I
just turned on my computer when I heard T.'s voice. “Danka!” -
The old woman called. I came out on the balcony. “I just bought
cicorium but I forgot about potatoes!” - She told me. T. likes
chatting, I listened impatiently, my mind on other thing: my
computer. Every day I spend about 1-1,5 hour on the Internet.
Writing
a post takes me about 1 hour every three or four days. Controlling my
email accounts takes 10 – 15 minutes daily. After doing it, I
scroll through Facebook or read about the model who is painfully
thin. You feel like there is something “to look forward” online.
You're not wasting my time but waiting for something better to
happen.
A
brilliant message on email account, or super stuff to buy. Something
you really have to know. The life seems nothing but daily routine
while Internet seems to have it all. So instead of seeking “real”
satisfaction we tend to perceive it online. But “A life that could
have been but never was is effectively a wasted
life.”
P.S.
On the photo: I'll be like that after 30 years...
Sprawdzenie
poczty 10-15 minut codziennie. Uporawszy się z tym, relaksuję się
na Facebook lub czytam o modelce, która okropnie schudła. Ma się
wrażenie, że w sieci jest to “coś”. Nie marnujesz czasu, lecz
czekasz, aż to “coś” się wydarzy. Wspaniała wiadomość w
poczcie mailowej, super oferta do kupienia.
Coś,
co musisz koniecznie wiedzieć. Życie zdaje się być tylko
codzienną rutyną, masz jednak wrażenie, że w Internecie jest
wszystko. Zamiast więc szukać “prawdziwej” satysfakcji,
dostarczasz jej sobie w sieci. Ale “Życie które mogło być, ale
nie było, to faktycznie zmarnowane
życie”.
P.S.
Na zdjęciu: oto jaka będę za 30 lat...
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.