wielkich ilościach, wielki kawałek arbuza, masło i bułeczki. Teraz kiedy o tym myślę dochodzę do wniosku, że jej torby były pełne odpadów. Powód jest prosty, opakowanie nie jest śmieciem tylko z czekoladą w środku. Liczy się magiczny moment otrzymywania czegoś dobrego. Mówię: “Mamo, daj mi trochę miłości!” Odpowiada mi: “Oczywiście, Danka, kupiłam ci pączki z dżemem.” 

Zjadam jeden po drugim, potwierdzając że moja miłość znajduje się na zewnątrz. Bez matki i jej toreb na zakupy wpadam w desperację. Mogę nawet potrzebować tak zwanej jałmużny, powiedzmy że czekolada to 100% miłości. Jest tylko dla dobrych dzieci, nie zasługuję na nią, być może. W takim wypadku dostanę 50% miłości a nawet mniej...




Saturday, September 17, 2022

Indian

 

It’s normal to be a little tongue-tied when you’re impressed. I got that feeling yesterday in the psychoanalytic drawing in my Day-Care Psychiatric Unit. Last week we were told to draw our name, on Friday we had to examine the message. The first drawing represented the face of an Indian. One eye was small and “normal” while the other big and crazy. It seemed that he had his lips sewn shut. He had a plume on his head: the black ends of feathers looked like the arrows. On his right you could see two cats, the shape of their heads was similar to a heart. The sun in the left corner warmed up the third cat. Everything pointed in the drawing was very, very lonely: trying to read some meaning, I discovered that it could be talking about me! The plume symbolizes the knowledge. 

I spend long years trying to answer the fundamental existential questions. The end of the father is like the arrow which indicate the abandoned cats, but my Indian cannot see them. One eye is small and “normal” – it could see the way to the supermarket, the big and “crazy” is looking at the invisible “devil” that accompanies him always. It’s worrying, but he cannot take his eyes off it. He needs him, just like the child is looking for the mother. As I wrote before, the ‘devil’ was following me since I was small. He kept saying that I’m evil, and deserve the condemnation. On the other hand, he offered sort of gift: my specialness. My Inner Mother is always present, here is an example. Walking around Chełm I wanted to buy a bun with plum. Our food has a deeper meaning: I represent the rejected love, metaphorically speaking. I’m emotionally hungry, and looking for something good all the time. All the goodness comes from God: the sweet roll proves that got a bit of His attention. On the other hand I dialogue with my “devil.” It looks like that: I’m going to the bakery, and look at the pastries. “Listen, give it rest! Yo’re eating all the time!” - Orders my evil friend. 

What’s wrong with eating? Without feeling guilty, it could be a sign of the abundance. So I buy one nice bun with plum, the next one with white cheese, and even the third one… Each time my “devil” is protesting, persuades that I’m so important that God himself is counting my muffins… 

To normalne, że zabraknie ci słów, jeśli coś zrobi silne wrażenie. Miałam takie uczucie w piątek na zajęciach z psychorysunku na Dziennym Oddziale Psychiatrycznym. W zeszłym tygodniu kazano nam narysować własne imię, w piątek analizowaliśmy przekaz. Pierwsze dzieło przedstawiało twarz Indianina. Jedno oko było małe i “normalne” drugie zaś wielkie i szalone. Wyglądało na to, że zaszyto mu usta. Miał pióropusz na głowie, białe końce piór wyglądały jak strzałki. Po prawej stronie widać było dwa koty, ich głowy miały kształt serca. Słońce w lewym rogu ogrzewało trzeciego kota. Z rysunku biła wielka samotność: starając się odczytać znaczenie doszłam do wniosku, że mógłby odnosić się do mnie! Pióropusz symbolizuje wiedzę, spędziłam długie lata, starając się odpowiedzieć na pytania egzystencjalne. 

Koniec piór ma formę strzałki, wskazuje na opuszczone koty, Indianin ich jednak nie widzi. Małe, “normalne” oko dostrzega drogę do sklepu, wielkie i “szalone” patrzy na niewidzialnego “diabła” który zawsze mu towarzyszy. Lęka się, ale nie spuszcza go z oka. Potrzebuje go, zupełnie jak dziecko, które rozgląda się za matką. Jak pisałam wcześniej, od małego chodził za mną “diabeł.” Powtarzał, że jestem zła i zasługuję na zniszczenie. Z drugiej strony, oferował wyjątkowość. Moja Wewnętrzna Matka jest zawsze obecna, oto przykład. Spacerowałam po Chełmie i zachciało mi się drożdżówki ze śliwką. Nasze jedzenie ma głębsze znaczenie: ja reprezentuję odrzuconą miłość, mówiąc metaforycznie. Jestem głodna uczuć i wciąż szukam czegoś dobrego. Wszelkie dobro pochodzi od Boga, słodka bułka dowodzi, że zdobyłam Jego uwagę. Z drugiej strony wciąż rozmawiam z “diabłem.” Wygląda to tak: idę do piekarni, patrzę na pieczywo. “Daj spokój, objadasz się bez przerwy!” - mówi niedobry przyjaciel. Co złego w jedzeniu? Bez poczucia winy, może być oznaką obfitości. 

