Sunday, March 3, 2024

Zmęczone skrzydła ptaka

 Witaj!

Nazywam się Danka i jestem autorką książki, która ukaże się 8 marca nakładem wydawnictwa Saga Egmont. To kryminał feministyczny ‘Zmęczone skrzydła ptaka’ – jego akcja rozgrywa się w środowisku Polaków i Anglików w malowniczym Somerset (Wielka Brytania). Chciałabym Cię zapytać, czy istnieje możliwość podjęcia współpracy recenzenckiej na zasadzie barterowej (czyli egzemplarz mojego ebooka w zamian na recenzję).”

Wiadomość o takiej treści została wysłana do bardzo wielu blogerów, zajmujących się pisaniem recenzji… Jak dotąd, otrzymałam tylko jedną pozytywną odpowiedź. Większość z tych, do których napisałam wymawiała się brakiem czasu, inni pisali, że współpracują wyłącznie komercyjnie… Byli tacy, którym nie w smak był ebook i preferowali egzemplarze papierowe.

Postanowiłam przekuć tę porażkę w pewien sukces. “Ostatecznie, ja też mogę tworzyć opinie o książkach!” - pomyślałam. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Zasiadłam do pisania i po godzinie mniej – więcej spod mojego pióra wyszły refleksje na temat książki Patrycji Żurek “Grubaska.” Polecam tutaj




Thursday, February 29, 2024

The River in Me/Rzeka we mnie

 

People do not like to admit that they are wrong. But sometimes it is necessary. Today I would like to admit my mistake... About writing. You see, my humble blog has never had much success. But writing it was important to me... For many reasons. First of all, it was an important interlude in the life of a humble housewife. It showed me that I could do something other than stir pasta and fry schnitzels every day. It taught me that I had something to say... All this was very helpful, so I continued the adventure of creating a blog. I was not too worried about the fact that the number of hits was not optimistic, but one day I decided to increase it. To do this, I joined the “Bloggers” group on Facebook and bragged about my latest post.

I have the impression that you write for the sake of writing. I can understand that, especially since you've been doing it for a few years now, despite the lack of any interaction from potential readers,” someone commented. I felt offended. “What can I say, he's right! What's the point of creating a blog that no one reads?” - I thought. I was put off writing forever. Slowly, gradually, I became a person who was convinced that there was only room in her life for stirring pasta and frying pork every day. I stopped believing I had anything to say... Now, thanks to writing, that's a mistake! Dear (few) readers of this blog, I would like to announce that the book The River in Me will soon be published by KOS.

Człowiek nie lubi przyznawać się do błędu. Czasami jednak jest to konieczne. Dziś chciałabym wyznać swoją omyłkę… Związaną z pisaniem. Widzicie, mój skromny blog nigdy nie cieszył się zbyt wielkim powodzeniem. Jednak pisanie go było dla mnie ważne… Z wielu powodów. Przede wszystkim, stanowiło istotny przerywnik w życiu skromnej gospodyni domowej. Pokazywało jasno i wyraźnie, iż mogę zrobić cos innego niż codzienne mieszanie makaronu i smażenie kotletów. Uczyło, że mam coś do powiedzenia… Wszystko to było bardzo pomocne, kontynuowałam więc przygodę z tworzeniem bloga. Nie przejmowałam się zbytnio faktem, że ilość wyświetleń nie napawała optymizmem, pewnego dnia jednak postanowiłam ją zwiększyć. W tym celu dołączyłam do grupy “Blogerzy” na Facebook i pochwaliłam moim najnowszym wpisem.

Mam wrażenie, że piszesz, aby pisać. Rozumiem, zwłaszcza że robisz to z uporem od ładnych kilku lat i to mimo braku jakiejkolwiek interakcji ze strony ewentualnych czytelników” – skomentował ktoś. Poczułam się urażona. “Co tu dużo gadać, ma rację! Jaki sens ma tworzenie bloga, którego nikt nie czyta?” - pomyślałam. Odechciało mi się pisania na dobre. Powoli, stopniowo stałam się osobą, która nabiera przekonania, że w jej życiu jest miejsce tylko na codzienne mieszanie makaronu i smażenie kotletów. Przestałam wierzyć, że mam cokolwiek do powiedzenia… Tymczasem to błąd, właśnie dzięki pisaniu! Drodzy (nieliczni) czytelnicy tego bloga, chciałabym obwieścić, że niedługo nakładem wydawnictwa KOS ukaże się książka Rzeka we mnie.

