Back
in June 2007 I started a new career job. The
residents were more or less independent. Most of them needed some
help when it comes to cooking meals or taking their medicines. Very
few were bed bound and had to be assisted with their daily care. J.
was one of them. The most beautiful disabled person I’ve ever seen.
Tall
and red-head, she had porcelain skin and pretty face. Before her
Multiple Sclerosis took its toll, J. was very happy. She had a job
she liked (“I used to earn good money” – She told me), nice
house and good looking husband. I saw him in the photos and told her
how handsome he was. “Don’t say that!” – J. asked. When she
got ill, he left J. in a care home, divorced and started new family
with her ex-friend.
I
quitted in November 2007. The staff gave me silver bracelet “for
good luck”; I lost it three years later in London. I was back to
England in December 2008; I went to visit my friends in Street and
decided to see also J. I saw her in the garden: she chatted with a
male resident, man of her age, one of the “independent” ones. I
didn’t want to disturb them and I left. Best luck, dear!
W
czerwcu 2007 rozpoczęłam nową pracę jako opiekun.
Rezydenci domków byli mniej więcej samodzielni. Większość
oczekiwała pomocy przy szykowaniu posiłków lub przyjmowaniu
lekarstw. Niewielu było przywiązanych do łóżka i potrzebowało
całodziennej opieki. J. była jedną z nich. Najładniejsza osoba na
wózku, jaką widziałam.
Wysoka
i rudowłosa, miała porcelanową skórę i ładną buzię. Zanim
zachorowała na stwardnienie rozsiane, J. była szczęśliwa. Miała
pracę, którą lubiła („Zarabiałam dobre pieniądze!” –
powiedziała.), ładny dom i przystojnego męża. Widziałam go na
zdjęciach i powiedziałam, że był piękny. „Nie mów tak!” –
poprosiła. Kiedy zachorowała, mąż zostawił ją w domu opieki,
rozwiódł się i ożenił z ex przyjaciółką.
Zwolniłam
się w listopadzie 2007. Pracownicy podarowali mi bransoletkę na
szczęście; zgubiłam ją trzy lata później w Londynie. Wróciłam
do Anglii w 2008; przyjechałam w odwiedziny do przyjaciół w Street
i zdecydowałam, że zobaczę się z J. Dostrzegłam ją w ogrodzie:
rozmawiała z jednym z rezydentów, mężczyzną w jej wieku, jednym
z „niezależnych.” Nie chciałam przeszkadzać i odeszłam.
Wszystkiego dobrego, kochana!
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.