Tuesday, December 31, 2013

Dumped woman/Porzucona kobieta



I used to have a boyfriend back in December 2006. It wasn’t a big love but everyone seemed to have someone, I was glad that also I had. G. was English; he worked for a local gardener along with two Polish guys. On New Year Eve 2006 they invited us for a party. There were other Poles there; if I remember well, G. was the only British in the house.
 
One of the guys spoke no English which made hilarious his “chats” with G. After the party I was back to Street with my boyfriend and his Polish mates. I couldn’t open the door; one of the guys decided to woke up Kasia who was sleeping upstairs. He took the plastic pipe with both hands and started climbing. He was doing well and after a short time he reached the first floor.

Unfortunately the pipe broke under his weight - poor guy had a fall and the pipe broke completely, making a big noise:) G. dumped me a couple of weeks later; it happened on Thursday, and on Sunday he sent me a SMS: “Only u can c me 4 what I m”. I wanted him back but someone told me that on Saturday he wanted good time at ENVY. You cannot forgive that!

P.S. If there is someone who reads my blog… good for him :) Happy New Year!

Miałam chłopaka w grudniu 2006. Nie była to wielka miłość, lecz wszyscy kogoś mieli; cieszyłam się, że ja też. G. był Anglikiem; pracował dla miejscowego ogrodnika razem z dwoma Polakami. W Sylwestra 2006 zaprosili nas na imprezę. Byli tam również inni Polacy; jeżeli dobrze pamiętam, G. był jedynym Brytyjczykiem.

Jeden z chłopaków nie mówił po angielsku; czyniło to zabawnym jego „rozmowy” z G. Po imprezie mój chłopak i jego koledzy podwieźli mnie do Street. Nie mogłam otworzyć drzwi; ktoś zdecydował, że obudzi śpiącą na piętrze Kasię. Zaczął się wspinać po plastykowej rynnie. Radził sobie bardzo dobrze i w krótkim czasie znalazł się na wysokości półpiętra.

Niestety rynna zaczęła łamać się pod jego ciężarem, upadł na ziemię robiąc wiele hałasu:) G. porzucił mnie parę tygodni później. Miało to miejsce w czwartek; w niedzielę wysłał mi SMS: „Tylko ty widzisz mnie takiego, jak jestem!”. Chciałam go z powrotem, ale ktoś powiedział, że w sobotę dobrze się bawił w ENVY. Tego się nie wybacza!

P.S. Jeżeli jest ktoś, kto czyta mój blog… dobrze robi:) Szczęśliwego Nowego Roku!

Friday, December 27, 2013

Forced labour/Roboty przymusowe




I met that German girl back in 2009 in London. She was younger than me, pretty and vegetarian. She told me that things are not going well in her native Dresden. “There is a lot of unemployment and criminality. Sometimes you would hear people saying: Hitler wasn’t that bad like they say. There was a job and order in his times!” – She told me.

My neighbor E. was taken from home during World War II. He was forced to work for German troops in Lublin. Once he saw many trucks coming; the cars were transporting Hitler’s soldiers, wounded in Russia. Inquisitive E. went to see them. Wounded soldiers had no noses, no ears and fingers. Their bodies, frost-bitten in Russia, looked like mannequins. 

One of the soldiers didn’t like him staring at them; he took out a gun and made E. run away. He survived the War; because of forced labour under German rule, he got a good combatant pension. “I’ve got only 4000 złotych (about 900 pounds).” – He used to say. Still, one needs to be crazy to like Hitler.

Poznałam dziewczynę z Niemiec w 2009 r. w Londynie. Była ładna, młodsza ode mnie i nie jadła mięsa. Opowiadała, że sprawy nie wyglądają dobrze w jej rodzinnym Dreźnie. „Mamy dużo bezrobocia i przestępczości. Czasami słyszysz, jak ludzie mówią, że Hitler nie był taki zły. W jego czasach była praca i porządek!” – stwierdziła.

Mój sąsiad E. został zabrany z domu podczas wojny. Zmuszono go do pracy na rzecz niemieckiego oddziału w Lublinie. Pewnego razu zobaczył wiele ciężarówek; samochody transportowały żołnierzy Hitlera, rannych w Rosji. Ciekawski E. poszedł się przyjrzeć. Ranni nie mieli nosów, uszu, palców. Ich ciała, odmrożone w Rosji, przypominały manekiny.

Jednemu z żołnierzy nie podobał się ciekawski E. Wyjął broń i zmusił go do ucieczki. E. przeżył wojnę; za przyczyną robót przymusowych na rzecz Niemców, otrzymywał wysoką kombatancką emeryturę. „Niewiele dostaję, tylko 4000 złotych!” – mówił. Pomimo wszystko, tylko szaleniec może lubić Hitlera.

Wednesday, December 25, 2013

Theft in each stop/Kradzież na każdym postoju



Pasquale Ametrano, an Italian emigrant in Germany leaves alone to Matera, South Italy. He gets some theft in each stop. (Italian comedy Bianco, rosso e Verdone). Northern Italians may believe in their superiority, but also those from the South do have their anticipations. S. asked once her husband to take her to Napoli. When they got there, he refused to leave his car.
 
He believed it would be stolen. S. had to visit Napoli alone. A.’s mother wanted to see Bari once. “You don’t want to walk in Bari with all the gold on your neck!” – The coach driver told her. A.’s mother did take her necklace off. P. leaves in Naples; many years ago his family gave a hand to young Pole. The girl had chosen to live in the North and married Milan native Italian.

She wanted to visit Naples once and asked her husband to take her there. “I understand that those people were treating you well, but you have to go on your own. I don’t have anything to do with that trip!” – He said. I revealed the story A. who is from Naples. “Well, someone could also say: ‘We don’t want to deal with Danka, because she’s a Pole…” – A. told me. He was right:)

Pasquale Ametrano, włoski emigrant mieszkający w Niemczech, wyjeżdża do Matery na Południu Włoch. Zostaje okradziony na każdym postoju (włoska komedia Bianco, rosso e Verdone). Północni Włosi wierzą być może w swoją wyższość, ale ci z Południa też mają uprzedzenia. S. poprosiła męża, żeby zabrał ją do Neapolu. Kiedy tam dotarli, odmówił opuszczenia samochodu.

Bał się kradzieży; S. zwiedzała Neapol w samotności. Matka A. chciała zobaczyć Bari. “Nie chcesz spacerować po Bari z tym złotem na szyi!” – powiedział kierowca autobusu. Matka A. schowała swój naszyjnik. P. mieszka w Neapolu; wiele lat temu jego rodzina pomagała młodej Polce. Dziewczyna zdecydowała się mieszkać na Północy i wyszła za mąż za rodowitego Mediolańczyka.

Chciała odwiedzić Neapol i poprosiła męża, by ją tam zabrał. „Rozumiem, że ci ludzie dobrze cię traktowali, ale musisz jechać sama. Nie chcę mieć do czynienia z tą podróżą!” – usłyszała. Opowiedziałam tą historię A. który pochodzi z Neapolu. „Również ktoś mógłby powiedzieć: Nie chcę mieć do czynienia z Danką, bo jest z Polski!” – zauważył. Miał rację:)