Monday, January 8, 2024

Google bots

 

The readers cannot comment on my blog – that’s the decision I came up with a few years ago. I’ve never regretted it, and the past hours shows that this has been the right strategy… Yesterday, as promised, I joined a Facebook group for bloggers, and shared the link to my post. Very quickly, I got some comments… “You’re writing like a lunatic, just to write! Gain the real understanding about the marketing, positioning, SEO, sources of traffic, and you will have stuff for a decent, substantive post, supported by experience” – Sebastian observed. “I feel like you’re writing just to write. I understand, especially that you’re doing it for quite a few years, despite the lack of interaction from the possible readers” – Marta added. She noticed also some grammar mistakes in my post.

Your writing is enjoyable but can you determine the topic of your blog and its purpose?” - Paweł asked. “If you’re just keeping your diary, then the most proven way to attract readers would be promoting your content on groups and among friends.” I didn’t expect this! I was impressed, to be honest. I was also a bit sad, but on second thought I realized that the bloggers simply agreed to my own words! I previously wrote that “a lot of views” on my blog was probably just an honest mistake - not a normal trend, but a weird thing regarding the website.

It hasn’t been frequented by the “traditional” audience: Google bots visited the site, and that’s all” – I confessed, and Marta confirmed this, writing that I don’t have any interaction from the possible reader. “You’re writing like a lunatic, just to write!” - Sebastian insisted. It’s not nice, but haven’t observed, that I’m writing a bit about this, a bit about that, without really considering my “blogging niche”? I surely did. What is the conclusion? Well, I guess that you get what you want! Telling everyone that nobody is reading my blog I received some comments which were, in fact, a bit dismissive. Oh well at least some “traditional” audience visited my blog, and not only Google bots!

Czytelnicy nie mogą komentować na moim blogu – podjęłam taką decyzje parę lat temu. Nigdy jej nie żałowałam, ostatnie godziny pokazały, że to dobra strategia… Wczoraj, zgodnie ze słowami, dołączyłam do grupy blogerów na Facebook i podzieliłam się linkiem do mojego wpisu. Bardzo szybko otrzymałam trochę komentarzy… “Piszesz jak potłuczona żeby tylko pisać. Zdobądź wiedze na temat marketingu, pozycjonowania, SEO, pozyskiwania ruchu i będziesz miała materiał na porządny, merytoryczny wpis poparty doświadczeniem” – zauważył Sebastian. “Mam wrażenie, że piszesz, aby pisać. Rozumiem, zwłaszcza że robisz to z uporem od ładnych kilku lat i to mimo braku jakiejkolwiek interakcji ze strony ewentualnych czytelników” – dodała Marta. Dostrzegła również parę błędów w moim wpisie.

Piszesz ciekawie, ale czy jesteś w stanie określić, jaka jest tematyka tego bloga i jego cel?” - zapytał Paweł. “Jeśli po prostu prowadzisz pamiętnik, to jedynym sprawdzonym sposobem na pozyskanie czytelników jest reklamowanie wpisów na grupach i wśród znajomych.” Nie spodziewałam się tego! Szczerze mówiąc, zrobiło to na mnie wrażenie. Byłam też trochę smutna, ale po namyśle doszłam do wniosku, że blogerzy po prostu zgodzili się z moim własnym oświadczeniem! Napisałam poprzednio, że “wiele wyświetleń” na moim blogu było prawdopodobnie zwykłą omyłką – nie normalnym trendem, lecz dziwną tendencją na stronie.

