Sunday, June 29, 2014

The heater/Kaloryfer

One of my mum’s stories: once upon a time there was a poor drunkard in the village. It happened that his neighbour died and E. went to a funeral. He looked at the crying people and said: “Why are you crying for him? He doesn’t need anything. Cry for me: I’m cold and hungry…” Is it for all the sad stories I heard, but I sort of agree with him.


Life is a suffering, Buddhism says; to me this is an irrefutable fact. Still I realise that some people can be happy. There is a factory close to our estate; it makes the air very bad. Every time when I feel the heavy smell of sulfur I feel really down. My friend Tiziana was also concerned about the problem, but she never cried because of it. Tiziana decided to leave – and she will.

I like a lot optimistic Tiziana and admire her deep in my heart: she’s getting the best from her life. Some people cannot to. Poor drunkard E. had a hut, where he was freezing during the winter. Once he asked his cousin if he could stay in his home overnight. He was found dead in the morning, on the floor next to the heater. No more cold and hunger for him.

Jedna z historii mojej mamy: pewnego razu żył na wsi ubogi pijak. Zdarzyło się, że zmarł jego sąsiad i E. poszedł na pogrzeb. Patrzył na płaczących ludzi i powiedział: „Czemu płaczecie nad nim? Niczego mu już nie potrzeba. Płaczcie nade mną: jestem głodny i jest mi zimno...”. Być może nasłuchałam się za dużo smutnych historii, ale zgadzam się z nim.

Buddyzm głosi, że życie jest cierpieniem; dla mnie to niezaprzeczalny fakt. Wiem jednak, że niektórzy umieją być szczęśliwi. Niedaleko naszego osiedla jest fabryka, która psuje powietrze. Za każdym razem, gdy czuję zapach siarki, wpadam w przygnębienie. Moją znajomą Tizianę również niepokoił ten problem, ale nie płakała w kąciku. Zdecydowała, że się wyprowadzi.

Bardzo lubię optymistyczną Tizianę i podziwiam ją w głębi serca. Wie, jak brać dobre rzeczy z życia. Niektórzy tego nie potrafią. Ubogi pijak E. miał chałupkę; w zimie cierpiał tam z powodu mrozu. Poprosił kiedyś kuzyna, by pozwolił mu przenocować u siebie. Rano znaleziono go martwego na podłodze koło kaloryfera. Nigdy więcej głodu i zimna dla niego.


Saturday, June 28, 2014

22.La donna cannone

Another "pencil, pen and Photoshop" illustration. The woman says: "I'm Angelina Jolie's alike, ah ah! You can call me Angie!"

Kolejna ilustracja "ołówek, pióro i Photoshop." Kobieta mówi: "Jestem sobowtórem Angeliny Jolie! Możecie mnie nazywać Angie!"

Thursday, June 26, 2014

The mirrow/Lustro




I met Vali in the playground. The young man on the wheelchair watched his 4-year-old twin girls. Chatty Veli revealed me his story. He was born in Albania; drunken doctor forced forceps delivery, causing birth injury. Disable Veli was never given a wheelchair in Albania. When he was about 20, he broke his leg; it became infected.

His family decided to take him to Italy. Veli made his trip on pontoon boat with other refugees. Six months of antibiotics saved his life. Veli was given a wheelchair and a council house; he lives in Bernalda along with his wife and their twins. When his daughters were 2, Veli was teaching them to walk next to his wheelchair instead of sitting on his father’s knees.
 
It happened that one of the girls had a fall. Someone wanted to help her, but Veli told him: “Please don’t. She has to understand how to get up from a fall!”. Transurfing says: “The world is like a mirror: reflects your attitude towards it. The world literally agrees with what you think of it.” Veli Toska is a very optimistic person. He knows that smiling beats crying.

P.S. Yesterday (26th of June) Veli made his 1000 km trip to the hospital. He will undergo skin and muscles transplantation. Buona fortuna, Veli.

Poznałam Veli na placu zabaw. Młody mężczyzna na wózku obserwował czteroletnie bliźniaczki. Rozmowny Veli opowiedział mi swoją historię. Urodził się w Albanii; pijany lekarz wymusił poród kleszczowy, powodując kalectwo dziecka. Niepełnosprawny Veli nigdy nie dostał wózka inwalidzkiego. Kiedy miał 20 lat, złamał nogę; wdała się infekcja.

Rodzina zdecydowała, że zabierze go do Włoch. Veli odbył podróż na pontonie z innymi uchodźcami. Sześć miesięcy antybiotyków uratowało mu życie. Otrzymał wózek i mieszkanie socjalne; mieszka w Bernaldzie z żoną i bliźniaczkami. Kiedy córki miały 2 lata, Veli uczył je iść koło jego wózka, zamiast siedzieć na kolanach ojca.

