As I wrote before, I’m dealing with shame, in the last weeks the emotion transformed into a state of being. It’s a sign that the shame turns into an identity and becomes toxic. It’s a painful emotion, and drains the energy. “To heal toxic shame you need to come out of hiding” – I read. “We cannot change out ‘internalized’ shame until we ‘externalize’ it.” That’s what I’m doing, last week I went to see my in-lows and Antonietta, I also called my friends. Anna revealed me a funny story.
She was just back from the church, after a Holy Mass she liked a lot. She was still living in the atmosphere of solemnity, but only she crossed the threshold of her apartment, she felt a very bad smell… It occurred that a malfunction in the toilet just triggered sort of catastrophe. There was a lot of poo all over the floor… The first thought of my friend Anna was: “Damn it!” Such a misfortune brings the mood down! But then, she decided not to be angry, and sing the church music: “Bless You Lord.”
We are deciding that there are two things, the bad and the good one. Our mind is endowing negative qualities, we are judging all the time. Checking the forecast we’re deciding first, that the cold is depressing. Good soldier Svejk is happy: instead of judging he’s praising the jail and mental institute, where he’s fed with bread and milk… The thought of evil is causing fear, but reality you don’t judge gives reason for being happy. I’m dealing with toxic shame not because the others are nasty. I keep judging myself, and find guilty… In that way, “io non posso amare me stessa.”
Jak pisałam wcześniej, jestem trapiona przez wstyd, w ciągu ostatnich miesięcy ta emocja przekształciła się w stan istnienia. To znak że wstyd zmienił się w tożsamość i stał toksyczny. To bolesna emocja, odbiera energię. Mam symptomy toksycznego wstydu jak niepokój, ukrywanie mojej “wadliwej i niedoskonałej” osoby, poczucie winy, uczucie upokorzenia, niska ocena własna… “Aby uleczyć toksyczny wstyd trzeba wyjść z ukrycia” – czytam. “Nie możemy zmienić “wewnętrznego” wstydu dopóki nie wydostaniemy go na zewnątrz.” To właśnie chcę zrobić, koniec z ukrywaniem. Pojechałam odwiedzić teściów i Antoniettę, zadzwoniłam też do znajomych. Anna opowiedziała mi zabawną historię.
Właśnie wróciła z kościoła po mszy która bardzo się jej podobała. Była w podniosłym nastroju, lecz przekroczywszy progi mieszkania poczuła okropny zapach. Okazało się że awaria w ubikacji wywołała coś w rodzaju katastrofy. Na podłodze leżały odchody… Pierwszą myślą Anny było: “Do cholery!” Taka przygoda może zepsuć nasz nastrój! Następnie jednak zdecydowała że nie będzie zła, i zaśpiewa kościelną pieśń: “Błogosławię cię Panie.”
Decydujemy, że istnieją dwie rzeczy, niepożądana i dobra. Nasz umysł przypisuje cechy negatywne: oceniamy bez przerwy, sprawdzając pogodę postanawiamy najpierw, że przygnębia nas zimno... Dobry wojak Szwejk jest radosny, ponieważ nie osądza. Wychwala zalety więzienia i zakład psychiatryczny, gdzie karmią maczaną w mleku bułeczką. Myśl o istnieniu zła napełnia słusznym lękiem: rzeczywistość, której nie oceniasz, daje powód do szczęścia. Borykam się z toksycznym wstydem nie z winy innych. Bez przerwy siebie osądzam i uznaję za winną… W ten sposób “io non posso amare me stessa.”
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.