Wednesday, March 30, 2022

50.A course in miracles/Kurs cudów

 

“It's time for actions, not words. Now let me speak” – My favourite quote fom famous “The Cruise.” The characters of the 1970 film are extremely obedient. They would let the fake Communist Party coordinator do whatever he wants with them… People are used to listening: most of us, we’re glad when someone is telling us what to do. Unfortunately, nobody can take the leadership role in our own life. As a result, we are holding ourselves back, because we don’t value our existence.

Every afternoon we have a meeting in Day Care Psichiatric Unit. Patients are asked: “How your day (week or weekend) was?” I think that the question should sound: “What did you do to be happy?” It doesn’t have to be a big deal. When I lived in Bari, my daily latte macchiato and little almond cookie made a huge difference. Now, I often come for caffee latte to KFC. Yesterday I noticed a group of English speaking people. 

Some of them wore T-shirts with “Texans in mission” on it. I asked if I could take a picture of them. They agreed, and I chatted for a while with nice Lynda. The members of the Baptist Church came to Poland as volunteers. Noticing your neighbour in the vawes of Ukrainian refugeesk is a good way to escape from thinking of yourself only. Moving from words to actions, it would be a miracle.   

Mój ulubiony cytat z filmu Rejs: “Przejdźmy od słów do czynów. Chciałem powiedzieć kilka słów.” Bohaterowie hitu z lat 70. są nadzwyczaj posłuszni. Pozwalają, by fałszywy koordynator z partii komunistycznej robił z nimi wszystko. Ludzie przywykli do słuchania: większość z nas cieszy się, kiedy ktoś mówi, co mamy robić. Pechowo nikt nie zajmie roli lidera w naszym własnym życiu. W rezultacie jesteśmy bierni, nie doceniamy daru egzystencji.

Każdego popołudnia odbywa się meeting na dziennym oddziale psychiatrii. Pacjenci słyszą pytanie: „Jak  minął twój dzień (weekend albo tydzień)?” Myślę, że powinno brzmieć: „Co zrobiłeś, aby być szczęśliwym?” Nie musi to być nic szczególnego. Kiedy mieszkałam w Bari, moje codzienne latte macchiato i ciasteczko migdałowe czyniło sporą różnicę. Obecnie dość czesto zachodzę do KFC na caffee latte do KFC. Wczoraj dostrzegłam grupę ludzi, mówiących po angielsku. 

Niektórzy z nich nosili koszulki z napisem: “Texans in mission.” Zapytałam, czy mogę im zrobić zdjęcie. Zgodzili się, przez chwilę rozmawiałam z miłą Lyndą. Członkowie kościoła baptystów zjawili się w Polsce jako wolontariusze. Zobaczyć bliźniego w fali ukraińskich uchodźców to dobry sposób na ucieczkę od myślenia o sobie. Przejście od słów do czynów to prawdziwy cud.

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.