Zdarzyło się, że jedna z dziewczynek upadła. Ktoś chciał jej pomóc, lecz Veli powiedział: „Nie, dziękuję. Musi się nauczyć podnosić z upadku.” Transurfing mówi: „Świat jest jak lustro: odbija twój stosunek do niego. Świat dosłownie zgadza się z tym, co o nim myślisz.” Veli Toska spogląda na życie z optymizmem. Wie, że śmiech jest lepszy od płaczu.

P.S. Wczoraj (26 czerwca) Veli odbył liczącą 1000 km podróż do szpitala. Przejdzie przeszczep skóry i mięśni. Buona fortuna, Veli!

21.L'uomo cannone


The man says: "Juventus has to win four times yet, and then..."


Mężczyzna mówi: "Juventus musi wygrać jeszcze cztery razy. A potem..."



Monday, June 23, 2014

Missing tail/Brakujacy ogon

The truth is that since the beginning of our life in Italy I felt more or less lonely. Nova Siri was the worst: no friends, only two elderly neighbours who asked what I had fore lunch every day. I jumped on Facebook: leaving comments and waiting for replies was helpful somehow. 

Recently I deactivated my Fb account - only to feel dissatisfied and irritated. I was more overwhelmed than ever of being a daily cook, cleaner and babysitter. A couple of days ago I found that Eyesore’s Quote on someone’s blog: “If it seems as though you haven’t ‘felt at all how’ for a long time, look behind you. It could be that your tail is missing”.

Having your tail recovered is well and good, but remember that it will have to be reattached. With a hammer and a nail”. Yes, I was missing my “fb tail” - but I didn’t want to be „reattached” to it again. Instead of logging into fb, I went to the park with my kids. And something happened: I lost my valet. Who says that real life is less interesting than online virtual world :)

Od początku naszego życia we Włoszech czułam się mniej lub bardziej samotna. Nova Siri było najgorsze: żadnych przyjaciół, tylko sąsiadki-staruszki, które codziennie pytały co jadłam na obiad. Wpadłam w objęcia Fb: komentowanie i czekanie na odpowiedzi trochę pomagało. 

Ostatnio dezaktywowałam moje konto Facebook... i poczułam się niezadowolona i poirytowana. Codzienna praca kucharki, sprzątaczki i opiekunki do dzieci męczyła bardziej niż przedtem. Parę dni temu znalazłam cytat z Kłapouchego na jakimś blogu: “Jeśli nie pamiętasz już czasów, kiedyś jakoś się miał, spójrz za siebie. Może zapodział ci się ogon”.

I nie zapominaj, że choć odzyskanie zapodzianego ogona sprawi ci ogromna radość, natychmiast zostaniesz na nowo przybity – do ogona właśnie.” Brakowało mi „ogona fb” – ale nie chciałam być do niego przybita. Zamiast się zalogować, poszłam z dziećmi do parku – i coś się zdarzyło. Zgubiłam portfel. I kto mówi, że rzeczywistość jest nudniejsza od wirtualnego świata Internetu:)

Saturday, June 21, 2014

20.La donna cannone



Watch your back!

Oglądaj się za siebie!

The intention/Zamiar

Back in 2008 I used to live in Warsaw. At the beginning, when I still had my English money I was renting a room in the apartment in the centre of the capital. There were two other girls there. Both of them had very good qualifications and used to have well-paid job – which they left only to start their own firm.
 
I remember one of the girls who said: “Look at those people, going to work every morning…” Working on their own meant they were earning less than before, but they enjoyed their freedom. Just like Joanna Julia. The young Polish business woman lives in London and works hard to achieve financial independence.

Joanna “creates the life she wants to live.” She believes that “in the next few years she can be financially independent and manage her time the way she wants.” And it doesn’t mean working 24/7 for the next 10 years. I have read her blog and wrote a comment: “Lucky you, I’m unemployed…” Joanna’s response was: “Stop complaining and start acting!”

W 2008 roku mieszkałam w Warszawie. Początkowo, kiedy miałam jeszcze angielskie pieniądze, wynajmowałam pokój w centrum stolicy. W mieszkaniu były jeszcze dwie dziewczyny. Obydwie miały doskonałe kwalifikacje i dobrze płatne prace – z których się zwolniły, aby założyć własną firmę.

Pamiętam, jak jedna z nich powiedziała: „Patrz na tych ludzi, co rano zasuwają do roboty...” Pracując dla siebie, zarabiały mniej niż poprzednio, ale cieszyły się wolnością i nie chciały zapracowywać się w wielkiej korporacji. Tak, jak Joanna Julia. Młoda polska bizneswoman mieszka w Londynie i ciężko pracuje, by osiągnąć niezależność finansową.

Joanna „kreuje życie takie, jakie chciałaby prowadzić.” Wierzy, że „w ciągu kilku lat może być wolna finansowo i być panią swojego czasu.” I nie oznacza to pracowania na okrągło przez następne 10 lat. Przeczytałam jej blog i napisałam komentarz: „Szczęściara z ciebie, ja jestem bezrobotna...” Odpowiedź Joanny brzmiała: „Przestań narzekać, działaj!”