Thursday, March 3, 2022

43.A course in miracles/Kurs cudów

 

Our life remindes of Christmas tree – we would decorate it, without knowing why. At the top reigns the Star of Bethlehem: our always hungry ego looks for something for himself. In my old times, I was happy to see my mother-in-low. She didn’t come empty handed! “Maria bought me aubergines with mint and oil!” – I smiled, taking from her small glass container. The old egoist is back! Yesterday was excited for the same reason... I went to see my Aunt. 

She treated me to pankaces with cheese, and lovely marmolad cake. We had a long, nice conversation. On my way out, she gave me some more cake and pankakes. I was coming home singing a song: I allowed myself to be happy. This may seem odd, but the full of lunch, chatty egoist felt closer to God than the lonely Danka who ate only bread and oil. I have defined Him in the image of scary Creator from the Old Testament. We believe that He would send two bears to kill 42 children for insulting Elisha.

Philip Hermogenes Calderon painted the picture called: “St Elisabeth of Hungary Great Act of Renunciation.” Known for his cruelty Konrad of Marburg had become her confessor. According to tradition, he disciplined the young aristocrat with physical brutality. It’s happiness that takes us closer to God, and not being whipped and flagellated. Today I have completed a Buddhist saying: “Every day is a good day.” It’s a miracle.

Nasze życie przypomina choinkę, zdobimy ją, nie wiedząc dlaczego. Na szczycie króluje gwiazda betlejemska: wiecznie głodne ego wypatruje czegoś dla siebie. W dawnych czasach cieszyłam się, widząc teściową. Nie zjawiała się z pustą ręką! „Maria przyniosła bakłażany z miętą i oliwą!” – cieszyłam się, biorąc od niej szklany pojemniczek. Stary egoista wrócił na swoje miejsce! Parę dni temu radował się podczas wizyty u ciotkę.

Poczęstowała mnie naleśniczkami z serem oraz wspaniałym ciastem z marmoladą. Odbyłam długą, przyjemną rozmowę. Na odchodnym darowała mi jeszcze trochę naleśników i ciasta... Wracałam do domu, nucąc jakąś piosenkę. Pozwoliłam sobie na odrobinę szczęścia. Może to wydać się dziwne, lecz syty, gadatliwy egoista czuł się bliżej Boga niż samotna Danka, która pożywiała się chlebem z olejem. Zdefiniowałam Go na podobieństwo Stwórcy ze Starego Testamentu.

Wierzymy, że nasłał dwa niedźwiedzie, aby zabiły 42 dzieci, które obraziły Eljasza. Philip Hermogenes Calderon namalował obraz “Wielki Akt Rezygnacji św. Elżbiety Węgierskiej.” Jej spowiednikiem był znany z okrucieństwa Konrad z Marburga. Według tradycji, dyscyplinował młodą arystokratkę z wielkim okrucieństwem. To szczęście zbliża nas do Boga, a nie bycie chłostanym i biczowanym. Dziś uskuteczniłam buddyjską maksymę „Każdy dzień to świetny dzień.” To mój cud.

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.