Kupuję drożdżówkę ze śliwką, następnie z serem i jeszcze kolejną… Za każdym razem “diabeł” protestuje, przekonuje że jestem tak ważna, że sam Bóg podlicza mi jedzenie. 



Sunday, September 11, 2022

Inner Child/Wewnętrzne Dziecko

 

One beautiful day of August I was looking at the spider and its web. I was a little scared, and wondering what is causing fear. I came to the conclusion that we cannot remove our fear of weakness. The delicate creature symbolizes our Inner Child. The process of growing is extremely painful. At the beginning we look at the world from the position of a completely helpless person. Our mother can do everything: it makes a powerful impression. We learn that those who are weak are losing their battle. The lack of strenght raises anxiety: we come to the conclusion that one should voluntarily renounce it. As a consequence we identify with what looks great and strong. First, our parents, then teachers, the boss at work and so on. Our Inner Child becomes “the little spider” – a dirty little secret pushed into the cellar. It means that instead of defending our “small one” we choose to act in a favour of the power, fearing that we will be powerless. My memory stores the horrible memory of the first year of my high school. The teacher of Russian chose me as a victim, and bullied, having the rest of the kids for the witness. Nobody helped me: I was waiting for months, with no result. During the long, agonizing hours I dreamed that somebody would open the door, and break the whole scene. Only now it occurred me that actually I should be the one to do it. All I had to say was: “Look lady you’re making a big mistake: I’m not your toy! Ciao.” It wouldn’t be difficult, but still I wouldn’t stand up for my Inner Child. I hated my weakness, and couldn’t stand the poor, spotty creature. 

Pewnego pięknego, sierpniowego dnia patrzyłam na pająka w sieci. Trochę się przestraszyłam i zastanawiałam, co budzi lęk. Doszłam do wniosku, że nie potrafię się uwolnić od obaw przed słabością. Delikatne stworzonko symbolizuje Wewnętrzne Dziecko. Proces dorastania jest nadzwyczaj bolesny. Początkowo patrzymy na świat z punktu widzenia osoby całkowicie bezbronnej. Czyni to silne wrażenie. Uczymy się, że słaby przegrywają w walce: to silne wrażenie. Bezradność budzi niepokój, nasze rozumowanie prowadzi do konkluzji: musimy się jej wyrzec. W konsekwencji identyfikujemy się z tym, co wygląda na silne i potężne. Najpierw są to rodzice, następnie zaś nauczyciele, szef w pracy i tak dalej. Nasze Wewnętrzne Dziecko staje się “pajączkiem” – to wstydliwy sekret, trzymany w piwnicy. Zamiast bronić naszego “maleństwa” wybieramy działanie na rzecz siły: jej brak nas przeraża. Moja pamięć przechowuje koszmarne wspomnienie pierwszego roku szkoły średniej. Nauczycielka rosyjskiego wybrała mnie na ofiarę, prześladowała, biorąc resztę klasy na świadka. Nikt mi nie pomógł: czekałam miesiącami, ale bez rezultatu. Podczas ciągnących się, dręczących mnie godzin marzyłam, że ktoś otworzy drzwi i przerwie całą scenę. Dopiero teraz dotarło do mnie, że sama powinnam to zrobić. Wystarczyło powiedzieć: “Paniusiu, jesteś w błędzie. Nie jestem zabawką! Ciao.” Nie było to trudne, nie broniłam jednak Wewnętrznego Dziecka. Nienawidziłam własnej słabości, nie mogłam znieść biednego, pryszczatego stworzenia. 




Saturday, September 3, 2022

The wall/Mur

Dear friends, I was seeking God without a real faith. You could say that I had a faith on credit. Still, a miracle happened. I started to receive all the answers I was looking for! The most important was: why the hell I am so lonely? The answer is: because I am alone in my world from electrical impulses, locked in the strange “womb” of my mind. The secret is “doppia lingua.” We’re learning it at school. The whole point of talking is cutting off the communication. First, you have to negate your interlocutor, he’s doing the same for you. Now, you are both insignificant. Only thing that matters is to talk about something else. It’s a job, and reminds erecting the walls. Let’s say, during the lesson of Russian you and the teacher are working, building between them a wall from the bricks of the words. 

Drodzy przyjaciele, szukałam Boga bez prawdziwej wiary. Można rzec, że miałam wiarę na kredyt. Pomimo wszystko zdarzył się cud. Zaczęłam otrzymywać odpowiedzi na wszystko! Najważniejsze, to dlaczego jestem taka samotna? Odpowiedź brzmi: ponieważ jestem sama w świecie z impulsów elektrycznych, zamknięta w dziwnym “łonie” umysłu. Sekretem jest “doppia lingua.” Uczymy się jej w szkole. Celem mówienia jest ucięcie komunikacji. Po pierwsze, negujecie rozmówcę, on robi wam tę samą przyjemność. Jesteście oboje pozbawieni znaczenia. Jedyne, co się liczy to mówienie o czym innym.

To praca, przypomina stawianie murów. Powiedzmy że podczas lekcji rosyjskiego ty i nauczyciel pracujecie, tworząc między wami mur z cegłówek słów...