Nie była ona odwiedzana przez “tradycyjnych” czytelników: odwiedziły ją tak zwane ‘Google bots’ i tyle” – wyznałam a Marta potwierdziła to pisząc, że nie mam żadnej interakcji ze strony czytelników. “Piszesz jak potłuczona żeby tylko pisać” – twierdzi Sebastian. Niezbyt to miłe, czyż jednak sama nie zauważyłam, że pisze trochę o tym, trochę o tamtym, bez zwracania uwagi na “blogową niszę”? Tak właśnie zrobiłam! Jaki stąd morał? Cóż, pewnie dostajemy to, o co sami prosimy! Mówiąc wszystkim, że nikt nie czyta mojego bloga otrzymałam komentarze które były nieco lekceważące. Przynajmniej trochę “tradycyjnych czytelników” odwiedziło mój blog, nie tylko “Google bots”!


Sunday, January 7, 2024

Good advice/dobra rada

 

My blog had a lot of views today: a sign that someone is reading is my stuff” – I wrote some time ago. Well I was so wrong! The truth is that “a lot of views” was probably just an honest mistake - not a normal trend, but a weird thing regarding my website. It hasn’t been frequented by the “traditional” audience: Google bots visited the site, and that’s all… Is there anyone who can tell me why? Of course it is: Internet is full of answers to the question: “Why nobody is reading my blog.”

One of my favourite tips is: “Stop doing the same thing that’sbrought zero results.” All clear! Like they say, if you do what you’ve always done, you’ll get what you’ve always gotten. What I’m doing, is: not posting almost any photos of myself. That’s wrong, because pictures are the first thing that people would notice… From today on, I’m going to pay more attention on the images I’m using on my blog. Having said that, let’s move on to another point, the most important: the content of my posts. I mean, did I ever consider something called “blogging niche”? Well the answer is: no.

That’s wrong, again! I’m writing a bit about this, a bit about that… And the number of views is very low. So from now on, I’ll have to fix it, and be more specific. I want to write about something I truly love… Which is food. Another objection? You don’t promote your content… True: I almost never do that. Again, a slight adjustment should be done. I’m going to join some Facebook groups, and share the link to my post… I’m going to build a brand new blog, let’s see where it takes us!

Mój blog miał dzisiaj wiele wyświetleń: to znak, że mam swoich czytelników” – napisałam jakiś czas temu. Cóż, byłam w błędzie! Prawda jest taka, że “wiele wyświetleń” było prawdopodobnie zwykłą omyłką – nie normalnym trendem, lecz dziwną tendencją na mojej stronie. Nie była ona odwiedzana przez “tradycyjnych” czytelników: odwiedziły ją tak zwane “Google bots” i tyle… Czy ktoś może mi powiedzieć, dlaczego tak się dzieje? Oczywiście, że tak: Internet jest pełen odpowiedzi na pytanie “Czemu nikt nie czyta mojego bloga.” Jedna z moich ulubionych porad brzmi:

Przestań robić te same rzeczy, które przyniosły zero rezultatów.” Wszystko jasne! Jak mówią, jesli robisz to, co robiłeś wcześniej, otrzymasz to co zawsze. Moje działania wyglądają tak: nie publikuję żadnych własnych zdjęć. To bład, bo obrazki są pierwszą rzeczą, na jaką ludzie zwracają uwagę. Od dzisiaj będę zwracała większą uwagę na to, co umieszczam na blogu. Powiedziawszy to, przejdźmy do kolejnego punktu, najważniejszego: zawartości wpisów. Chce przez to powiedzieć – czy kiedykolwiek wzięłam pod uwagę coś zwanego “blogową niszą”? Odpowiedź brzmi – nie.

To kolejna omyłka! Piszę trochę o tym, trochę o czymś innym… Uzyskując małą ilość wyświetleń. Zamierzam to naprawić i być bardziej precyzyjną – chcę pisac o tym, co szczerze kocham, czyli o jedzeniu. Następny zarzut? Nie promujesz zwoich treści… Prawda: nie robię tego prawie nigdy. Znowu, należy wprowadzić małą poprawkę. Mam zamiar dołączyć do grup na Facebook i dzielić się linkiem do mojego wpisu… Chcę stworzyć całkiem nowy blog, zobaczymy co z tego wyniknie!