“I’m out of my mind but I’m not like the others” – The leader singer of the band Maneskin is singing. To him, it’s just the words, but for me it’s a reality. Almost two years ago I was living along with my family on the Colajanni 13 street in Bari, a city by the sea. My husband was renting the apartment: there was not much of the furniture, but it had a lot of space. I liked it, from our balcony I could see the sea: only half an hour of the walk. The 14th of June (my mother’s birthday) I decided to make a very dramatic gesture: I left my home, my husband and children… Everything. Leaving it behind, I took with me some money, clothes and books.
For one month I was living under the stars at Castelmezzano and Pietrapertosa, two beautiful towns in the mountains. My adventure ended with a long fasting. For two weeks I was living without any food, from which one week without even water. The reason is that at the age of 44 I fell with mental disorder. Apparently it takes courage to reveal the fact in public. Mental illness seems to be something that cannot be discussed. Generally people are very uncomfortable with it, and tend to hide the whole thing from the others. I’ve also tried to do it for a while, only to discover that it would only increase the sense of shame and embarrassment. Now I’m deciding to write about it, hoping that it could help to remove the stigma of mental illness.
“According to the World Health Organisation, 1 in 4 people will experience mental health problems at some point in their lives. That’s one-quarter of the world’s population.” - I read. We’re not ashamed when our bodies get sick, so why should we be ashamed when our minds aren’t in top form? We should be looking after our mental health in the same way we look after our physical health.” I agree with it. I reveal my mental illness in public because shame only makes things worse… The more we’re talking about something, the more all right it becomes.
“Mam źle w głowie ale się różnię od innych” – śpiewa solista zespołu Maneskin. Dla niego to tylko słowa, dla mnie zaś rzeczywistość. Dwa lata temu mieszkałam z rodziną przy ulicy Colajanni 13 w nadmorskim mieście Bari. Mąż wynajmował ten lokal, miało niewiele mebli, lecz sporą powierzchnię. Lubiłam je: z balkonu rozciągał się widok na morze, od którego dzieliło mnie pół godziny spaceru, mniej więcej. Czternastego czerwca zdecydowałam się na gest iście dramatyczny: porzuciłam mianowicie dom, męża, dzieci… Wszystko. Odchodząc, zabrałam ze sobą trochę pieniędzy, ubrań oraz książki.
Przez miesiąc żyłam pod gołym niebem w Castelmezzano i Pietrapertosa, pięknych górskich miasteczkach, szukając Boga oraz samej siebie. Mój wyczyn zakończył długi post: przez dwa tygodnie obywałam się bez jedzenia, tydzień zaś bez picia. Przyczyną jest fakt, że w wieku 44 lat zapadłam na chorobę psychiczną. Wygląda na to, że trzeba odwagi, by mówić o wszystkim znajomym. Zasadniczo ludzie nie chcą o tym wspominać, próbują wszystko ukryć. Ja również próbowałam to robić, ale odkryłam że zwiększam w ten sposób cały wstyd i zakłopotanie. Zdecydowałam pisać o całej rzeczy mając nadzieję zdjąć stygmat choroby psychicznej.
“Zdaniem Światowej Organizacji Zdrowia jedna osoba na cztery doświadczy choroby umysłowej w jakimś punkcie swojego życia. To jedna czwarta całej populacji!” - czytam. “Nie wstydzimy się kiedy nasze ciało choruje, dlaczego mamy to robić kiedy nasz umysł nie jest w szczytowej formie? Powinniśmy patrzeć na zdrowie psychiczne tak samo, jak na to fizyczne.” Zgadzam się z tym. Ujawniam moją chorobę psychiczną na blogu ponieważ wstyd tylko pogarsza sytuację. Im więcej o czymś mówimy, tym bardziej wydaje się w porządku.
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.