Monday, April 3, 2023

Iceberg

 

In our times people are talking about everything, but mental illness rather unacceptable. People who are experiencing it feel quite embarrassed to admit the fact. There are various reasons, one of them is a fear… Of yourself. We are afraid of things that we cannot control. Emotions are the hardest thing to control, and mental disorders are affecting your mood, thinking and behaviour. Anything can happen, sometimes you don’t understand your own actions… It’s scary, and talking about it makes you feel anxious. People with that sort of problems often would prefer to sweep things under the carpet, metaphorically speaking. If you’re scared to talk about yourself, you’re sending the signal about something that cannot be admitted. There is nothing strange that the stigma of mental illness hasn’t gone away yet! 

Denying the existence of the problem might hide the truth from the others, but everything has a price. Trying to conceal the whole things is sort of admitting to yourself that you cannot be accepted the way you are. I want to be honest about mental disorder. I would like to believe that even the strange behaviour, that seems to be pointless and impossible to understand might keep the truth hidden. Let’s take as an example my real-life story. Leaving my family behind in order to seek God is quite bizarre, clearly. In fact the illness has only brought to light the big disappointment: my entire life wasn’t working out the way I hoped. 

I had never accepted that I wasn’t working, but instead of trying to change something I was trying to put all the blame on my husband’s shoulders. I felt frustrated, helpless and stuck in sad existence. I didn’t appreciate my family the way I should have. I lost myself into motherhood quitting my job and dedicating myself exclusively to raising my children. Sometimes it felt like a burden… “The mind is like an iceberg; it floats with one-seventh of its bulk above the water” – Sigmunt Freud wrote. I think that in the past 10 years I was just subconsciously looking for a chance to just close the door behind me and disappear… Which I eventually did.

W naszych czasach mówi się o wszystkim, lecz choroba psychiczna jest raczej nieakceptowalna. Ludzie, którzy jej doświadczyli czują się zakłopotani, jeśli chodzi o przyznanie tego faktu. Istnieje wiele powodów, jednym z nich jest strach… Przed sobą samym. Boimy się rzeczy, nad którymi nie mamy kontroli. Emocje są najtrudniejsze do okiełznania a zaburzenie umysłowe wpływa na samopoczucie, myślenie, zachowanie. Wszystko może się zdarzyć, czasem nie rozumiesz własnych działań… To budzi lęk, mówienie o wszystkim powoduje niepokój. Ludzie, którzy mają takie problemy wolą zamiatać całą rzecz pod dywan, mówiąc metaforycznie. Jeśli boisz się mówić o sobie, wysyłasz sygnał że istnieje coś, do czego nie można się przyznać. 

Nic dziwnego, że nadal istnieje stygmat choroby psychicznej! Negowanie istnienia problemu może ukryć prawdę przed otoczeniem, ale wszystko ma swoją cenę. Próbując tuszować całą rzecz przyznajesz przed samym sobą, że nie możesz być akceptowanym takim, jakim jesteś. Wolę być szczera jeśli chodzi o chorobę psychiczną. Chciałabym wierzyć, że nawet dziwne zachowanie, które zdaje się nie mieć sensu i być kompletnie niezrozumiałe ukrywa jakąś prawdę. Jako przykład weźmy moją historię z życia wziętą. Pozostawienie rodziny w celu szukania Boga jest niepojęte, rzecz jasna. Tak naprawdę choroba wydobyła na światło dzienne wielkie rozczarowanie. 

Moje życie nie układało się tak, jak chciałam. Nie akceptowałam faktu, że byłam bezrobotna, zamiast jednak coś zmienić składałam całą winę na barki mojego męża. Czułam się sfrustrowana, bezradna, zapieczętowana w smutnej egzystencji. Nie doceniałam mojej rodziny tak, jak powinnam. Zatraciłam się w macierzyństwie, zwolniłam z pracy, poświęcałam cały czas dzieciom. Czasami odczuwałam to jako brzemię. “Podświadomość jest jak lodowiec, zaledwie jedna siódma wystaje ponad powierzchnię wody” - pisał Freud. Myślę, że przez ostatnie 10 lat podświadomie chciałam zamknąć za sobą drzwi i zniknąć… Co ostatecznie zrobiłam.




No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.